Szał ciał, komunia dusz, wiadomość za wiadomością. Wróżąc z pierwszych wspólnych miesięcy, trudno byłoby wytypować pary, które za kilka lat będą wpadały w katatonię wywoływaną sposobem w jaki niegdysiejsze „kochanie” trzyma widelec. Kiedy emocje, wzniosłe jak w scenie z drzwiami z „Titanica”, odrobinę opadną, wydać sąd dotyczący przyszłości relacji jest o wiele łatwiej. Diabeł tkwi, jak to on, w szczegółach.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
John Gottman, uznany za jednego z najbardziej wpływowych psychoterapeutów ostatniego ćwierćwiecza, swoją karierę naukową poświęcił badaniom nad trwałością związków. Stworzył między innymi eksperymentalne modele pozwalający ze sporym prawdopodobieństwem przewidzieć przyszłość nowożeńców na podstawie codziennych zachowań czy sposobu w jaki para godzi się po kłótni. Zdaniem Gottmana losy miłości rozgrywają się na poziomie drobnych gestów i ledwo zauważalnych nawyków. Radzimy, jak można szybko i łatwo podrasować jakość własnej relacji.
Tajny klub
Możecie sobie powtarzać, że mówienie do partnera per „Pchełko” czy „Pliszko” nie jest w waszym stylu, że jesteście poważni i tego „po prostu nie czujecie”. Tyle że tego typu pseudonimy, wchodzą w skład miłosnego idiolektu dla dwojga. Gramatyki składającej się z tzw. wewnętrznych dowcipów, sytuacyjnych powiedzonek i skojarzeń wyrosłych na kanwie wspólnych przeżyć. Jesteście z jednego plemienia, którego nikt inny nie zrozumie do końca bez słownika. Wspólne doświadczenia zapisują się nie tylko w pamięci, ale i w sposobie komunikacji.
To wszystko buduje intymność, ale też poczucie ekskluzywności i niepowtarzalności. W ten sposób zwraca się do ciebie tylko jedna, jedyna osoba. Markiem czy Darkiem twój narzeczony jest dla wszystkich, „kochaniem” był już dla stryjecznej babci i dwóch byłych. Czułe zdrobnienia zdradzają twój tkliwy stosunek do drugiej osoby. Są jednym ze sposobów wyznania miłości, bez użycia słowa na „K”. Nikt nie powiedział też, że muszą być tandetne i infantylizujące, ważne, żeby były wasze.
Zarzewie konfliktu w sercu zmywarki
Prace domowe można sobie dzielić na tablicach kredowych i korkowych, robić listy i podpisywać inicjałami podwykonawcy, lub po prostu wspólnie sprzątać co weekend. Ale nie oszukujmy się, równy podział obowiązków jest mitem, zawsze ktoś w końcu robi więcej. Bo nie lubi patrzeć w zachlapane lustro albo nie potrafi odpoczywać, kiedy kot goni kulki z własnej sierści. Niestety, tą stroną wciąż najczęściej są kobiety. Nawet jeśli jesteśmy gorącymi orędowniczkami równości, często kończymy biorąc na siebie kolejne prace domowe. Nikt wszak nie lubi roli surowej nauczycielki pokazujące palcem i tymże palcem grożącej. W końcu przestajemy się dopraszać. A irytacja powoli narasta, żeby pewnego pięknego dnia wybuchnąć.
Tymczasem wystarczą drobne gesty – rozładowanie zmywarki, nastawienie prania, wyrzucenie śmieci. Co najważniejsze – z własnej, nieprzymuszonej woli. Tu nie chodzi tak naprawdę o pomoc, a przynajmniej nie tylko. Wyręczając partnerkę bez konieczności pięciokrotnego przypominania i proszenia zamieniasz walkę w przysługę. Przysługi rodzą wdzięczność, konieczność egzekwowania obowiązków – tylko irytację. Skoro kontakt z mokrą stertą czy brudnymi garami i tak cię nie ominie, to może lepiej nie robić z tego problemu?
Emocjonalna zaraza
Wspomniany już Gottman zauważył znaczącą, choć pozornie drobną, różnicę w interakcjach osób, które miały się rozstać i tych, których związek przetrwał lata. Kluczowy okazał się sposób, w jaki partnerzy odpowiadają na wzajemne „zaczepki emocjonalne”. Zalicza się do nich nawet pozornie niewinna rozmowa o pogodzie. Hipotetyczna sytuacja: mężczyzna wraca do domu po bardzo ciężkim dniu pracy – deadline'y przekroczone, współpracownicy nie pomagają, a catering z obiadem nie dotarł. Niewtajemniczona w trudy dnia partnerka rzuca kilka zdań o zachmurzeniu.
Zaczepka nie wymaga pytania, ani kierowania wypowiedzi bezpośrednio do partnera. To niemal każdy komunikat wygłaszany w obecności drugiej osoby. Zdaniem Gottmana w takich sytuacjach mamy do wyboru cztery rodzaje reakcji. W przedstawionej sytuacji mężczyzna może odpowiedzieć lapidarnie, potwierdzając, że usłyszał uwagę, a tym samym dostrzegł partnerkę – „Rzeczywiście, strasznie się zachmurzyło”. Może też odnieść się do niej entuzjastycznie. Chodzi tu nie tyle o wykrzykiwanie „WOW, chmury kochanie!!!”, co o wciągnięcie osoby inicjującej kontakt w rozmowę. Reakcjami z przeciwnego bieguna będą zignorowanie wypowiedzi lub atak. Przy czym atak w takiej sytuacji to nawet pozornie neutralne „Daj mi spokój, miałem bardzo ciężki dzień”.
Według badań Gottmana, aż 87% par, które przetrwały próbę czasu, miało w zwyczaju, niezależnie od okoliczności, pozytywnie odpowiadać na emocjonalne zaczepki partnera. Dla kontrastu – wśród par, które w codziennych sytuacjach ignorowały się lub nieświadomie atakowały (jak widać na powyższym przykładzie, nie musiały nawet się kłócić czy wyzłośliwiać) po kilku latach wciąż była razem zaledwie 1/3.
Diamonds are girls' best friends?
Kilka lat temu portal Buzzfeed zapytał czytelników o drobne gesty, które sprawiają, że czują się kochani przez drugie połówki. Lwia część odpowiedzi mówiła o drobnych prezentach – paczce ulubionych żelków ukochanej ukrytych w sekretnej szafce na wypadek, gdyby nieoczekiwanie dopadła ją chandra czy kulce kauczukowej z automatu z pobliskiego supermarketu, kupowanej zawsze w drodze powrotnej ze sklepu. Jeśli nie jesteście w związku z krypto blacharą/snobem na wasz związek lepszy wpływ będą miały częste, drobne prezenty, niż te kosztowne dawane dwa razy w roku – z okazji Świąt i urodzin.
Tu nie chodzi o rzut za 3 punkty w obręcz gustu i wydawanie krocia, ale o sygnał „myślę o tobie”, łamany na „chcę ci sprawić przyjemność”. Metaforycznie – milej dostawać nieprzydatny diamencik raz dziennie, niż niepraktyczny diadem zawierający 365 takie diamenciki raz w roku. Oczekiwania w stosunku do rzadko otrzymywanych prezentów rosną. Ucieszyć mogą zwykłe skarpetki z zabawnym wzorkiem, albo ulubiony miesięcznik.
Najpiękniejsza w świecie bez dwóch zdań
Wszyscy jesteśmy trochę jak szczeniaczki. Żądni głasków i uwagi. A żeby żaden szczeniaczek nie musiał owych głasków szukać gdzie bądź, najlepiej mieć składzik w domu. Sytuacja wyjściowa przy wchodzeniu w związki przedstawia się najczęściej podobnie – kochamy się, lubimy, szanujemy i uważamy za atrakcyjnych. Powtarzanie deklaracji jest jednak nie do przecenienia. Zapewnienia o mocy afektu budują poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza u kobiet . Jeśli chcesz zminimalizować częstotliwość zapytania „Ale kochasz mnie?”, zamiast przewracać oczami z hasłem „Ile można pytać o to samo” wyjdź z inicjatywą prywatną. Bo pytać można w nieskończoność, przecież to najważniejsze pytanie na świecie.
W kwestii pochwał i komplementów (na które łaszą się podobno głównie panie) – nie trzeba od razu wygłaszać inwokacji naszpikowanych epitetami. Subtelna prezentacja z gatunku „A to moja przepiękna żona, o której tyle ci opowiadam” czy „Marek, najzabawniejszy facet, jakiego znam, a przy okazji mój chłopak” połechcą ego w dwójnasób. A że poprawna odpowiedź na pytanie „Grubo wyglądam?” jest tylko jedna, nie trzeba instruować żadnego mężczyzny, który był kiedyś w związku.
Frère Jacques, Frère Jacques
Że należy mówić „Dzień dobry” i „Do widzenia” uczymy się już jako kilkulatkowie. Odpowiednie powitania i pożegnania są jednak ważne nie tylko z punktu widzenia dobrego wychowania, ale także dla utrzymania bliskości w związku. Rano wstajesz po trzech budzikach i absolutnie nie masz już czasu na żadne buziaki, a popołudniu nie chce ci się ruszyć tyłka sprzed telewizora, żeby powitać wracającego później z pracy partnera w drzwiach? Pewnego dnia możesz obudzić się i stwierdzić, że w gruncie rzeczy sypiasz z wrogiem, a mieszkasz z obcym.
W miarę wchodzenia w relację budujemy bliskość nie tylko emocjonalną, ale i fizyczną, jednak jak każdy nawyk musi być podtrzymywana, żeby wciąż wydawała się czymś naturalnym. Nie siądziesz własnemu ojcu na kolanach bez oporów, jeśli nie robiłaś tego od piętnastu lat. Podobne opory mogą wykluć się z czegoś, co wydawało się czymś tak niewinny jak niechęć do budzenia wstającego godzinę później partnera. Warto czule witać się i żegnać. To mimowolna deklaracja, że to w tym towarzystwie pragniemy zaczynać i kończyć dzień, areligijna, ale uświęcona jutrznia i nieszpory.
Wild thing
W związkach kłócimy się przeważnie o pieniądze albo o seks. Poza niechęcią do dziwnych fetyszy, jak knismolagnia (satysfakcja seksualna osiągana przez łaskotanie partnera) czy nasolingus (lizanie nosa) najczęściej kłócimy się o jego brak. O wymówki nietrudno – nieogolona lewa łydka, stres, niedobór snu, dzieci za ścianą czy klasyczna migrena przychodzą w sukurs tym, którym zbywa na kreatywności. Tymczasem regularny seks w związku jest bardziej niż istotny dla utrzymania wysokiego stopnia zadowolenia z tegoż (związku, nie seksu).
Z danych zbieranych dzięki aplikacji Happify wynika, że najszczęśliwsze pary na igraszki znajdują czas minimum trzy razy w tygodniu. Co prawda można spekulować czy pierwsze było poczucie zadowolenia ze związku, które przełożyło się na większą chęć do zbliżeń, czy to częstsze stosunki powodują poczucie spełnienia w relacji. Faktem jest jednak, że regularny seks z drugą połówką podnosi aż o 55% poczucie osobistego szczęścia, a kochankowie myślą o sobie ciepło aż o 44% częściej w porównaniu do par stroniących od zbliżeń. Słowem – same profity.
Pierwsza para
Terapeuci ich nienawidzą! Wymyślili jeden prosty i darmowy sposób na poprawienie zadowolenia ze wspólnie spędzanego czasu! Kliknij, żeby go poznać!
No a skoro już kliknęliście – chodzi o trzymanie się za ręce. Gest na wskroś symboliczny, z jednej strony podkreślający, że ci tu oto dwoje są razem i chcą o tym poinformować otoczenie, a z drugiej strony chwyt bardzo egalitarny. Kiedy trzymamy się za ręce nikt nikogo nie prowadzi i nikt się na nikim nie uwiesza, to podkreślenie partnerstwa. W ten sposób można wspierać się i komunikować w sytuacjach, w których nie można czy nie wypada mówić. Niewinne trzymanie się za ręce buduje poczucie wspólnoty dwóch osób, zwraca ich uwagę na więź i o niej przypomina. W zerówce para to właśnie dwie osoby trzymające się za ręce.