
Reklama.
Pawłowicz już na początku wpisu stwierdziła, że Donald Tusk porzucił Polskę "dla wysokopłatnej funkcji ciecia w zagranicznej instytucji”, jak nazwała stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. "(…) przedłużył ją wbrew stanowisku Polski i trwa tam jako przedstawiciel maltańsko-niemiecki" – komentowała.
Posłanka PiS stwierdziła też, że Donald Tusk jest "wplątany w zbrodnie zdrady stanu, zdrady swojego państwa". "A skąd ta pewność, że gdyby tę funkcję objął, znowu nie przehandlowałby Polski za jakieś większe srebrniki?" – kontynuowała Pawłowicz, tym razem posługując się retoryką biblijną. Posłanka uznała również, że przewodniczący Rady Europejskiej jest "wynarodowiony z polskości", "skompromitowany jako tchórz smoleński", a poza tym to "kłamca". Takich sformułowań, w tym bardziej dosadnych, padło więcej.
Mało? Posłanka PiS dopiero się rozkręcała. "D. Tusk? Co najwyżej haratanie w gałę, cygara, przebieżki z obstawą i samoopalacz. Na Malcie. I z zakazem zbliżania się do polskich granic. Bo w Polsce - to tylko Cela+" – dodała jeszcze Krystyna Pawłowicz.
Tymczasem kwestia ewentualnego kandydowania Tuska na prezydenta podnoszona jest coraz częściej. Wczoraj z okazji urodzin przewodniczącego RE wypowiadał się na ten temat Grzegorz Schetyna. – Wydawało mi się, że to wszystko jest takie naturalne, że to jest bardzo dobrze napisane przez los. Donald Tusk skończy w grudniu 2019 roku kadencję w Brukseli, to będzie 4 miesiące przed wyborami prezydenckimi. Jeżeli wyraziłby taką wolę (…), byłby najlepszym kandydatem opozycji na urząd prezydenta – mówił przewodniczący PO na briefiengu prasowym w Poznaniu.