"Słońce Peru" ciągnie się za Tuskiem, choć od pamiętnej podróży ówczesnego premiera Polski do Ameryki Południowej minęło już niemal 10 lat. Za Andrzejem Dudą tak samo może ciągnąć się Meksyk. "Meksykańska podróż życia, #Słońce Meksyku" – kpią już internauci. W dodatku pierwsza w historii oficjalna wizyta polskiego prezydenta w tym kraju i od razu modlitwa, kwiaty pod pomnikiem JPII, niemal atmosfera pielgrzymki. Już padają pytania, kto za to płaci. Co Polska może zyskać dzięki tej historycznej wizycie?
Śmiali się i wytykali Tuskowi Peru, dokąd udał się w 2008 roku na szczyt Unia Europejska - Ameryka Południowa. I gdzie został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Słońca Peru, najwyższym odznaczeniem peruwiańskim. – Jest ono uhonorowaniem wieloletniej przyjaźni polsko-peruwiańskiej oraz podziękowaniem za zaangażowanie dziesiątek Polaków w budowę niepodległości Peru – mówił wtedy Donald Tusk. Bezlitośnie komentowano jednak w Polsce i to odznaczenie, i samą podróż szefa rządu do Peru. Emocje były ogromne, "Słońce Peru-mistrz bajeru" – niemal krzyczano pod adresem Tuska.
"Za te pieniądze można nakarmić 150 tysięcy dzieci" Jacek Kurski, dziś prezes TVP, otwarcie zarzucał wtedy Tuskowi, że pojechał na wakacje, a jego wyjazd do Peru to przykład tego "jak bimba sobie rząd". – Wyjazd premiera Donalda Tuska do Peru to wakacje, na które premier nie zasłużył – kpił Kurski, a inni posłowie PiS wyliczali, że podróż Tuska o Ameryki Łacińskiej kosztowała Polskę ponad 1,5 mln zł. "Za te pieniądze można nakarmić 150 tysięcy dzieci" – takie padały argumenty.
I teraz mamy Meksyk Andrzeja Dudy. Internet łatwo nie zapomina i już kpi. "Było Słońce Peru jest Słoneczko Meksyku" – zgryźliwość, którą karmiono Tuska, pod adresem prezydenta, wróciła teraz niemal ze zdwojoną siła.
Internauci ironizują, że przez pół roku prezydent jeździł na nartach, teraz przyszedł czas na opalanie. Że ruszył "program wakacje+". Że "w kolejnym odcinku "Na kolanach przez świat" prezydent #Duda zabiera nas do Meksyku". "A tam też są stoki narciarskie?" – pytają. Tej ironicznej oceny nie brakuje również na prawicowych portalach.
"Polacy współtworzyli kulturę Meksyku"
Szumnie w ostatnich dniach zapowiadano tę wizytę prezydenta. Z mocnym podkreśleniem, że to pierwsza w historii polskiej głowy państwa w Meksyku. W dodatku w momencie, gdy za chwilę, w przyszłym roku będziemy obchodzić 90. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych.
W 1963 roku był tu Józef Cyrankiewicz. W 1998 roku premier Jerzy Buzek. W 2004 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przyjechał tu na szczyt Ameryki Łacińskiej i Unii Europejskiej. Do dziś na stronie prezydent.pl znajduje się notatka z tamtej wizyty. Czytamy w niej:
Z wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego
Prezydent RP wziął udział w oficjalnym śniadaniu wydanym przez Prezydenta Meksykańskich Stanów Zjednoczonych na cześć Szefów Delegacji uczestniczących w III Spotkaniu na Szczycie oraz odbył cykl spotkań bilateralnych. Wieczorem Prezydent RP wziął udział w obiedzie wydanym przez Prezydenta Meksyku V. Foxa na cześć Szefów Delegacji uczestniczących w III Spotkaniu na Szczycie. Czytaj więcej
Ale wizyty oficjalnej, jak teraz Dudy, nie było. Tym bardziej wydaje się ważna.
Sam Andrzej Duda, podczas spotkania z meksykańską Polonią, podkreślił, że jest pierwszym prezydentem RP, którzy tu przybył w tym charakterze. Odznaczył kilku Polaków, w tym m.in. polskiego pianistę i powiedział: – Dziś z dumą możemy mówić, że Polacy współtworzyli przez setki lat kulturę Meksyku i tworzą ją do dzisiaj.
"Nic nie wiem na temat wizyty Andrzeja Dudy"
Dzwonię do kilku politologów i żaden z nich nic nie wie na temat wyjazdu prezydenta RP do Meksyku. Nic nie słyszał, nic nie widział albo nie chce komentować. – Śledziłem wybory we Francji. Nic nie wiem na temat wizyty Andrzeja Dudy w Meksyku. Zupełnie nie wiem, po co tam pojechał – mówi nam jeden z ekspertów.
Kolejny to samo. Nic nie wie, że to historyczna wizyta polskiego prezydenta. Odsyła do innych, może wiedzą lepiej. – Od pewnego czasu nie śledzę wizyt prezydenta, to strata czasu. Prezydent Andrzej Duda jest postacią nieistotną w polskim życiu politycznym – mówi wprost prof. Roman Kuźniar.
To trochę smutny obraz tak ważnej, historycznej wizyty polskiego przywódcy. Tym bardziej, że od samego początku wizyta ta bardziej przypominała pielgrzymkę niż oficjalną wizytę głowy państwa i tak przez wielu Polaków w kraju jest postrzegana. "To nie żadna pielgrzymka ani wycieczka za pieniądze podatnika", "Pierwszy ministrant RP" – to wpisy na twitterowym profilu Kancelarii Prezydenta. I jest ich bardzo dużo.
Wizyta w parafii pallotyńskiej w Tenango del Aire, którą prowadzą polscy księża, udział w mszy św. z okazji Święta Bożego Miłosierdzia, spotkanie z biskupami – od tego wszystko się zaczęło. Internet obiegły potem zdjęcia modlącej się pary prezydenckiej, a TVP Info informowało, że prezydent otrzymał od pallotynów obraz Jezusa Miłosiernego wykonany przez więźniów z Puebli. Była też wizyta w Bazylice Matki Boskiej z Guadalupe, kwiaty pod pomnikiem Jana Pawła II.
I nic to, że będzie jeszcze spotkanie z prezydentem Meksyku, wizyta w Senacie i polityczne honory. "Pan Prezydent powinien zostać misjonarzem obserwując jakie kraje odwiedza i w jakim celu" – taki komentarz pojawił się nawet na stronie TVP Info.
Najważniejsze są inwestycje
Prezydent, podobnie jak Tusk w Peru, zabrał ze sobą do Meksyku grupę biznesmenów, a jego doradcy przekonywali, że chodzi głównie o gospodarkę i inwestycje w Meksyku. Nie jest to zatem wizyta wyłącznie polityczna. najważniejszy jest biznes oraz inwestycje. Po to prezydent tam pojechał. "Głównym celem jest wspieranie polskiego biznesu, polskiej gospodarki, polskich firm, które mogą się otworzyć na rynek meksykański i mogą na ten rynek wejść" – tak przed wyjazdem zapowiedział Andrzej Duda.
Mają one ułatwić polskim firmom działanie na rynku meksykańskim. I nie tylko. Mają w ogóle – jak słyszymy przy okazji – rozpocząć cykl wizyt prezydenta za granicą, które będą promować polskie przedsiębiorstwa za granicą.
"Następna podróż na Wyspy Wielkanocne"
I oby ułatwiły. Bo "Słońce Meksyku" jeszcze długo może ciągnąć się za prezydentem. Już dziś kpin nie brakuje nawet na prawicowych portalach. "Rodzi nam się kolejne Słoneczko Azteków" albo : "Następna podróż na Wyspy Wielkanocne. Główny cel - wspieranie polskiego biznesu na tamtejszym rynku" – to komentarze z portalu wPolityce.pl. Nawet tu nie brakuje porównań do słynnej podróży życia Tuska.
Z jedną tylko różnicą. Tuska w Limie nie witano pod ambasadą tak, jak prezydenta Dudę w Meksyku. Tu o tym pisaliśmy. Jak rozległy się okrzyki "demokracja już" i "precz z kaczorem". Z Tuska tak nie było.