Szok i niedowierzanie. Prawdziwy cud. Biskupi rzymskokatoliccy doszli do wniosku, że nacjonalizm jednak nie jest fajny, a patrioci płacą podatki. Zewsząd płyną brawa i wyrazy i uznania za ich spóźnione dojście do tej oczywistej oczywistości. Jest jednak pewien mały problem, a mianowicie rzeczywistość. To biskupi latami przytulali nacjonalistów z transparentami typu "śmierć wrogom ojczyzny" i dzielili Polaków na prawdziwych i nieprawdziwych. Teraz, po serii sondaży coraz bardziej niekorzystnych dla PiS, biskupi próbują udawać, że z nacjonalizmem, któremu błogosławili, ani z PiS-em, nie mają nic wspólnego.
Te peany rozlegające się za każdym razem, gdy biskupi wygłoszą jakiś zdroworozsądkowy pogląd, to naprawdę fascynujący fenomen. Czyżbyśmy już tak przyzwyczaili się do ich tekstów o "lgnących dzieciach" (Michalik) i "białych zamykanych w rezerwatach" (Jędraszewski), że wpadamy w ekstazę zawsze, gdy powiedzą coś zgodnego ze zdrowym rozsądkiem?
Oczywista oczywistość
Jak by to delikatnie ująć: ogłoszenie, że nacjonalizm jest zły, nie jest przełomowym odkryciem. Wystarczy dowiedzieć się o incydencie nazywanym II wojną światową. Tymczasem grono starszych panów otrzymuje brawa jak za odkrycie Ameryki, niczym pięciolatka, która właśnie nauczyła się wiązać buty.
Związani z hierarchami komentatorzy rozpływają się w zachwytach, ale także część internautów jest pełna podziwu z powodu czegoś, co powinno być normą. "Nareszcie", "obudzili się!" – piszą ludzie w internecie. Nie nareszcie - za późno. Nie obudzili się – popatrzyli na topniejące notowania partii rządzącej, której robią kampanię wyborczą na ambonach i postanowili wymiksować się z brunatnego interesu, bo zamiast korzyści zaczyna przynosić im straty. Nie obrażajmy inteligencji hierarchów robiąc z nich dzieci we mgle.
Święty nacjonalizm
Przecież to księża rzymskokatoliccy rokrocznie zapraszają nacjonalistów do Częstochowy, gdzie z otwartymi ramionami przyjmują wygolonych młodych mężczyzn z transparentami typu "śmierć wrogom ojczyzny". To oni przeraźliwie długo tolerowali Międlara, który jako kapłan przewodniczył zlotowi nacjonalistów w białostockiej katedrze. To oni wreszcie, tak elokwentnie apelujący w liście o pojednanie i społeczną solidarność, dzielą Polaków. Poniżej tylko jeden z wielu przykładów.
To oni też wreszcie milczą jak zaklęci, gdy w imieniu ich religii nacjonaliści terroryzują widzów w teatrach wystawiające nieprawomyślne sztuki. Warto o tym pamiętać, gdy piszą o miłości, życzliwości i odpowiedzialności. Ładne słowa nic nie kosztują, o ile do ich napisania nie wynajęło się ghost writera. Biskupów i księży – zgodnie z tym co mówi ich święta księga – poznajemy po owocach, a jakie są, każdy widzi.
Przyzwoitość
To miło, że biskupi zachęcają do patriotyzmu czasów pokoju – płacenia podatków, dbania o otoczenie. Znowu jednak nie jest to nic rewolucyjnego. Kilka lat przed hierarchami o takim patriotyzmie mówił poseł Janusz Palikot. Dobrze, że można dojść choćby do częściowo wspólnych wniosków z perspektywy teistycznej (wyznaniowej) i humanistycznej.
Ciekawie czyta się list biskupów o patriotyzmie. Najbardziej interesujące są jednak nie rzeczy, które mówią, ale te, o których milczą, np. udział biskupów rzymskokatolickich w Targowicy przeciwko zbyt równościowej Konstytucji 3 Maja (dziś pewnie nazwaliby ją genderową) i potępienie przez papieży polskich powstań narodowowyzwoleńczych. A podobno prawda ma nas wyzwolić.
"Głos polskich hierarchów przychodzi dziś w momencie, bardzo gorącego sporu politycznego. Z pewnością politycy uznają, że to nie jest apel do nich tylko do ich politycznych przeciwników" – pisze w swojej laurce na łamach "Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński. Tymczasem biskupi, jako wspólnicy nacjonalistów, są ostatnimi by kogokolwiek pouczać, z politykami włącznie. Wszak duchowni otwarcie włączyli się w kampanię wyborczą po stronie PiS, a ich ambony to miejsce, w którym głoszą partyjną propagandę.
Swoje apele biskupi powinni skierować do siebie, a ich refleksja powinna stać się autorefleksją, jeśli na serio chcieliby coś zrobić z nacjonalizmem. Ale przecież nie chcą tego zrobić. Widzą po prostu, że sytuacja polityczna się zmienia i chcą uchodzić za tych, którzy zawsze siedzieli okrakiem na barykadzie, a nie angażowali się po stronie konkretnych środowisk i partii. Nie przemawia przez nich miłość bliźniego, lecz strach i nadzieja na to, że gładkimi frazesami wywołają społeczną amnezję w sprawie swoich czynów. Czy im się to uda?
W niedzielę przed lubelskim kościołem pw. Miłosierdzia Bożego na Nałkowskich zbierano podpisy poparcia pod kandydaturą Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. To nie pierwszy przypadek, kiedy proboszcz tej parafii robi z niej teren politycznej agitacji. Rzecznik kurii twierdzi, że każdy proboszcz ma autonomię.Czytaj więcej
bp Stanisław Napierała
biskup kaliski, sierpień 2015
Jest wiele spraw, które w nas Polakach, PRAWDZIWYCH [podkr. aut.] Polakach, ludziach odpowiedzialnych sprawia smutek i niepokój. Widzimy jak zło jest potężne, jak jest zorganizowane po to, aby deprawować nawet najmłodszych. To jest diabelskie, zorganizowane, nie tylko u nas w kraju, ale w Europie, w świecie.Czytaj więcej