
Reklama.
– Podjęliśmy decyzję jako wnioskodawcy, żeby ten projekt wycofać w tej chwili z parlamentu. Dzisiaj takie pismo do marszałka Sejmu będzie skierowane – poinformował Jacek Sasin na konferencji prasowej zorganizowanej w piątkowe przedpołudnie. Poseł Prawa i Sprawiedliwości nie ukrywał, że do zrobienia kroku wstecz partię rządzącą zmusił silny opór społeczny w tej sprawie.
– Mamy przekonanie o tym, że ten projekt budzi dzisiaj bardzo dużo emocje, które były również z powodów politycznych podsycane przez opozycję – mówił Sasin. I utyskiwał, że forsowany przez niego projekt musi trafić do kosza przez "wprowadzanie do obiegu informacyjnego bardzo wielu nieprawdziwych informacji, które dotarły do części mieszkańców". Walkę podwarszawskich samorządów o przetrwanie nazwał on "akcją dezinformacyjną".
Jednocześnie Jacek Sasin wyraźnie podkreślił, że dzisiejsza decyzja nie oznacza, iż PiS całkowicie porzucił plany zmian granic stolicy. W przyszłości kontrowersyjny projekt ma jednak wrócić jako projekt rządowy i w związku z tym ma być znacznie lepiej konsultowany.
Przypomnijmy, iż gorąca dyskusja nad powiększeniem Warszawy na dobre rozpętała się na początku roku. Przedstawiony wówczas projekt zakładał wielki rozmach w metropolizowaniu polskiej stolicy. Liczba ludności z obecnych ponad 1 mln 744 tys. 300 mieszkańców miała wzrosnąć aż do ponad 2 mln 603 tys. 600. Jeszcze większe wrażenie projekt robił na mapie. Rzucało się w oczy, że osoby mieszkające na rubieżach "wielkiej Warszawy" miałyby do centrum miasta kilkadziesiąt kilometrów.
Pomysł, którego twarzą stał się Jacek Sasin szybko obwołano kuriozalnym. Sprzeciwili mu się liczni podwarszawscy samorządowcy i mieszkańcy miasteczek, które "dobra zmiana" chciałaby wciągnąć w granice Warszawy. Najdobitniej opór przeciwko pomysłom władzy zaznaczono w Legionowie, gdzie rozpisano referendum lokalne w tej sprawie. Przeciwko dołączeniu do stolicy zagłosowało ponad 94 proc. legionowian. Wkrótce podobne referenda miały zostać zorganizowane w kilku innych miejscowościach.