Mini już nie takie mini. Zaskoczyło mnie, jak praktyczny może być Countryman, który w środku wygląda jak... dyskoteka
Michał Mańkowski
04 maja 2017, 08:49·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 maja 2017, 08:49
To nie jest samochód, który kupujesz przypadkowo. Musisz być na niego bardzo – kolokwialnie mówiąc – nagrzany. Niepodrabialny design zarówno na zewnątrz, jak i w środku, charakterystyczne właściwości jezdne to coś, co od zawsze charakteryzuje Mini. Jednak czasy, gdy Mini to jedynie małe przecinaki już dawno minęły. Poznajcie Countrymana, który z definicją bycia autem rozmiarów "mini" ma wspólną chyba tylko nazwę i logo.
Reklama.
Podczas testów motoryzacyjnych jest pewna prawidłowość. Na konkretne modele samochodów nie zwracasz uwagi do czasu, aż sam nimi nie masz okazji jeździć. Zwłaszcza w przypadku mniej oczywistych modeli. Pierwszy raz zauważyłem to w przypadku „kosmicznej” Hondy Civic. Teraz – przy okazji jazdy Mini – miałem dokładnie to samo wrażenie. Nagle okazuje się, że Warszawa jest wręcz zalana tymi charakterystycznymi samochodami. Widzę je i na parkingu, i na ulicy w mieście, i na obwodnicy. To oczywiście tylko wrażenie, ale przy okazji okazało się, że posiadacze Mini to jedna z tych grup, która „rozumie się bez słów”. Auto jest na tyle nietypowe, że minięcie się z drugim Mini prawie zawsze wiąże się z kiwnięciem głową lub porozumiewawczym spojrzeniem.
Countryman to crossover marki Mini, łączy w sobie cechy charakterystyczne dla kilku typów nadwozia. To pierwszy model Mini, który miał komplet drzwi. Wcześniej były tylko 3-drzwiówki. Sam Countryman dla chętnych jest dostępny także i w tej 3-drzwiowej wersji (Paceman), ale bez przesady. Nie po to kupuje się większe Mini, żeby znów męczyć się z mniejszą ilością drzwi.
Tego designu nie da się podrobić. Jeśli tylko ktoś kiedyś słyszał o Mini, rozpozna ten model bez żadnych wątpliwości. Choć jest wyraźnie większy od najbardziej znanych Cooperów, to nie stracił nic ze swojej wdzięczności i charakterystycznego kształtu. To samochód zdecydowanie kobiecy, choć jako facet za kółkiem na ulicy nie czułem potrzeby chowania się za kierownicą, gdy stałem na światłach. Bawiąc się konfiguratorem i kolorystyką można z niego ulepić sobie coś naprawdę wyjątkowego i wyróżniającego. Nie jest nijaki, a te wszystkie małe akcenty sprawiają, że chcąc nie chcąc zawieszamy na nim wzrok.
Kilka znajomych kobiet, z którymi miałem okazję o nim rozmawiać, było po prostu zachwyconych. Podczas robienia zdjęć zaczepiła mnie także grupka bawiących się obok dzieciaków, którzy stwierdzili, że "to super bryka". Co jest o tyle ciekawe, że zazwyczaj takie określenia były przez tę grupę wiekową zarezerwowane raczej dla sportowych „supersamochodów”. Każde Mini budzi pozytywne emocje i uśmiech na twarzy. W tym krwistoczerwonym kolorze już w ogóle nie sposób go przegapić.
Do tej pory myśląc o Mini, słowo „praktyczny” lub „codzienny” na pewno nie były tymi, które pierwsze przychodziły nam na myśl. O ile w ogóle przychodziły. Countryman to właśnie odpowiedź na to zapotrzebowanie i rosnący segment tzw. miejskich crossoverów. Jest szeroki i wizualnie spory. W przypadku Countrymana musisz nieco zmienić swoje myślenie o Mini, bo to naprawdę auto, które nadaje się do normalnego funkcjonowania. Przekonałem się o tym w praktyce, o czym za chwilę.
W środku natomiast dostajemy to, z czego najbardziej zapamiętałem Mini Coopera po ostatnim teście. Zestaw dyskotekowy z lat 90. Poważnie, stylistyka, kolorystyka, kształty, przyciski – wewnątrz Mini można poczuć się jak na dyskotece z lat 90. Trochę przaśnie, trochę kiczowato, ale generalnie konsekwentnie w jednym klimacie. Środek wywołuje mieszane uczucia, ale na moment zatyka każdego, kto po raz pierwszy tam wsiądzie. Nie jest to, czego się spodziewasz, ale gdy po chwili poskładasz to wszystko w całość, jak najbardziej trzyma się to kupy i pasuje do wizerunku Mini.
Króluje tutaj gigantyczny okrągły ekran na środku deski rozdzielczej. Wokół niego mamy co chwilę zmieniające kolor obramowanie. Zielony, pomarańczowy, fioletowy, czerwony, żółty. Sporo tego. Co ciekawe, zmienia kolorystykę także podczas parkowania gdy np. zbliżamy się do przeszkody. Jak można się domyślić, kolor czerwony oznacza, że jesteśmy już zdecydowanie zbyt blisko czegoś. Poniżej mamy serię przycisków do samego włączenia samochodu, jak i jego obsługi. Niektóre z nich to zwykłe „klikacze”, ale jest też kilka nietypowych, które wyglądają jak przełączniki w samolocie.
Przez to wszystko wnętrze jest nieco skomplikowane, więc połapanie się w płynnej obsłudze zajmuje chwilę czasu. Momentami jest nieco zbyt plastikowo. Kierownica jest zaskakująco duża i solidna. Countryman śmiało może pełnić rolę rodzinnego samochodu, choć raczej dla rodziny z max dwójką dzieci. Miejsca jest naprawdę wystarczająco i do siedzenia, i do przewożenia rzeczy. Akurat trafiło na weekend, podczas którego robiłem większe zakupy. Ilość naprawdę dużych pudeł, kartonów, blatów, które udało mi się wcisnąć po złożeniu tylnej kanapy była naprawdę zaskakująca. Weszła tam nawet pralka zapakowana w karton. Mini Countryman jak na Mini naprawdę jest praktyczny – potwierdzone info.
Mini Countryman jest dostępny w czterech wersjach. Cooper (od 111 800 zł), Cooper D (124 000 zł), Cooper S (128 400 zł) i Cooper SD (144 800 zł). To ceny za „podstawę”, dobierając serię wizualnych i technologicznych dodatków ostateczna kwota będzie wyższa. Model, który widzicie na zdjęciach to S-ka z 2litrowym silnikiem o mocy 192 koni mechanicznych, automatyczną skrzynią biegów i napędem na cztery koła. Do pierwszej setki rozpędza się w 7,5 sekundy, czyli całkiem całkiem.
Na papierze wszystko wygląda obiecująco, w rzeczywistości jest trochę mniej dynamicznie niż mogłoby się wydawać. Auto wydaje dźwięk, jakby „zbierało się” nie wiadomo jak, tymczasem nie ma tutaj frajdy z gokartowej jazdy, z której słynie przecież Mini. Serce boli też trochę, gdy spojrzy się na wskaźnik spalania. Po 5 dniach miejskiej jazdy komputer okazywał 12l/100km co jak na miejskiego crossovera jest wynikiem mało atrakcyjnym.
Mini Coutryman to bardzo ciekawa propozycja dla kogoś, kto jest już nieco znudzony innymi autami. To samochód, który przyciąga wzrok, ale z zupełnie innego powodu niż wszystkie inne „supersamochody”. Widzę go raczej jako samochód dla kobiety, ale nie byłbym zaskoczony, widząc jak dobrze odnajduje się w nim także mężczyzna. Nadaje się zarówno do codziennej jazdy w mieście, jak i pozamiejskiego wyjazdu na krótszy urlop. Nie tylko w dwie osoby.