By artysta zarobił średnią pensję, ktoś musiałby słuchać jego piosenek... co sekundę. Oto prawda o zarobkach piosenkarzy
By artysta zarobił średnią pensję, ktoś musiałby słuchać jego piosenek... co sekundę. Oto prawda o zarobkach piosenkarzy Fot. YouTube.com/ Tomek Lipiński
Reklama.
"Żeby zarobić 1 dolara USA (przed opodatkowaniem), muszę mieć 2326 odsłuchań na Spotify. Dla tysiąca dolarów miesięcznie (ok. 3900 PLN) trzeba mieć dokładnie... 2325581 odsłuchań, co daje w zaokrągleniu... 77520 dziennie, czyli... 3230 w ciągu godziny, czyli prawie... 54 na minutę" – wylicza Tomek Lipiński, twórca takich przebojów jak "Jeszcze będzie przepięknie" z zespołem Tilt, "To co czujesz, to co wiesz" z Brygadą Kryzys, czy "Nie pytaj mnie" solo. Na scenie jest obecny od lat 70' i wciąż nagrywa nowe płyty.
Ale wiadomo – dziś sprzedaż płyt to nie to samo co 20-30 lat temu i artyści muszą się liczyć z tym, jakie są warunki. A te warunki dyktuje m.in. Spotify. One zaś są takie, że nawet największym twórcom w Polsce ciężko cokolwiek na tym zarobić.
Tomek Lipiński

Co sekundę z małym haczykiem ktoś musiałby odsłuchać piosenkę, żebym miał coś na kształt polskiej średniej pensji (aktualnie 4277,32 PLN brutto) pod warunkiem, że byłbym jedynym autorem i tekstu, i muzyki. Przy dwóch autorach – co pół sekundy. Bogacić się mają bogaci. System jest tak ustawiony, żeby na streamingu zarabiał tylko światowy Top Ten. No i oczywiście dostawcy.

– Przykre, zwłaszcza biorąc pod uwagę Pański wkład w kształtowanie polskiej sztuki, naszych gustów i wrażliwości. Chciałoby się zacytować "jeszcze będzie przepięknie", ale to chyba zbyt ryzykowne... – skomentowała jedna z fanek Lipińskiego.
O tym, że artyści na streamingu powinni zarabiać więcej, mówi się nie od dziś. Amerykańska piosenkarka pop Taylor Swift już parę lat temu alarmowała, że ten system jest nieuczciwy. Nie brakuje artystów, którzy wręcz bojkotują Spotify – tak zrobiła dwa lata temu Adele, postanawiając, że jej płyta nie trafi do streamingu.