Unia chce wprowadzić jednolite zgłaszanie patentów dla wszystkich krajów. Będzie trzeba to robić w językach angielskim, niemieckim i francuskim. W mediach wrze, ekonomiści biją na alarm. Zyskają na tym wielkie koncerny, małe przedsiębiorstwa mogą upaść.
Patent to prawo do wyłącznego korzystania w sposób zarobkowych z wynalazku przez określony czas na terenie danego kraju. CZYTAJ WIĘCEJ
Eksperci w większości są przeciwni takiemu rozwiązaniu. Ostrzegają, że zaszkodzi ono polskiej gospodarce, wykończy małe i średnie firmy, a skorzystają na nim tylko wielcy międzynarodowi gracze. Dotychczas patent na daną technologię w Polsce obowiązywał tylko terenie naszego kraju. Ktoś za granicą mógł u siebie opatentować to samo. Aby rozszerzyć ochronę poza granice swojego państwa, trzeba było skorzystać z Międzynarodowej Światowej Organizacji Własności Intelektualnej.
Oczywiście, porozumienie ma też swoje dobre strony. Jego cel jest szczytny, będzie można za jednym zamachem opatentować coś na terenie Unii i cieszyć się ochroną prawną na tym obszarze. Ale co z tego będzie miała Polska?
– W tle tej umowy jest ACTA, przygotowywano je równocześnie – wyjaśnia Krzysztof Szubert, ekspert z Business Centre Club. – Umowa ta ma wprowadzić jednolity sąd patentowy w krajach członkowskich. W teorii ma za zadanie uporządkować poruszaną przez siebie kwestię – mówi Krzysztof Szubert. Jednak ma też ona swoje ciemne strony. – Nasza gospodarka jest za mała, żeby coś takiego udźwignąć. Pod względem technologicznym gramy w jednej lidze z Rumunią i Bułgarią. To nas może zrujnować – tłumaczy.
Diametralna różnica
Doświadczymy dużej dysproporcji. – Dla przykładu, w Niemczech obowiązuje około 50 polskich patentów, a niemieckich w Polsce jest przeszło 13 tysięcy. Wytwórcy skarpetek, długopisów, komputerów będą mieli spory problem – tłumaczy Krzysztof Szubert. – Przypuśćmy, że ktoś ma opatentowaną jakąś technologię. Wtedy będzie mógł w spokoju nadal działać. Jeśli jednak ktoś wytwarza ołówki na swój sposób, bez wcześniejszego udokumentowania, może dojść do sytuacji, w której nie będzie wiedzieć, że używa zastrzeżonej gdzieś technologii – tłumaczy. Zaznacza też, że nawet właściciel bistra z goframi, jeśli ujednolici się patenty, będzie musiał przekopywać się przez wiele dokumentów, żeby sprawdzić, czy wcześniej taki pomysł nie powstał. Do tego dojdzie podatek. Jeśli nastąpi jakieś naruszenie, właściciel poniesie ogromne koszty, związane z procesowaniem się za granicą, prawnikami, tłumaczeniami.
Gorzej niż ACTA
Polski PKB nabijają małe i średnie przedsiębiorstwa. A to w nich najbardziej uderzy ta umowa. Skorzystają na niej tylko wielkie koncerny, które patentują, co tylko mogą. Skutki mogą być opłakane, zdaniem ekspertów gorsze niż ACTA. – Ta walka z piractwem nie była tak groźna, dotyczyła sfery niematerialnej, a pieniądze przecież wszyscy liczą. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w umowie jest zostawiona "furtka". Wielkie światowe koncerny, amerykańskie, japońskie będą również będą mogły przyłączyć się do europejskiego jednolitego sądu patentowego. A wtedy sytuacja będzie naprawdę niewesoła. Samsung rocznie patentuje więcej rozwiązań technologicznych niż wszystkie polskie firmy razem wzięte – tłumaczy Krzysztof Szubert.
Ministerstwo jeszcze nie podjęło decyzji w sprawie nowej umowy. Waldemar Pawlak i Michał Boni dostali listy otwarte od ekonomistów, wyjaśniające płynące z niej zagrożenie. Eksperci sugerują, by wziąć przykład z Włoch, które są jednym z czołowych producentów nowych technologii, a szybko się z negocjacji wycofali. Podobnie Hiszpania. – Powiedzmy sobie szczerze, umowa jest ułożona pod wielkie koncerny – mówi ekspert.
– Żeby zreformować kwestię patentów, trzeba najpierw uporządkować chaos, jaki mamy w naszym prawie. Należy uprościć parę spraw, a potem myśleć nad podpisywaniem umów międzynarodowych, z graczami mocniejszymi niż my – kwituje Krzysztof Szubert.
Nie unośmy się honorem
Poseł PO Rafał Trzaskowski utrzymuje, że rząd miał w tym przypadku twardy orzech do zgryzienia. Dodaje, że opór wynika głównie z narzuconego reżimu językowego. Tak stało się w przypadku Włoch i Hiszpanii, które uniosły się honorem. – Zdania są podzielone, jednak po rządowej analizie doszliśmy do wniosku, że więcej korzyści przyniesie nam przystąpienie do tej umowy. Chcemy uczestniczyć w procesie decyzyjnym Unii, zwłaszcza, że wspólnota się rozwarstwia. Lepiej mieć wpływ od wewnątrz, niż się wycofać – tłumaczy Rafał Trzaskowski. Dodaje też, że naprawdę wartościowe polskie patenty i tak są zarejestrowane także za granicą. – Korzyści przewyższają straty w tym przypadku. System patentowy trzeba ujednolicić – dodaje.