Od kilku dni w internecie wciąż krążą są plotki o śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Przeczy im menadżer artysty, ale stan muzyka jest poważniejszy, niż wydawało się jeszcze kilka dni temu. Wodecki ma za sobą poważną operację, po której nastąpił udar.
Plotka o śmierci Zbigniewa Wodeckiego, która błyskawicznie obiegła media społecznościowe, okazała się być ohydnym żartem. W momencie, kiedy puszczono ją w obieg, Zbigniew Wodecki rzeczywiście znajdował się w szpitalu, w którym przeszedł planowaną od dawna koronografię serca.
Stan jednego z najbardziej lubianych muzyków w Polsce stał się poważny, po operacji doszło bowiem do powikłań, w wyniku których muzyk dostał udaru. Artystę błyskawicznie przewieziono do szpitala, wkrótce też magazyn "Viva" podał, że muzyk odzyskał przytomność i czuje się coraz lepiej.
Niestety z najnowszych ustaleń "Faktu" wynika, że Zbigniew Wodecki wciąż znajduje się w bardzo ciężkim stanie, a poprawa zdrowia nie następuje tak szybko, jakbyśmy chcieli. Nie jest też pewne, czy Wodecki, którego kariera w ostatnim czasie znów nabrała tempa, między innymi dzięki owocnej współpracy z Mitch & Mitch, kiedykolwiek wróci na scenę.
– Czas rekonwalescencji przy tym zaburzeniu to nawet kilka lat. Ludzie często nie wracają do formy sprzed udaru. Jeśli udar pana Zbigniewa Wodeckiego był rozległy, to nie wróży dobrze. Mogą pojawić się problemy z głosem, poruszaniem się, kojarzeniem – powiedział w rozmowie z "Faktem” chirurg Grzegorz Łoza.
Wodecki w marcu rozpoczął świętowanie swoich 40. lat na scenie muzycznej. W rozmowie z naTemat w marcu zapowiadał, że w tym jubileuszy towarzyszyć mu będzie Zdzisława Sośnicka. – Jak usłyszałem od Dzidki (Zdzisławy Sośnickiej – red.), że zagra ze mną po latach, to buty mi spadły z wrażenia i musiałem się po nie schylać – mówił nam Wodecki. Teraz możemy tylko w napięciu czekać na kolejne wiadomości o stanie zdrowia muzyka.