Rzadko się zdarza, aby samochód z nadwoziem kombi wzbudził we mnie tyle emocji. Od razu mówię – nowa "piątka" w bardziej praktycznej wersji to auto niemal pozbawione wad. I jak to zwykle w życiu bywa, żeby pozbyć się tych niedogodności, trzeba jednak słono zapłacić. Ale ci, których stać, będą zadowoleni.
Bawarskie na wskroś. Minimalistyczne w środku, bojowe na zewnątrz, bogate w możliwości. Takie właśnie jest nowe kombi serii 5 monachijskiego producenta aut. Auto właśnie wchodzi do salonów, kilka miesięcy po premierze nowej "piątki", ale limuzyny.
Mi było już dane sprawdzić kombi właśnie w Bawarii, na tle jeszcze ośnieżonych Alp. I powiedzmy sobie to już na początku – ten samochód robi równie dobre wrażenie, jak te białe szczyty na tle błękitnego nieba.
Rzadko bowiem się zdarza, aby przechwałki producenta miały tyle wspólnego z rzeczywistością. BMW z uporem maniaka podkreśla, że ich nowe kombi nie zatraciło sportowego, muskularnego wyglądu względem "biznesowego atlety", czyli BMW 5 limuzyny. I tak rzeczywiście jest. Drapieżny przód pozostał na swoim miejscu, a dzięki stosunkowo wolno opadającej linii nadwozia kombi urzeka kształtem. To niemal shooting brake. Może i jest to pewna przesada, ale to naprawdę kombi, na które chce się patrzeć.
Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że Bawarczycy postanowili nie ścigać się z konkurencją na pojemność bagażnika. W nim zmieścimy solidne 570 litrów, a jeśli złożymy tylną kanapę, będziemy mieli aż 1700 litrów przestrzeni bagażowej. W segmencie można znaleźć większe bagażniki, ale czy tak dobrze wyglądające? Kanapa oczywiście jest dzielona w proporcjach 40:20:40, co tylko zwiększa praktyczność auta. Poza tym nowe kombi jest lżejsze od poprzednika, bardziej ekologiczne, a pasażerowie mają więcej miejsca. Nic tylko siedzieć w środku.
We wnętrzu znajdziemy dokładnie te same rozwiązania, które znamy z testowanej już przez nas limuzyny. Dalej mamy do dyspozycji bardzo wygodne, elektrycznie regulowane fotele czy duży dotykowy ekran. Wrażenie robi także jakość zastosowanych materiałów.
Oczywiście kierowca ma do swojej dyspozycji także te same systemy, które szczegółowo już opisaliśmy przy tamtym aucie. Jednak ponieważ byłem w Bawarii, było mi dane przetestować system, który nie funkcjonuje w Polsce – samodzielnej zmiany pasów ruchu. Ten sprawuje się bez zarzutu. W trakcie jazdy "na autopilocie" (przypominam, że aby system się nie wyłączył, nad kierownicą trzeba jednak czuwać) wystarczy delikatnie przytrzymać kierunkowskaz, aby samochód zmienił pas ruchu. Przyjemne, wygodne, praktyczne.
Ale w BMW przecież chodzi o tą słynną radość z jazdy, a nie o obsługę auta przez elektronikę. I rzeczywiście, samochód doskonale radził sobie na bawarskich szosach. Uwagę zwraca przede wszystkim niesamowicie szybki układ kierowniczy. Ten samochód naprawdę błyskawicznie reaguje na ruchy kierownicą.
I, uwaga, jest przy tym niebywale zwrotny. Dzieje się tak dzięki czterem skrętnym kołom. Tylna oś przy małych prędkościach delikatnie wykręca się przeciwnie do ruchu kierownicą, co znacznie zwiększa zdolność do manewrowania nowego kombi od BMW. Z kolei przy dużych prędkościach koła dokręcają się w kierunku jazdy. Takie rozwiązanie zapewnia większą stabilność na drodze. Samochód sprawnie sunie po asfalcie i połyka kolejne kilometry. A na dodatek sprawia, że czekamy na długie wiraże, a nie niekończące się proste.
Auto testowałem z dwoma silnikami diesla – dwulitrowym oraz trzylitrowym. Nawet ten słabszy, czterocylindrowy, zapewnia dynamikę wystarczającą do poruszania się po drogach. To wciąż 190 koni (i mniej więcej osiem sekund do setki), które w połączeniu z testowanym ośmiostopniowym automatem dobrze radzą sobie przy większych prędkościach. W mieście może jedynie irytować dławienie przy niskich prędkościach.
Silnika szczerze polecić jednak nie mogę. Takiej samej bolączki nie znajdziemy bowiem w trzylitrowym, sześciocylindrowym dieslu, który oczywiście zapewnia znacznie większą kulturę pracy. Dzięki 265 koniom mechanicznym BMW w tej wersji naprawdę "odjeżdża" – 100 kilometrów na godzinę osiągamy po niecałych sześciu sekundach. A na dodatek w trakcie testów 3-litrowy silnik spalił... dokładnie tyle samo paliwa, co mniejszy brat. 7,7 litra na sto kilometrów. A ponieważ BMW przygotowało dla nas naprawdę długą, niemal 300-kilometrową trasę, wynik jest dosyć miarodajny. Wybór wydaje się więc prosty.
Problem stanowi jednak oczywiście cena. BMW 5 Touring z dwulitrowym dieslem zaczyna się od 220 tysięcy złotych. Za trzylitrowy silnik dopłacimy niemal 80 tysięcy złotych. Ale jakby ktoś pytał – warto. Samochód już można zamawiać w Polsce.