Nowa Mazda CX-5 to bardzo udane auto.
Nowa Mazda CX-5 to bardzo udane auto. Fot. naTemat

Japończycy właśnie wprowadzają na rynek drugą generację swojego wyjątkowo popularnego SUV-a. I mam wrażenie, że szczególnie przypadnie do gustu Polakom. Nowa Mazda nie jest tańsza czy droższa od rywali z segmentu, ale oferuje za swoją cenę naprawdę dużo. A to oznacza, że w kategorii cena/jakość jest to naprawdę udane auto, które swojemu właścicielowi da namiastkę auta premium. A może nawet więcej. Dla narodu na dorobku w sam raz.

REKLAMA
Zacznijmy od tego, co widać na pierwszy rzut oka: nowa Mazda CX-5 jest po prostu ładna, choć zmiany w porównaniu z poprzednikiem są z zewnątrz niemal kosmetyczne. Auto najłatwiej odróżnić od pierwszej generacji po reflektorach LED. Dość nisko osadzonych, spłaszczonych, ale jednocześnie bardzo atrakcyjnych. Sam samochód jest nadal utrzymany zgodnie z filozofią marki. Dominują proste linie, bryła jest więc raczej oszczędna, nieprzekombinowana. Ale wyjątkowo udana. Do tego po raz pierwszy w historii firmy klapa bagażnika podnosi się samodzielnie. Mała rzecz, a cieszy.
logo
Fot. naTemat
I co istotne: jeszcze zanim Mazda dała mi szansę poprowadzić swoje nowe dzieło po katalońskich szosach, z informacji prasowych wyraźnie wybrzmiewała duma marki z nowych, trójwarstwowych lakierów. Przekonywano mnie (teraz trochę PR-owego gadania), że nowy lakier o nazwie Soul Red Crystal, który stanowi rozwinięcie popularnego Soul Red Premium Metallic (na pewno widzieliście go, na czerwono pomalowana jest prawie każda Mazda w Polsce), zwali mnie z nóg. I tak... rzeczywiście jest.
logo
Fot. naTemat
Nowy lakier ma według danych firmy o 20 proc. bardziej intensywny refleks świetlny oraz o połowę większą głębię koloru. To naprawdę widać. Lakier doskonale wygląda w normalnych warunkach, ale cuda zaczynają się, kiedy założycie okulary przeciwsłoneczne z polaryzacją. Zwracali na to uwagę wszyscy dziennikarze, którzy byli obecni na katalońskich testach. W pełnym słońcu samochód wygląda jak wyjęty żywcem z gry komputerowej. Takiej z dobrą grafiką. Zresztą sami zobaczcie na poniższym zdjęciu. Filtr polaryzacyjny na obiektywie wyciągnął z lakieru niesamowitą głębię koloru. Tutaj nie ma Photoshopa.
logo
Fot. naTemat
Równie efektownie jest we wnętrzu. Świetne i bardzo wygodne (choć może ze zbyt krótkim siedziskiem, jeśli już czepiamy się) skórzane fotele, bardzo dobre materiały wykończenia wnętrza. Nic tam nie skrzypi, wszystko jest doskonale spasowane. Z lubością "okładałem" pięścią a to boczki drzwi, a to deskę rozdzielczą. Auto jest, jak na tę cenę, zaskakująco dobrze wykończone. Mazda ponadto po raz pierwszy daje swoim klientom możliwość zakupu auta z wyświetlaczem HUD na szybie czołowej. Na którym wyświetla się naprawdę dużo danych – znaki, prędkość, nawigacja, ostrzeżenia od systemów bezpieczeństwa, informacje z tempomatu. Auto jest też praktyczne. Nie brakuje schowków, pasażerowie tylnej kanapy mają do swojej dyspozycji dwa wejścia USB w podłokietniku.
logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
Za tym wykończeniem idzie kolejna miła niespodzianka. Po włączeniu silnika okazuje się, że nowa Mazda jest fenomenalnie wyciszona. To również element, który przywodzi na myśl klasę premium. W aucie można swobodnie rozmawiać nawet przy większych prędkościach. No i dzięki temu nic nie przeszkadza w rozkoszowaniu się 10-głośnikowym systemem BOSE. Konstruktorom udało się dobrze wyciszyć model nawet mimo tego, że w testowanym samochodzie był zamontowany 2,2-litrowy silnik diesla.
logo
Fot. naTemat
I to zresztą kolejny element, który przywodzi na myśl "poważne" marki. Żadnego downsizingu. Duże silniki – do wyboru na ten moment są dwulitrowe diesel oraz benzyniak oraz wspomniany 2,2-litrowy diesel. Ale tu pojawia się drobny zawód. Testowany przeze mnie silnik diesla to najmocniejsza montowana w aucie jednostka. 175 koni mechanicznych oraz 420 Nm momentu obrotowego. To nie chodzi nawet o to, że auto jest powolne. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że silnikowi brakuje żywiołowości. Można było z tej pojemności wyciągnąć nieco więcej. Auto testowałem ze skrzynią manualną i automatem. I choć z tej pary to "manual" jest na papierze nieco żwawszy, odniosłem wrażenie, że jest odwrotnie. Podejrzewam, że słabsze jednostki mogą prezentować się jeszcze mizerniej. Nadzieję niesie 2,5-litrowy diesel, ale on w ofercie pojawi się później.
logo
Fot. naTemat
Na ten moment trudno powiedzieć coś o spalaniu. Nową Mazdę testowałem na niezwykle pięknych, ale jednak górskich trasach. Przy dość żywiołowej jeździe, z gwałtownym przyspieszaniem i hamowaniem, zakręciłem się w górach w okolicach 7-8 litrów. Co jednak ważne, spalanie odczuwalnie spadało na "spokojniejszych" drogach, więc w tym elemencie nie powinno być najpewniej zawodu. No i samo prowadzenie po górskich serpentynach – CX-5, choć to SUV, naprawdę nic nie można zarzucić. Nadwozie jest komfortowe na prostej i wystarczająco sztywne na wirażach.
logo
Fot. naTemat
Mam więc przekonanie, że szykuje się rynkowy hit. Nowa Mazda CX-5 jest autem bardzo jakościowym. W moim odczuciu nawet bardziej jakościowym, niż sugeruje ilość pieniędzy, którą zostawimy w salonie. Najtaniej nowego SUV-a japońskiej marki kupimy za 95 900 złotych. Otrzymamy w tej cenie dwulitrowy silnik benzynowy o mocy 160 koni i napęd na przednią oś. Aby cieszyć się z 2,2-litrowego diesla (takiego jak w teście) i napędu AWD, trzeba przygotować co najmniej 158 900 zł, a nawet trochę więcej, jeśli chcemy skrzynię automatyczną. Jednak w środku naprawdę wydaje się, że auto jest droższe.
logo
Fot. naTemat