Pozycja Jacka Kurskiego jeszcze się umocniła po zamieszaniu wokół festiwalu w Opolu.
Pozycja Jacka Kurskiego jeszcze się umocniła po zamieszaniu wokół festiwalu w Opolu. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Reklama.
Jak pisze Michał Krzymowski w najnowszym "Newsweeku”, ci wszyscy który liczyli na rychły koniec kariery Jacka Kurskiego muszą uzbroić się w więcej cierpliwości. Nic nie wskazuje na to, że prezes TVP w dającym się przewidzieć czasie straci swoje stanowisko. Co więcej, źródła zbliżone do TVP wskazują, że Kurski tylko rozsiadł się na stołku i nigdy nie był tak potężny.
Wszystko dlatego, że wciąż jest bullterrierem prezesa. To w rozmowie na Nowogrodzkiej miał usłyszeć, że w sprawie festiwalu nie wolno mu cofnąć się nawet na krok. Przykazano mu nie oddawać nawet guzika i nie oddał, nawet wtedy, gdy ważyły się losy festiwalu i opinia społeczna była w większości negatywnie nastawiona do kierownictwa TVP.
Kurski obronił się w prosty, wypróbowany i bardzo skuteczny sposób. Zdołał przekonać, że to co się dzieje wokół festiwalu w Opolu to zaplanowana akcja, czyli spisek. Tyle wystarczyło Kaczyńskiemu, więcej tłumaczyć nie było potrzeby. I, jak pisze Krzymowski, Kurski może spać spokojnie.
Zwłaszcza, że udało mu się spacyfikować jednego z wiceprezesów. Maciej Stanecki miał wprowadzać do gmachu przy Woronicza ludzi z Kukiz'15. Miał, ale nie wprowadza. Kurski odkrył zamiłowanie Staneckiego do blichtru i wykorzystał je z całą mocą. Dziś Staneckiemu jest bliżej do prezesa niż kolegów z Kukiz'15.
logo
Fot. Newsweek
Źródło: "Newsweek"