
Czy prezydenckie prawo łaski można zastosować także wobec osoby skazanej nieprawomocnym wyrokiem? To pytanie od prawie dwóch lat zadaje sobie cała Polska po tym, gdy Andrzej Duda "postanowił uwolnić wymiar sprawiedliwości od sprawy Mariusza Kamińskiego". Dziś wiążącej odpowiedzi w tej sprawie ma udzielić Sąd Najwyższy. Jeżeli uzna, iż prezydent niewłaściwie skorzystał z prawa łaski, rząd Beaty Szydło zostanie postawiony w trudnej sytuacji.
REKLAMA
Gdyby Sąd Najwyższy nie potwierdził wykładni przepisów o prawie łaski zastosowanej przez Andrzeja Dudę, pojawi się nie tylko szereg pytań o to, jakie powinny być tego konsekwencje prawne. Przede wszystkim SN w ten sposób postawiłby rząd Prawa i Sprawiedliwości i prezydenta Andrzeja Dudę w sytuacji niezwykle trudniej wizerunkowo. Do ułaskawienia Mariusza Kamińskiego doszło bowiem dlatego, by po zwycięstwie PiS w wyborach z jesieni 2015 roku mógł on zostać koordynatorem służb specjalnych. Do grona kontrowersyjnie ułaskawionych należy również jego obecny zastępca Maciej Wąsik. Kolejny błąd w interpretacji prawa z pewnością nie poprawiłaby też pozycji Andrzeja Dudy.
– Prezydent mógł ułaskawić Mariusza Kamińskiego na każdym etapie – tłumaczył prezydencki minister Andrzej Dera już kilka dni po tym, gdy Andrzej Duda zdecydował się okazać łaskę Mariuszowi Kamińskiemu i pozostałym funkcjonariuszom CBA. – Pan prezydent podejmując decyzję o ułaskawianiu przecina tę sprawę. Sprawy tej nie ma! – oburzał się polityk w jednym z wywiadów. Innego zdania okazał się jednak wymiar sprawiedliwości. W grudniu ubiegłego roku SN zdecydował, że zajmie się kasacjami wniesionymi przez obrońców posiłkowych w procesie, w którym Kamiński i spółka zasiadali na ławie oskarżonych.
