Reklama.
To on pierwszy wykazał, jak napięte są stosunki między prezydentem a szefem MON, informując o listach, jakie prezydent Andrzej Duda wysyłał do Antoniego Macierewicza. To on ujawnił, ile rząd wydaje na nagrody dla członków gabinetów politycznych (które przecież miały być zlikwidowane). To on przekazał informację, ile kosztowało podatników medialne szkolenie marszałka Marka Kuchcińskiego. Kto się kryje za profilem "Dane publiczne" na Twitterze?
1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
3. Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
4. Tryb udzielania informacji, o których mowa w ust. 1 i 2, określają ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ich regulaminy.
Wysyłam wnioski o informację publiczną w sprawach, w których czuję, że pełnej informacji – czy to przez media, czy to od władz – nie otrzymujemy. Po co to robię? Nic tak nie chroni władzy przed arogancją i wyrządzaniem szkód obywatelom jak poczucie, że ktoś patrzy jej na ręce.
Nie jestem związany z żadną organizacją. O prawie do informacji słyszałem już od kilku lat, głównie dzięki Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Przewijały się u nich wydatki i umowy różnych instytucji, o których pisali regularnie, czy też o dokumentach, jakie były przygotowywane w urzędach. Ale traktowałem to zawsze jako informację przelotną. Od czasu do czasu wysyłałem jakiś może jeden wniosek, jeśli mnie coś bardzo zainteresowało.
Natomiast kiedy na początku 2016 r. przeczytałem na profilu Krystyny Pawłowicz: "gdzie te 'psy' spały przez ostatnie 8 lat?" – pomyślałem sobie: "no, przecież nie spały – i pani profesor o tym powinna wiedzieć, bo korzystała z informacji, jakie o rządach PO ujawniali". I pomyślałem sobie: "to jest ta sama arogancja i buta, której u tak szlachetnych ludzi, jak ekipa 'dobrej zmiany' nie powinno być". Od tego momentu zacząłem wysyłać praktycznie codziennie jakieś wnioski. Wszystko dla dobra ekipy "dobrej zmiany", żeby nie szli tymi samymi drogami co ludzie, których krytykowali.