Tegoroczne obchody dnia dziecka i występ młodych gniewnych w Sejmie przejdzie do historii jako dzień, w którym zaangażowana politycznie młodzież wyrażała swoją niechęć wobec Unii Europejskiej. Wygłaszano antyunijne hasła, a wiele wypowiedzi kończyło się zdaniem, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona. Gdyby tylko wiedzieli, ile zawdzięczają naszemu członkostwu w UE, może zmieniliby zdanie.
"A poza tym uważam, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona". I trach, Michał Cywiński stojąc na mównicy sejmowej drze wydrukowaną na kartce flagę UE. To się podoba wielu zgromadzonym tego dnia na sali plenarnej, wiele dzieciaków bije brawo. Cywiński nie był jedynym, który głośno i wyraźnie manifestował swoją nienawiść do Unii. Trudno oprzeć się wrażeniu, że większość nastolatków, którzy znaleźli się wczoraj w Sejmie przeszło takie samo pranie mózgów.
Nie uważali w szkole?
Tymczasem wystarczyło uważać na lekcjach historii i wychowania obywatelskiego. Już w szkole na lekcjach podkreślane jest, jak wielki skok cywilizacyjny dokonał się w Polsce po przyjęciu nas do wspólnoty. W programie nauczania próżno (na razie) szukać informacji na temat "Rzeszy Europejskiej” i "Niebieskiego Bolszewizmu”, przeciwnie, już na poziomie szkolnym dzieci dowiadują się, że to dzięki naszemu członkostwu w każdej chwili mogą bez problemu pojechać na wycieczkę do Disneylandu pod Paryżem czy na wakacje do Hiszpanii. Bez stania wielu godzin na granicy w autokarze, czy traceniu czasu i zdrowia w gigantycznych kolejkach do kontroli paszportowej.
Polska została członkiem UE 1 maja 2004 roku. Pomijając okres spędzony ze smoczkiem w zębach, można założyć że całe życie Michała Cywińskiego toczyło się w kraju będącym członkiem UE. I Cywiński zwyczajnie nie ma prawa pamiętać, jak wyglądała Polska zanim przystąpiliśmy do wspólnoty. Wygląda na to, że nikt mu tego nie pokazał. Tak jak syty nie zrozumie biednego, tak Cywiński nie zrozumie rówieśników z Ukrainy czy Albanii, którzy też by chcieli być w UE.
Unia to nie tylko jakaś Bruksela, komisje, prostowanie bananów czy nazywanie marchewki owocem, a raków rybą. To także szereg ułatwień dla mieszkańców wspólnoty, które dla Cywińskiego są dziś tak oczywistą oczywistością, że nie zdają sobie sprawy, że mogłoby być inaczej.
Otwarte granice
Ktoś jeszcze pamięta kolejki w biurach paszportowych? Dziś paszporty oczywiście też są potrzebne, a chętni na wyjazd do Disneylandu w USA muszą stać w kolejach po wizę. Podróżowanie po Europie jednak dla Polaków nie było tak łatwe od czasów Bolesława Chrobrego. Wystarczy mieć dowód i można zwiedzać wszystkie kraje wspólnoty bez żadnych ograniczeń. Nie ma kontroli na granicach, często o tym, że wjechaliśmy do innego kraju dowiadujemy się patrząc na znaki drogowe trochę inne niż te kilka kilometrów za nami.
Wyjazd do Paryża na weekend? Do Londynu na zakupy? Szkolna wycieczka do Berlina połączona ze zwiedzaniem Pergamonu? Nic prostszego, jedynym kryterium jest wolny czas i środki finansowe. Za wszystko można płacić normalną kartą płatniczą polskiego lub zagranicznego banku.
Dobrą stroną naszego członkostwa i otwartych granic jest też możliwość osiedlania się w dowolnym kraju UE i podjęcia tam pracy. Gdy kolegom Cywińskiego nie uda się kariera polityczna w Polsce, Europa stoi przed nimi otworem. Nie wiedzą, że jeszcze kilkanaście lat temu nie mogliby legalnie pracować nawet w "macu” w Paryżu czy na zmywaku w Londynie. Bez pozwolenia na pracę Cywiński z miejsca wpadał w szarą strefę, ze wszelkimi tego konsekwencjami w przypadku kontroli odpowiednich służb.
Co więcej, w ramach naszego członkostwa polscy obywatele mogą liczyć na pomoc konsularną poza granicami nawet tam, gdzie Polska nie ma placówki dyplomatycznej. Jeśli Cywiński zdecyduje się pojechać w takie miejsce na świecie i wpadnie w tarapaty, będzie mógł szukać pomocy w konsulacie Portugalii lub ambasadzie Niemiec.
Rozwój własny
Michał Cywiński wciąż jest uczniem. Nie wiadomo, jak potoczy się jego kariera, czy zadowoli się dyplomem, maturą, może zrobi jakiś licencjat? Nie można jednak wykluczyć, że obok kariery politycznej będzie też chciał robić karierę naukową. W Polsce mamy kilka dobrych uczelni, ale jeszcze więcej jest ich u naszych zachodnich sąsiadów. Sorbona? Czemu nie, wyjazd na studia nigdy nie był tak prosty. Można od razu podjąć studia za granicą, można wyjechać na rok w ramach programu Erasmus. Choćby na słoneczną Ibizę, jeśli ktoś będzie miał taką fantazję.
Co więcej, na terenie Unii obowiązuje zasada respektowania dyplomów uczelni. Jeśli Cywiński zostanie inżynierem w Polsce, to za granicą nie będzie musiał zdawać żadnych egzaminów uzupełniających. Będzie mógł podjąć pracę na miarę swoich kompetencji, oczywiście pod warunkiem, ze będzie się przykładał na studiach bardziej niż dotychczas na lekcjach historii.
Co więcej, nawet jeśli podejmie pracę w którymś z krajów UE, nie będzie problemem utrzymywanie kontaktów z rodziną. To właśnie po naszym wejściu do UE pojawiły się w kraju tanie linie lotnicze, dzięki którym podróż po Europie staje się jeszcze łatwiejsza.
Rozwój kraju
Odkąd przystąpiliśmy do UE, podróżowanie jest przyjemnością. Także po Polsce. Poprawiła się wyraźnie jakość dróg, wciąż powstają nowe, siatka dróg szybkiego ruchu i autostrad jest coraz gęstsza. Wiele nam brakuje do Niemiec, to prawda. Kto jednak pamięta, ile jeszcze kilka lat temu jechał się samochodem z Wrocławia do Warszawy? Często była to wyprawa na cały dzień.
Po drodze mijamy wsie i miasteczka. Czy Cywiński jeszcze pamięta, jak się zmieniały na przestrzeni ostatnich lat za sprawą funduszy unijnych? Zresztą, co tam drogi, samochodów tyle naściągaliśmy z Unii Europejskiej, że i tak się cięgle w korkach stoi. Po Polsce jednak znów można podróżować koleją, w miarę wygodnie, w miarę szybko i w miarę bezpiecznie. Gdy Tusk jechał Pendolino z Sopotu do Warszawy, dziennikarze kończyli pisać tekst o tym, że właśnie wyjechał i już biegli, żeby robić relację z powitania na Dworcu Centralnym.
Jeśli Cywiński podczas podróży z Lublina do Warszawy spojrzał przez okno, zobaczyłby czyste wsie, pełne nowoczesnego sprzętu, kupionego – a jakże – za unijne pieniądze. Rolnicy są tą grupą, która najbardziej zyskała na naszym wejściu do Unii i trudno ocenić, jak by zareagowali, gdyby Cywiński i jego koledzy zniszczyli wspólnotę od środka tak, jak wczoraj zniszczono flagę UE. Owszem, można narzekać na kwoty minimalne, limity produkcji czy ceny w skupach, ale żeby z tego powodu zarżnąć kurę znoszącą złote jaja?
A w sklepach...
No dobrze, trzeba to przyznać otwarcie. Wchodząc do Unii podpisaliśmy umowy handlowe, które narzucają nam pewne zasady funkcjonowania we wspólnej strefie rynkowej. Handlując z krajami spoza UE musimy stosować się do zasad wspólnej polityki celnej i na przykład nie można całkowicie zrezygnować z cła na chińską elektronikę. Mimo wszystko nie jesteśmy jednak stratni.
Dzięki otwarciu rynku zwiększyła się konkurencja, a w konsekwencji spadły ceny. Poprawiły się zasady gwarancji, to dzięki UE możemy w ciągu 14 dni zwrócić towar do sklepu bez podania przyczyny. Naszym producentom też jest łatwiej dotrzeć do klientów z Europy Zachodniej. Co prawda Cywiński jeszcze chyba nie jest producentem, ale kto wie? Może za kilka lat stanie przed problemem znalezienia rynku zbytów dla swoich towarów i przypomni mu się dzień chwały, gdy darł flagę Unii na sali plenarnej.
Dziś wymiana informacji jest stosunkowo prosta. Wystarczy telefon i już można negocjować warunki z europejskimi kontrahentami. Cywiński i jego koledzy nawet nie przypuszczają, jak wysokie stawki trzeba było płacić za rozmowy międzynarodowe jeszcze kilkanaście lat temu.
Nie niszczmy tego co mamy
Przez lata miliony Polaków marzyło o wolności, równości i demokracji. Tak, to wielkie słowa z wyświechtanych sztandarów, ale wielu specjalistów stoi na stanowisku, że właśnie wspólnota europejska jest gwarantem powiększania dobrobytu krajów członkowskich. Polityka narodowościowa, którą z powodzeniem prowadzono sto lat temu sprawiła, że po 1945 roku większa część kontynentu była gigantycznym placem budowy, a dokładniej odbudowy po zniszczeniach wojennych.
Unia czasami śmieszy, czasami złości – to prawda. Ale przez lata staraliśmy się, żeby nas do niej wpuszczono. Dziś politycy różnych formacji przekonują młodzież, że UE to samo zło. Szkoda tylko, że przemilczają przy okazji, co Polska dostała w zamian za przyłączenie się do wspólnego rynku. Michał Cywiński zniszczył papierową flagę Unii. Oby nie udało mu się w przyszłości zniszczyć czegoś więcej.