Zakaz handlu w niedziele i święta i w dużych sklepach, i w niewielkich, należących do franczyzobiorców, to dla tego posła za mało. Wojciech Kossakowski z PiS głośno grzmiał w Sejmie, że "prawo powinno być równe dla wszystkich", a zatem na stacjach paliw handel w te dni też powinien być zakazany. Tymczasem jego żona w niedziele i święta handluje w najlepsze, ale ona – jak napisał nam poseł – "otwiera ten sklep dla klientów, nie dla siebie".
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
O niezbyt znanym pośle Prawa i Sprawiedliwości z Ełku pisaliśmy w Wielkanoc, gdy nasz czytelnik poinformował nas, że mimo świąt sklep monopolowy należący do żony parlamentarzysty handluje w najlepsze. Aby udowodnić, iż sklep "Promil" jest czynny, przesłał nam zdjęcie, na którym widać, jak spragniony klient w Wielkanoc wchodzi do środka.
– Teoretycznie sklepem tym zarządza żona posła Wojciecha Kossakowskiego, ale każdy w Ełku wie, że to on zarządza tym interesem. Czasem, jak brakuje mu pracowników, to sam do sklepu towar targa i stoi za kasą – pisze czytelnik naTemat.
I rzeczywiście, pan poseł tajemnicy żadnej z tego nie robi. W swoim CV zamieszczonym na partyjnych stronach tuż przed wyborami parlamentarnymi chwali się nie tylko tym, jakie zaszczytne funkcje pełni w lokalnych strukturach PiS; otwarcie pisze o swoim doświadczeniu w handlu. Wiadomo zresztą, że "Promil" to nie jedyny sklep, jaki w Ełku i w okolicach posiada rodzina pana posła.
Wojciech Kossakowski, rodowity ełczanin, ma 38 lat. Jest żonaty od roku 2001, z żoną Luizą wychowują dwóch synów w wieku gimnazjalnym. Wykształcenie wyższe; absolwent Wydziału Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. (...) Lider Prawa i Sprawiedliwości w Ełku, założyciel struktur PiS w tym mieście, pełnomocnik powiatowy, przewodniczący Zarządu Komitetu Powiatowego Prawa i Sprawiedliwości w Ełku. Członek Rady Politycznej PiS, wiceprzewodniczący Zarządu Okręgu Prawa i Sprawiedliwości w Olsztynie. Jest przedsiębiorcą związanym z branżą handlową od 20 lat, kiedy rozpoczął samodzielną działalność gospodarczą.
pisolsztyn.org.pl
W tym kontekście ciekawie wypada krótkie wystąpienie posła Kossakowskiego w Sejmie z października ubiegłego roku. Wówczas przeszło ono niezauważone, ale też wtedy nikt nie zwrócił uwagi na to, iż pan poseł postuluje wprowadzenie rozwiązań, na których jego rodzina bez wątpienia skorzystałaby finansowo.
Gdy Sejm rozpatrywał na pierwszym czytaniu projekt "Solidarności" o ograniczeniach handlu w niedziele i święta, Wojciech Kossakowski zachęcał, by pójść jeszcze dalej i wprowadzić zakaz handlu nawet na stacjach benzynowych!
No tak – odpadnie konkurencja Biedronki, którą od sklepu "Promil" dzieli zaledwie trochę ponad 100 metrów, czy Kauflandu, do którego od rodzinnego interesu posła PiS jest około 1 kilometra.
Ale pozostanie jeszcze stacja benzynowa, do której od sklepu żony posła PiS idzie się maksimum kilkanaście minut. Wygłoszone z trybuny sejmowej słowa Wojciecha Kossakowskiego można więc odczytać jako życzenie, aby i ten konkurent zniknął. Wówczas "spragnieni" ełczanie częściej kierowaliby swe kroki do sklepu Luizy Kossakowskiej.
W Wielkanoc poseł Kossakowski odmówił rozmowy z nami, tłumacząc krótko, że przecież są święta i wyjaśniając, iż jako poseł nie może prowadzić działalności gospodarczej i nie odpowiada za to, co ze sklepem robi jego małżonka. Teraz natomiast udało się nam uzyskać pełniejsze wyjaśnienia. Wojciech Kossakowski zapewnia, że nie dostrzega nic nieetycznego ani w tym, że sklep monopolowy jego żony jest otwarty w najważniejsze dla katolików święta, ani w tym, że postulował wprowadzenie zakazu handlu także na stacjach benzynowych. On bowiem jest zwolennikiem całkowitego zakazu – i dla stacji benzynowych, i dla takich sklepów, jak "Promil".
Poseł Kossakowski w przesłanych naTemat wyjaśnieniach zapewnił, że gdy całkowity zakaz zostanie wprowadzony "to na pewno żona w te dni nie będzie otwierała swoich sklepów". – Nie ingeruję w sprawy zawodowe mojej żony, a żona nie mówi mi co mam mówić w Sejmie – podkreślił parlamentarzysta.
Co podkreślić należy – dziś żona posła PiS nie łamie prawa, jeśli w dni świąteczne za ladą w jego sklepie stanie ona sama lub pracownik zatrudniony nie na etacie (pozostaje kwestia etyczna, ale ocenę należy pozostawić wyborcom). I podobnie będzie, gdy wejdą w życie zaostrzone przepisy, które proponuje "Solidarność" – zakaz nie obejmie małych sklepików, które nie wchodzą w skład jakichś sieci franczyzowych. I, jak podkreśla w rozmowie z naTemat przedstawiciel wnioskodawców, szef Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "S" Alfred Bujara, nie ma szans na to, by radykalne postulaty posła Kossakowskiego o zakazie zostały zrealizowane. Jego zdaniem wprowadzenie zakazu handlu na stacjach benzynowych to byłaby już gruba przesada. Związek nie planuje zgłaszać tego typu autopoprawki.
Fakt, że niektórzy już szykują się na zmiany w prawie i próbują wykorzystywać luki w zakazie. We wrześniu pisaliśmy, że przy stacjach benzynowych powstają sklepiki sieci Delikatesy Centrum, które chcą skorzystać na tym, że zakaz handlu ich nie obejmie. Tego typu pól konfliktu jest znacznie więcej: właściciele niedużych sklepików, które działają w ramach franczyzy pod szyldem Żabki, Groszka, ABC, Lewiatana, czy wspomnianych Delikatesów Centrum nie rozumieją, dlaczego oni sklepów w niedziele i święta nie otworzą, a ich niezrzeszeni konkurenci owszem. "Albo zakaz handlu w niedzielę obejmie wszystkich, albo to bez sensu" – mówili nam jesienią. Z rozmów z handlowcami wynikało, że większość z nich jest za wprowadzeniem ograniczeń.
Alfred Bujara w rozmowie z naTemat przyznaje, że jest rozczarowany tempem sejmowych prac. Liczył, że ustawa zacznie obowiązywać już w tym roku. – Teraz mam nadzieję, że Sejm i Senat uchwalą ją do końca czerwca. Przy półrocznym vacatio legis nowe przepisy weszłyby w życie z początkiem 2018 r. – prognozuje szef handlowej sekcji "Solidarności".
"Jestem zwolennikiem zamknięcia wszystkich sklepów w niedziele i święta. Jak takie prawo
zostanie wprowadzone, to na pewno żona w te dni nie będzie otwierała swoich sklepów" – oświadczył nam poseł Wojciech Kossakowski. Tyle że takich planów nigdy nie było.
Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo! Drodzy Wnioskodawcy! Mam pytanie. Ustawa jest potrzebna, właściwa, słuszna, aczkolwiek chciałbym dopytać, czym wnioskodawcy się kierowali, pozwalając na sprzedaż na stacjach paliw o powierzchni do 80 m2 ekspozycji. Czym państwo się kierowali?
Mianowicie – zabraniamy handlu w sklepach, a pozwalamy na handel na stacjach paliw? Uważam, że prawo powinno być równe dla wszystkich. Na stacjach paliw też powinniśmy tego zakazać.
Chciałbym też zwrócić w tym momencie uwagę na to, czy wnioskodawcy biorą pod uwagę, że przedsiębiorcy mogą wykorzystywać lukę i w swojej działalności zwiększać sprzedaż upominków, i tym zwiększać swoją szansę... Myślę, że to trzeba dopracować w komisjach. Dziękuję.Czytaj więcej
wystąpienie posła W. Kossakowskiego na podstawie stenogramu ze strony sejm.gov.pl
Wojciech Kossakowski
poseł PiS
Podtrzymuję moje zdanie w kwestii zakazu pracy w niedziele i święta. Zakazu, który obejmie WSZYSTKIE placówki handlowe. Czy jest to nieetyczne? Aktualnie zgodne z prawem i żona z tego prawa korzysta, broniąc się przed utratą klientów. Jeżeli jest zapotrzebowanie na tę działalność, to otwiera swoje sklepy kosztem swojego wolnego czasu. Żona pracuje, bo oczekują tego klienci. Jeżeli by go zamknęła, to klienci poszliby gdzie indziej (bo w Ełku otwarta była większość prywatnych sklepów). Natomiast czy miałaby gwarancję, że do niej wrócą? Żona otwiera ten sklep dla klientów, nie dla siebie. Jeżeli będzie zakaz dla wszystkich placówek handlowych, to też będzie inaczej, bo wtedy wszystkie sklepy będą zamknięte i obawa przed utratą klienta będzie mniejsza.
Alfred Bujara
przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność"
W projekcie ustawy proponujemy, aby handel w dni świąteczne i niedziele był możliwy na stacjach benzynowych, gdzie tzw. powierzchnia ekspozycyjna nie przekracza 100 metrów kwadratowych, a na tzw. MOP-ach do 150 metrów kw. Wydaje mi się, że nie ma w tej chwili stacji w Polsce, które by przekraczały te normy, zatem po wejściu w życie ustawy wszystkie one będą mogły prowadzić sprzedaż tak jak dotychczas. Nie ma takiego kraju w Europie, czy na świecie, który by zakazywał handlu na stacjach benzynowych. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Dziś jest wolna amerykanka i wszyscy mogą handlować 24 godziny na dobę. I co? Mamy pójść totalnie w drugą stronę i zakazać nawet handlu na stacjach paliw? Bez przesady.