To pierwszy prosty, ale znaczący gest: prezydent Europy wybrał pociąg, a nie samolot. – Pokazywał, że jedzie pociągiem, chociaż nasi dygnitarze rozbijają się limuzynami i samolotami – punktuje Gałązka. Choć przypomina także, że jako premier również latał samolotami z Warszawy do Gdańska. – Tusk jawi się skromniej, niż obecna władza – dodaje specjalista ds. PR.
Spacer zamiast limuzyny
W Warszawie Tusk zjawił się przed południem.
Powitały go tłumy zwolenników, jak i przeciwników. W drogę do prokuratury ruszył z tymi pierwszymi. Nie unikał kontaktu z ludźmi, przybijał piątki, żartował, uśmiechał się. – Na pewno spacer jest o wiele lepszym rozwiązaniem, niż gdyby przyjechał limuzyną. Bez wątpienia Tusk potrafi wykorzystać swoje atuty, pewność siebie. To ona jest warunkiem niezbędnym, żeby zdecydować się na taki krok. I żeby nie wyszło śmiesznie, jak to było kiedy Napieralski jeździł na rowerze – zauważa Jarosław Flis. – Podczas tego spaceru miał okazję na rozmowy z ludźmi. Utrwalił w ten sposób swój wizerunek jako osoby, która jest znana i lubiana. Pokazał, że jest swoim chłopem. Bo ma dar nawiązywania relacji z ludźmi. Zgodnie z zasadami PR, można powiedzieć, że potrafił zrobić coś z niczego – ocenia Wiesław Gałązka.