
Po nieco kompromitującym go orzeczeniu Sądu Najwyższego Andrzej Duda postanowił stworzyć sobie alternatywę dla naczelnego organu władzy sądowniczej i przedstawił nazwiska 13 prawników, którzy mieli potwierdzać, iż jednak przysługiwało mu prawo do ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przed zapadnięciem prawomocnego wyroku. Problem w tym, że nikt nie pytał ich o zdanie, a po prostu opublikowano przypisy do prac naukowych. Trzech wykorzystanych naukowców nie żyje, więc nie mogło zabrać głosu. Kilku innych zgłasza natomiast stanowczy sprzeciw, a prezydent... z nich kpi.
REKLAMA
Choć wydaje się to niewiarygodne, taka jest niestety prawda o zachowaniu głowy państwa. Po tym, gdy sprzeciw wobec wpisywania ich na listę zwolenników teorii o przysługiwaniu prezydentowi prawa łaski w formie abolicji indywidualnej zgłosili prof. Lech Gardocki i prof. Stanisław Waltoś, Andrzej Duda wreszcie osobiście zabrał głos w sprawie głośnego orzeczenia Sądu Najwyższego. W tym względzie zdobył się jednak jedynie na twitterowe kpiny z profesorów. "Sytuacja robi się śmieszno-straszna. Niektórzy zaczynają wypierać się własnych poglądów" – napisał.
Prezydent jest jednym z najpopularniejszych użytkowników polskiego Twittera, ale tym razem jego zachowanie szybko spotkało się głównie z falą krytyki. "Gorzej, podejrzewają manipulacje ze strony prezydenta" – wymownie odpowiedział Andrzejowi Dudzie dziennikarz TVN24 Rafał Poniatowski. "Panie Prezydencie, podane zostały też teksty napisane przed uchwaleniem Konstytucji, a prof. Waltoś postawił zarzut manipulacji" – dodał konstytucjonalista dr Ryszard Balicki. "Panie Prezydencie, Pan się własnych poglądów wyparł dawno temu"; Panu Prezydentowi to nie grozi, bo nigdy nie miał własnych poglądów"; "Adrian, złamałeś prawo. Nic więcej się nie stało. To nie jest koniec świata, ale raczej Trybunału Stanu nie unikniesz" – odpowiadają zwykli internauci, przyjmując konwencję dyskusji zapoczątkowaną przez samą głowę państwa.
Profesorowie protestują
– Prawdopodobnie znalazłem się na tej liście, bo we wszystkich wydaniach zajmowałem stanowisko, że abolicja w formie prawa łaski nie jest wykluczona w świetle konstytucji. Problem polega na tym i tu kancelaria dopuściła się pewnej manipulacji, pominięto zdanie kolejne. Mianowicie, że była praktyka konstytucyjna, polegająca na tym, że nigdy prezydent nie stosował abolicji w postaci prawa łaski, dlatego że byłoby to ingerencją w wymiar – tak wpisanie go na prezydencką listę na antenie TVN24 wyjaśniał prof. Stanisław Waltoś.
– Prawdopodobnie znalazłem się na tej liście, bo we wszystkich wydaniach zajmowałem stanowisko, że abolicja w formie prawa łaski nie jest wykluczona w świetle konstytucji. Problem polega na tym i tu kancelaria dopuściła się pewnej manipulacji, pominięto zdanie kolejne. Mianowicie, że była praktyka konstytucyjna, polegająca na tym, że nigdy prezydent nie stosował abolicji w postaci prawa łaski, dlatego że byłoby to ingerencją w wymiar – tak wpisanie go na prezydencką listę na antenie TVN24 wyjaśniał prof. Stanisław Waltoś.
Podobnie brzmi stanowisko prof. Lecha Gardockiego. "Oświadczam, że nigdy nie wypowiadałem się na temat słuszności lub niesłuszności decyzji p. Prezydenta o ułaskawieniu p. Mariusza Kamińskiego. Twierdzenie, że popierałem tę decyzję opiera się więc na nieporozumieniu. To nieporozumienie wynikło prawdopodobnie z tego, że w kolejnych wydaniach mojego podręcznika "Prawo karne", przy wyjaśnianiu na czym polega ułaskawienie informowałem, powołując się na monografię prof. Andrzeja Murzynowskiego, że w literaturze procesu karnego uważa się, że ułaskawienie może polegać także na abolicji indywidualnej" – tłumaczył były I prezes Sądu Najwyższego.
