Dlaczego polskich polityków traktujemy jak żebraków
Michał Mańkowski
23 lutego 2012, 17:30·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 lutego 2012, 17:30
Ponad szesnaście tysięcy złotych, jakie zarabia polski premier, to suma która rozwiązałaby problemy wielu Polaków. Nie ma się co dziwić, bo kwota jest niemała. Jednak na tle swoich europejskich odpowiedników Donald Tusk wypada naprawdę blado. Co nie zmienia faktu, że polityków nie lubimy i niezależnie od tego ile będą zarabiać, to dla społeczeństwa zawsze będzie za dużo. - To zemsta społeczna wobec władzy - mówi w rozmowie z nami Józef Oleksy, były premier.
Reklama.
Zarobki premierów w Europie
Donald Tusk, Polska - 16 654 zł
Petr Necas, Czechy - 22 926 zł
Enda Kenny, Irlandia - 69 026 zł
Angela Merkel, Niemcy - 78 692 zł
Francois Fillon, Francja - 87 829 zł
To, że od polskiego premiera więcej zarabiają włodarze takich potęg jak Niemcy i Francja nikogo raczej nie dziwi. Jednak nawet na konto premiera dziesięciomilionowych Czech wpływają większe kwoty. W przeliczeniu na złotówki Donald Tusk jest od nich biedniejszy o kilka, kilkanaście, a czasami kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.
System wynagrodzeń polskich polityków kształtował się po 1989 roku. - Na początku lat 90-tych były to niskie kwoty. Zmieniło się to, gdy ustalono, że wynagrodzenie posła będzie odpowiadało wynagrodzeniu podsekretarza stanu. Jeżeli podnosiło się wynagrodzenie administracji, automatycznie wzrastało też u posłów - wyjaśnia nam Henryk Wujec, poseł I, II i III kadencji Sejmu.
Ale dlaczego akurat w ten sposób ustalono zarobki naszych wybrańców? - Trudno mi powiedzieć, czemu zarobki są akurat takiej wielkości. Tak zdecydował Sejm i to się utarło - odpowiada dawny kolega Wujca z sejmowych ław, Jan Lityński. - Można by to zmienić decyzją ustawową, ale generalnie nikt nie chce tego robić, bo to bardzo drażliwy temat. Problem wynagrodzenia był od zawsze najbardziej wrażliwą kwestią - uzupełnia Wujec. I dodaje: - W latach 90-tych rozwarstwienie zarobkowe nie było tak duże, dlatego wtedy nie było to problemem. Teraz różnice są duże, a ludzie tego nie chcą.
Zarobki polskich polityków
Na pensje składają się różne czynniki np. dodatki funkcyjne i stażowe, stąd ewentualne rozbieżności w danych
Nie lubimy polityków
Niezależnie od tego, ile zarabialiby nasi politycy, dla Polaków zawsze byłoby to za dużo. Ta niechęć wynika z tego, że krajowi politycy w rankingach zaufania plasują się naprawdę nisko. - To właśnie polityków obciąża się winą za różne niedogodności życia i błędy. To oni według społeczeństwa są za wszystko odpowiedzialni - mówi Wujec, obecnie doradca prezydenta do spraw społecznych. A skoro są za to odpowiedzialni, to za co ich wysoko nagradzać? - Z takiego założenia wychodzą Polacy - podsumowuje były poseł.
Potwierdza to dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Jesteśmy społeczeństwem nieufnym wobec władz i samego zjawiska polityki - wyjaśnia. Skąd ta niechęć? To efekt niskiego prestiżu zawodu polityka. - Elity polityczne nie dały zbyt wielu dobrych przykładów - wyjaśnia. Doradca prezydenta do spraw kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi, Jan Lityński dodaje, że w Polsce wyjątkowo skrupulatnie patrzy się wszystkim na ręce. - A zwłaszcza politykom - mówi.
A były premier Józef Oleksy uzupełnia: - To zemsta społeczna wobec władzy. Choć sami politycy też mają w tym swój udział, bo próbowali się populistycznie popisać przed społeczeństwem.
W polityce pieniądze to nie wszystko
To jednak nie pieniądze są główną wartością w polityce.
- Dzięki udziałowi w polityce ludzie są znani, mogą zrealizować swoje plany i ambicje - wyjaśnia Henryk Wujec. Zauważa, że politycy poza polityką zarabiają dużo więcej: - Niech przykładem z dawnych lat będzie Balcerowicz, który był wicepremierem, ale ze swoją wiedzą mógł pewnie śmiało pracować w wielkich firmach i zarabiać dużo więcej. Wtedy nie zgłaszał takiej potrzeby i realizował swoje reformy - tłumaczy.
Jest dobrze, ale może być lepiej
Czy w takim razie politycy faktycznie powinni zazdrościć kolegom z Europy i żądać więcej? - Nie są to kwoty nieprzyzwoicie małe, ale nie są też nieprzyzwoicie duże. Na tle europejskim wypadają one umiarkowanie - komentuje zarobki polskich polityków, Lityński i dodaje, że w tym względzie wstrzemięźliwość jest cnotą, ale nie można przesadzać.
Ten toksyczny trójkąt polityków, pieniędzy i społeczeństwa może sprawiać wrażenie, że Polacy nie potrzebują profesjonalnej polityki. Jednak polityk to zarazem zarządca i menadżer, który musi decydować w wielu istotnych kwestiach. - Ta kompetencja powinna być wynagradzana. Stopień profesjonalizmu w naszej polityce jest dość duży, wbrew pozorom nie tak łatwo zostać ministrem, trzeba wykazać spore kwalifikacje - mówi Henryk Wujec.
Tak słabo w zestawieniu z resztą Europy wypadamy dlatego, że zestawia się nas z bogatszymi społeczeństwami. - Nie wolno o tym zapominać - zaznacza dr Chwedoruk.
Polacy nie do końca zdają sobie sprawę ze znaczenia finansowania polityki z podatków. - Odcięcie jednego od drugiego stwarza wiele zagrożeń. Zarobki powinny być nieco większe, ale politycy i wszyscy ze sfery publicznej powinni wiedzieć, że ta kwestia to wrażliwa kwestia społeczna. Ja osobiście zamiast płacić samym politykom zwiększyłbym finansowanie infrastruktury politycznej, np. zatrudniając młodych stażystów, tworząc przyszłe zaplecze polityczne, biura poselskie itd. Tak, żeby te pieniądze nie szły do ich kieszeni, ale do infrastruktury. To tak jak z bezrobotnym, zamiast pieniędzy lepiej kupić mu jedzenie lub opłacić rachunki - tłumaczy politolog.
Polityk to zarazem zarządca i menadżer, który musi decydować w wielu istotnych dla kraju kwestiach oraz zarządzać grupą ludzi. Ta kompetencja powinna być wynagradzana