
– Nie pamiętam już, ile razy się tym strułam – mówi mi o swoich doświadczeniach z dietą pudełkową Ewa. Obecnie jest diecie 1300 kcal i diecie makrobiotycznej. I jak wyjaśnia, dopiero teraz jest ze swojego cateringu zadowolona.
U jednego z dostawców zatrułam się pięć razy. Inna firma powinna się z kolei nazywać "ŻRYJ". Mniej więcej adekwatnie wyglądały jej dania. Tak były dawane. Jakaś stara paciaja, walnięty kawał kaszy, wszystko polane jakimś dziwnym czymś.
Rafał jest na "normalnej" diecie 2000 kcal. To jego kolejne podejście do pudełek. Bo raz je ma, raz ich nie ma. W osiągnięciu "pudełkowej stabilności" na pewno nie pomagają mu sami dostawcy.
Praktycznie nigdy nie było świeżych warzyw, tylko jakieś mrożone. Brukselki, marchewka, wszystko z paczek z zamrażarki. Rzadko która firma ma świeże, teraz mi się takie zdarzają. Innym razem nie dostałem pudełek, bo kierowca miał stłuczkę. Nikt inny mi ich nie dowiózł.
Ale skoro Sanepid wykrył nieprawidłowości u połowy dostawców, to logiczne jest, że połowa powinna mieć jedzenie dobre. Takie doświadczenia ma Klaudia. Także jest na diecie makrobiotycznej, także 1300 kcal. Ale wcześniej wcale nie narzekała, bo to dopiero jej drugi dostawca. Przynajmniej za bardzo.
Trzeba wiedzieć, że to nie zawsze jest wynik tego, że jest niezdrowe, ale czasami może być też po prostu dobre. A niektórzy tylko poczują się gorzej i od razu rezygnują. To, że się źle czujesz, może być wynikiem tego, że twój organizm zaczyna działać na innych zasadach.