Szarmancki, pewny siebie i twardy. Trochę macho, trochę intelektualista, trochę amant. Mieszanka doskonała. Rano naprawi wiecznie psujący się ekspres do kawy, po południu zabierze na obiad, za który zapłaci, a podczas wieczornego spaceru posłuży silnym ramieniem. Zapomnij o wymuskanym wrażliwcu, nadeszła era retro seksualnych mężczyzn.
Macho. To nie brzmi najlepiej. Podobnie mięśniak, czy twardziel. Cóż, prawdziwi mężczyźni od dłuższego czasu są w tarapatach. Tym bardziej, kiedy na horyzoncie pojawił się osobnik metroseksualny. Zadbany, wrażliwy, czuły. Od kilku lat to on rządzi kobiecymi sercami. Nie dziwne, nie dość, że umie o siebie zadbać, to jeszcze posprząta, ugotuje a na koniec trzymając nas za rękę obejrzy z nami ostatni odcinek „Chirurgów”. Czego chcieć więcej? Co prawda wzrusza się częściej niż my, a w kryzysowych sytuacjach chowa głowę po kołdrę, ale za to pięknie pachnie i godzinami może rozmawiać z nami o uczuciach. To zdecydowanie wychodzi mu najlepiej. Gorzej kiedy zepsuje się samochód, trzeba wypełnić pita albo wnieść zakupy do mieszkania. Cóż, metroseksualność przy wszystkich swoich urokach, bywa też czasem nudna. Wrażliwi mężczyźni najlepiej wychodzą w komediach romantycznych, w życiu miło jest czasem poczuć troch krwi, łez i potu.
Retro seksualny mężczyzna to spełnienie marzeń dla kobiety zmęczonej już pachnącym kochankiem. Trochę szorstki, nieobliczalny i silny. Może nie zrobi nam sałatki, ale za to usmaży dobrego burgera. Może nie będzie tulił nas w kinie, ale da poczucie bezpieczeństwa i puści w drzwiach. Przy okazji naprawi kran, odda samochód do warsztatu i zaprosi nas na kolację. Mężczyzna retro nie pieści się ze sobą, nie rozczula przy byle okazji i nie koncentruje całej uwagi na swoim wyglądzie. Nie rozmawia godzinami o uczuciach, tylko je okazuje. Oczywiście potrafi być przy tym bezwzględny. W końcu duma i honor to dla niego najważniejsze rzeczy. Stanowczy i pewny siebie potrafi złamać kobiece serce, ale też wyprowadzić z równowagi. Będzie walczył o ciebie jak lew, ale tylko wtedy kiedy poczuje, że jesteś w tarapatach. Na co dzień raczej się nie przejmie. W końcu jest prawdziwym mężczyzną, a oni nie dbają o błahostki. Spodoba się nawet wybrednej feministce – jego maczyzm jest bowiem bardzo świadomy, potrafi wziąć całe to "bycie mężczyzną" w nawias, wie, że to teatr i świetnie go reżyseruje. Ona też to wie i podoba jej się to przedstawienie. mężczyznach retro robi się ostatnio coraz głośniej. Wystarczy spojrzeć na męską modę, w której więcej ostatnio nawiązań do tradycji, a mnie lukru i różu. Czyżby, więc szykowała się rewolucja w męskim świecie?
– Nie jest to raczej nic nowego – tłumaczy Łukasz Kielban, zajmujący się historią gender na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. – W odpowiedzi na nowe tendencje, chociażby wzrost niezależności kobiet, część szukających swojego miejsca mężczyzn szuka inspiracji w przeszłości. Myślę, że czasy zmieniają się tak bardzo, że już nie można liczyć na pełen powrót nieobecnego twardziela zarabiającego na rodzinę grzecznie czekającą na niego w domu. Wydaje się, że mężczyźni szukają sposobu by być profeministyczni, czy chociaż pomagać w rozwoju swoim partnerkom, a przy tym nie "zniewieścieć", nie stać się "ciepłą kluchą" czy czymś w tym rodzaju. Młodzi mężczyźni sięgają w przeszłość, szukają wzorców i przetwarzają je by pasowały do dnia dzisiejszego. W efekcie mamy bardziej zaangażowanych w prace domowe mężów. Rozumiejących potrzeby zawodowe swoich kobiet partnerów. Nie bojących się spędzania czasu z dziećmi ojców. No i wciąż męskich mężczyzn. Jest to prawdopodobnie jedyna, w miarę bezbolesna droga. Inne idą zbytnio pod prąd nie dając szans na długie trwanie. Co jednak warto podkreślić: takie zmiany zachodziły już wcześniej i będą zachodziły póki będą się zmieniały realia w jakich żyjemy. Nie jest to żaden kryzys, czy walka z kryzysem, tylko ewolucja – tłumaczy Kielban.
Czy więc retro jest tylko kolejną wersją metro, czy raczej odpowiedzią mężczyzn na sfeminizowany świat? Trudno powiedzieć. Jest na pewno czymś pomiędzy rozhisteryzowanym wrażliwcem, a myślącym tylko o seksie i futbolu chłopaku. Ma trochę z gentlemana, trochę z twardziela a trochę z zagubionego szarmanckiego intelektualisty. Oczywiście trudno mówić o wielkiej rewolucji. Hasło "metro" bardziej nośne jest w mediach, niż na ulicy. Podobnie pewnie będzie też z "retro". W końcu nie sformatujemy się w jeden dzień. Miło jednak czasem pomarzyć o silnym brutalu, który nie pyta nas sto razy o zdanie, tylko chwyta za rękę i prowadzi pewnym krokiem w nieznane. Przynajmniej od święta.