Straszenie uchodźcami i propagandę terrorystyczną z ust prawicowych polityków i publicystów słyszymy niemal codziennie. Jednak oprócz telewizyjnych przepychanek i kolejnych zapewnień rządzących o niewpuszczeniu ani jednego uchodźcy do naszego kraju, propaganda ta zaczyna zbierać żniwo w polskim społeczeństwie. Nawet tym najmłodszym.
Co jakiś czas słyszymy o przypadkach rasistowskich zachowań, niebezpiecznych sytuacji, a wręcz pobić. Pobicie profesora Uniwersytetu Warszawskiego za to, że w tramwaju rozmawiał ze swoim kolegą po niemiecku, wyzywanie nastoletnich Azjatek w metrze, czy ostatnie niewpuszczenie Togijczyka do autobusu to tylko niewielki wycinek z tego, co dzieje się na polskich ulicach. Jak się okazuje, przekaz serwowany przez polityków wpływa nie tylko na dorosłych, ale także na dzieci.
Jedna z internautek opisała to, co przydarzyło się jej 8-letniej córce na placu zabaw na warszawskim Bemowie. Dziewczynka bawiła się ze swoimi rówieśnikami. Dzieci się znają, więc nic nie zapowiadało tak traumatycznej sytuacji. Kilku chłopców zainteresowało się ciemniejszą karnacją skóry dziewczynki. Ta wytłumaczyła swoim kolegom, że jej ojciec pochodzi z Arabii Saudyjskiej. I właśnie od tego się zaczęło.
Reakcja na tą informację były szykany i nazywanie jej "terrorystką, arabuską, uchodźcą". Usłyszała też, "że tu nie mieszka, że nie jest stąd". Ośmioletni chłopcy zignorowali nawet sąsiadkę, która była świadkiem całej sytuacji i zareagowała. Jak relacjonuje matka dziewczynki, "mała wróciła do domu zapłakana i roztrzęsiona". Post udostępniło kilkaset osób. Pojawiło się także wiele komentarzy wspierających rodzinę i zwracających uwagę na to, że tak właśnie kończy się bezmyślne straszenie społeczeństwa uchodźcami i przedstawianie ich sytuacji w sposób jaki robi to obecna władza. Są też opisy podobnych sytuacji.
Wyraźnie widać, że to, co mówi się o uchodźcach oraz decyzje polityków w tej sprawie, to nie tylko wojenka polityczna. To wszystko ma realny wpływ na społeczeństwo, które coraz gorzej reaguje na najmniejszą choćby inność. I jak widać, zaczęło to przenosić się nawet na ośmioletnie dzieci, które nie wiedzą, co tak naprawdę oznaczają te wszystkie określenia.