Gdzie wasze ludzkie odruchy? W pośpiechu, zapatrzeni w smartfony, nie dostrzegacie tego, co ważne.
Gdzie wasze ludzkie odruchy? W pośpiechu, zapatrzeni w smartfony, nie dostrzegacie tego, co ważne. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

Popołudniowe godziny szczytu w Warszawie. Na przystanku autobusowym przy Metrze Politechnika dziki tłum. Chodnik wąski, trudno przejść. Ktoś go co chwilę potrąca, bo stoi tak, że zagradza drogę innym. A ci, ze wzrokiem wlepionym w ekran telefonu, nie są w stanie go zawczasu dostrzec. Ludzi przybywa, bo przecież zgodnie z prawem Murphy'ego autobusy jeżdżą stadnie – najpierw długo, długo nic, potem jeden za drugim. Gdy wreszcie jakiś nadjeżdża, on zostaje na przystanku niemal sam.

REKLAMA
Tego niewidomego mężczyznę na przystanku spotykam czasami. Bywa, że stoję na tyle daleko, że nie jestem w stanie podejść i pomóc. Wtedy, z pewnej odległości, obserwuję – i jego, i ludzi wokół. Pewnie też wraca z pracy, jak większość pozostałych. Mimo swojej niepełnosprawności, radzi sobie wyśmienicie. Jest zupełnie samodzielny. Do pewnego momentu...
Gdy na wąskim chodniku jest już naprawdę tłoczno, co chwilę go ktoś popycha i potrąca. Jakby nie zauważali jego białej laski. On próbuje stanąć tak, by nie przeszkadzać innym, ale... Skąd ma wiedzieć, gdzie stanąć? No i nadchodzi chwila, gdy wreszcie podjeżdża autobus. Zatrzymuje się daleko od niego, tłum biegnie w kierunku drzwi i wtedy już nikt nie zważa na niego. On próbuje niezgrabnie zdążyć, ale gdy dociera do drzwi, autobus jest już tak zapchany, że nie sposób wsiąść. Więc rezygnuje i czeka na następny.
Ale i z pomocą czasem wcale nie jest dużo łatwiej. Parę razy podszedłem do niego, mówiąc jaki nadjeżdża autobus i pomagając wsiąść. Jednak nawet wtedy znalazło się wiele osób, które nas wyprzedziły w wyścigu i do drzwi autobusu, i potem do miejsca siedzącego. Biegły, rzucając wzrokiem raz przed siebie, raz we wciąż trzymaną w dłoni komórkę. Ale współpasażerowie to jedno – drugie to kwestia kierowcy. Dlaczego, widząc osobę z białą laską, jedzie daleko, na sam początek przystanku, a nie zatrzyma się bliżej niewidomego?
logo
Niewidomy bydgoszczanin Marek Andraszewski prowadzi projekt "Nie przeszkadzaj niewidomym". Apeluje, by nie szarpać niewidomych, nie ciągnąć ich, ale spytać, czy nie potrzebują pomocy, podejść i powiedzieć, jak autobus nadjeżdża itp. Fot. Łukasz Nowaczyk / Agencja Gazeta
Podobną sytuację widziałem w weekend na przystanku tramwajowym przy Dworcu Centralnym. Niewidomy młody chłopak stał blisko krawędzi. Nadjeżdżający motorniczy to widział i dzwonił z daleka, ostrzegając go. Ale – to bardzo długi przystanek – pojechał daleko do przodu, zostawiając niewidomego w tyle. Gdy mu powiedziałem, że przyjechała 7-ka, musieliśmy ruszyć w pościg za tramwajem.
W wielu miastach niewidomi nie muszą liczyć na łaskę lub niełaskę innych stojących na przystanku. W Białymstoku już od kilkunastu lat w autobusach zamontowane są specjalne głośniki, przez które na stałe (a nie czasami) emitowane są komunikaty na zewnątrz pojazdu (oprócz tych, które puszczane są w środku). Słychać numer linii i kierunek, w jakim autobus właśnie jedzie.
W Łodzi od 10 lat niewidomi mają specjalne piloty, które – po wciśnięciu przycisku – informują, jaki autobus, czy tramwaj nadjeżdża. Mało tego – kierowcy lub motorniczemu na tablicy rozdzielczej zapala się wtedy światełko, które go informuje, że na przystanku stoi osoba niewidoma i w razie potrzeby pomoże jej wsiąść. A w Warszawie? Jest obietnica, że będzie supernowocześnie.
Już ponad rok temu władze stolicy pochwaliły się, że otrzymały z unijnych funduszy ponad 50 mln zł na stworzenie aplikacji na smartfony, która zrewolucjonizuje życie osób niewidomych, a jednocześnie bardzo przyda się choćby turystom. Z opisów planów wynika, że rzeczywiście – będzie to coś niesamowitego. Ale na razie niepełnosprawni muszą sobie radzić w obecnej rzeczywistości.
– Najgorzej jest w centrum, gdy na przystanek podjadą dwa-trzy autobusy. Ja stoję na początku (bo tak jesteśmy uczeni na zajęciach z orientacji przestrzennej), a okazuje się, że mój autobus stoi jako drugi – przyznaje w rozmowie z naTemat Monika Cieniewska, wicedyrektor Głównej Biblioteki Pracy i Zabezpieczenia Społecznego w Dziale Zbiorów dla Niewidomych. Jak mówi, czasem nawet nie ma kogo zapytać o to, jaki autobus przyjechał, bo wszyscy gdzieś pędzą.
Monika Cieniewska

Ja omijam przystanek Centrum, bo tam jest horror. Człowiek niewidomy sobie nie poradzi. Tam zwykle zatrzymują się dwa - trzy autobusy i każdy pędzi w swoją stronę. Przecież ja z góry nie wiem, jako który zatrzyma się ten autobus, na który czekam. A moja linia kursuje rzadko, raz na pół godziny.

Autobusy i tramwaje w Warszawie też mają taką opcję, że mogą emitować komunikaty na zewnątrz pojazdu i to się czasem zdarza, gdy kierujący zauważy na przystanku osobę niewidzącą. Ale raczej sporadycznie...

Choć dla niewidomego gorsza od tłumu na przystanku może być... pustka na przystanku. Szczególnie jeśli jest to przystanek na żądanie. Wielu niewidomych skarży się, że autobusy je na takich przystankach omijają.
Monika Cieniewska w Warszawie orientuje się doskonale. Mówi, że widzi ją inaczej niż inni niewidomi, bo przecież ona miasto poznała na własne oczy. Wzrok straciła, gdy była na studiach, w wyniku wypadku samochodowego. Studia skończyła, jest prawniczką i dziennikarką. Od lat działa na rzecz osób niewidomych. I od lat nie może pojąć, dlaczego niektóre proste rzeczy dla pewnych osób są takie trudne.
logo
Monika Cieniewska kilka lat temu brała udział w testowaniu pasów ostrzegawczych dla niewidomych w warszawskim metrze. Zamontowano je po wypadku, w którym niewidomy student, Filip Zagończyk, wpadł pod koła pociągu. Młody mężczyzna nie wyczuł laską krawędzi Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta
– Do szału doprowadzają mnie błędne komunikaty głosowe w autobusach. W głośniku słyszę, że to przystanek pl. Krasińskich, a ja wiem, że jesteśmy gdzie indziej... – opowiada Monika Cieniewska. – Bo pani odlicza przystanki? – dopytuję. – Nie, człowiek by zwariował, gdyby liczył przystanki. Znam Warszawę, wiem, kiedy mijamy charakterystyczne miejsca. Gdzie jest kostka brukowa, gdzie zakręt. I idę do kierowcy i zwracam mu uwagę, "czy nie może pan tych komunikatów poprawić, bo to ludzi wprowadza w błąd; nie tylko niewidomych i niedowidzących, ale każdego, kto nie zna miasta". Oni mi tłumaczą, że to nie oni tylko komputer. Ale ja z ZTM-u wiem, że mogą ten błąd naprawić tylko im się nie chce – tłumaczy. Ale nie dostrzega, aby w ostatnim czasie ubyło empatii wobec niewidomych.
Monika Cieniewska
prawniczka, dziennikarka

Nie widzę od 20 lat i muszę przyznać, że świadomość w społeczeństwie wzrosła. Dziś ludzie częściej podchodzą na przystanku i mówią, jaki autobus nadjeżdża. Choć z drugiej strony – dziś też trudniej o wolne miejsce w autobusie. Wiem od osób widzących, że wszyscy siedzą zapatrzeni w swoje telefony i nie dostrzegają, że wsiadł ktoś, komu należałoby ustąpić miejsca. Ale wiem też, że to dotyczy nie tylko niewidomych – starszych, kobiet w ciąży również.

Polski Związek Niewidomych już parę lat temu przygotował krótką prezentację, jak się zachować wobec osoby niewidomej – także w komunikacji miejskiej. Zasady są proste – dobrze jest podejść do niewidomego i powiedzieć, co nadjeżdża. A potem podać ramię i idąc pół kroku przed niewidomym doprowadzić go do drzwi pojazdu.