
Kancelaria Sejmu nabrała wody w usta. Nie znaczy to jednak, że jej urzędnicy siedzą z założonymi rękami. Jak ujawniło RMF FM, błyskawicznie "zniknęli" ze strony internetowej informacje o swoim koledze, byłym wicedyrektorze Biura Analiz Sejmowych, Jakubie Borawskim. Nieoficjalnie mówi się, że jest to zemsta PiS za to, że negatywnie zaopiniował ustawy o aptekach i wycince drzew. Kim jest urzędnik, którego próbuje wygumkować Sejm?
Choć dziś w witrynie BAS na próżno szukać informacji o Borawskim, to w internetowym archiwum można dokopać się imponującego życiorysu długoletniego pracownika Kancelarii.
Jakub Borawski - wicedyrektor Biura Analiz Sejmowych. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Od 20 lat pracownik Kancelarii Sejmu, najpierw jako sekretarz Komisji Spraw Zagranicznych, następnie przez 12 lat dyrektor Biura Stosunków Międzyparlamentarnych, a od 2004 r. wicedyrektor Biura Studiów i Ekspertyz przekształconego w Biuro Analiz Sejmowych, gdzie jest odpowiedzialny za Wydział Analiz Prawa Europejskiego i Międzynarodowego oraz Wydział Analiz Porównawczych.
Redaktor naczelny czasopisma „Infos - zagadnienia społeczno-gospodarcze”. Od 2000 r. wykłada protokół dyplomatyczny w Collegium Civitas oraz gościnnie w Akademii Dyplomatycznej MSZ.
– Delikatnie mówiąc, nie byliśmy w najlepszych stosunkach – mówi redakcji naTemat dziennikarka, która współpracowała z Borawskim, gdy ten był jeszcze szefem Biura Stosunków Międzyparlamentarnych (pragnie zachować anonimowość). – To nic osobistego, po prostu traktował media jak zło konieczne. Porządek musi być, a program wyjazdów zagranicznych, podczas których towarzyszył marszałkowi Sejmu, miał być zrealizowany co do minuty. Typowy, chłodny służbista – mówi kobieta. – Jednak trzeba przyznać, że za jego czasów BSM działało bardzo prężnie. Cały czas były jakieś spotkania, wyjazdy – mówi dziennikarka.
Ale jest i drugie oblicze urzędnika Borawskiego, które wyłania się z wywiadów jego żony, Tessy Capponi-Borawskiej. Pochodząca ze znanej, arystokratycznej rodziny Włoszka mówi, że połączyła ich "dzika miłość". To dla niego przeniosła się z Florencji do Warszawy czasów stanu wojennego. Zanim wzięli ślub w 1985 roku, młody Borawski napisał po francusku długi list do jej ojca, by poprosić go o jej rękę.
Poseł Tadeusz Cymański, który dostał się do Sejmu z listy PiS, nie może uwierzyć, że w Kancelarii Sejmu zabraknie Jakuba Borawskiego. Nie chce przyjąć do wiadomości domysłów (oficjalnych powodów Sejm nie podał), że długoletni urzędnik "poleciał" za nieprawomyślne opinię prawną o ustawach Prawa i Sprawiedliwości. – Przecież chodzi o to, by eksperci z Biura Analiz Sejmowych mówili nam to, co myślą, a nie to, co chcemy usłyszeć – dziwi się Cymański. – Przecież ich opinie nie są wiążące, rząd i tak może zrobić, co uzna za słuszne – kontynuuje poseł. – Zainteresuję się tą sprawą, mam nadzieję, że jeśli potwierdzą się informacje o odejściu pana Borawskiego, to okaże się, że stały za tym inne powody – mówi Cymański.
