Telewizja NC+ wprowadziła ofertę dla osób powyżej 75. roku życia, które są zwolnione z opłaty abonamentowej. Przedstawiciele firmy przyznają jednak, że to "gratka dla tych, którzy przejmują się, że będą musieli płaci abonament rtv". Całość wpisuje się w szerszy kontekst – w sieci nie brakuje przecież "porad", których autorzy sugerują zrywanie umów z dostawcami telewizji i przepisywanie ich "na babcię". Tak przygotowana oferta jest jednak w pełni zgodna z prawem, a jak mówi w rozmowie z naTemat Juliusz Braun, takich "sposobów na abonament" jest więcej.
Przypomnijmy, że platforma NC+ przygotowała specjalną ofertę dla osób powyżej 75. roku życia. Dlaczego akurat dla nich? Bo te osoby są zwolnione z płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego. A przypomnijmy, że zgodnie z założeniami nowelizowanej ustawy abonamentowej fakt posiadania umowy z dostawcą telewizji ma pozwolić na domniemanie posiadania odbiornika. Co z kolei prowadzi do płacenia abonamentu.
Taki abonent nie zapłaci ani grosza. A kto będzie korzystał z odbiornika? To już zupełnie inna kwestia. Oczywiście takie rozwiązanie może być nie w smak wielu osobom z obozu władzy, a także samemu Kurskiemu. Nie tak dawno Teresa Bochwic z KRRiT przekonywała, że przepisanie telewizji na osobę powyżej 75. roku życia nic nie da, ponieważ to "zostanie uszczelnione".
Fortel w białych rękawiczkach
Tyle teorii, a w praktyce? KRRiT ma w kontekście takich propozycji, jak ta od NC+, związane ręce. Nawet jeśli założymy, że oferta zostanie wykorzystana przez klientów do ominięcia abonamentu.
– Ustawa nie zmienia nic w zasadach ustalania tego, kto jest abonentem. Wprowadza się domniemanie, że każdy, kto ma umowę, ma jednocześnie telewizor. To jedyna rzecz, która się zmienia. Nic nie zmienia się, jeśli chodzi o zasady zwolnień. Skorzystać mogą osoby, które będą po 75. roku życia. Ustawa nie sprawdza tego, kto ogląda program telewizyjny, tylko kto jest abonentem i jest ustalony jako osoba, która ma obowiązek abonamentowy – tłumaczy w rozmowie z naTemat Krzysztof Luft, były członek KRRiT.
Podobnie widzi to inny były członek Rady, Andrzej Zarębski. – To, że osoby po 75. roku życia są zwolnione, wiadomo od dawna. Taki jest przepis i nowela ustawy abonamentowej nic nie zmienia. Przyciągnięcie do siebie nowej grupy abonamentów to działanie mieszczące się całkowicie w granicach obowiązującego prawa. Trzeba byłoby wykazać, że jest to publiczne wezwanie do łamania prawa. A ja w tym nie widzę takiego aspektu sprawy – zauważa.
Co więc KRRiT może, tak jak zapowiadała to Teresa Bochwic? Niewiele. – Może jakieś złośliwości czynić, ale to bardziej w kierunku nadawcy, a nie operatora. Ustawodawca powiedział, że jak ktoś ma 75 lat to nie płaci, więc operator przypomina prawo. I mówi jak chcesz, to korzystaj z mojej oferty – mówi naTemat Juliusz Braun, były prezes zarządu TVP oraz członek Rady Mediów Narodowych.
Kto mieczem wojuje...
Co więcej, w ocenie Brauna ta sytuacja tylko pokazuje, jak źle przygotowana jest obowiązująca ustawa, tzw. przejściowa. – Gdyby Prawo i Sprawiedliwość półtora roku temu przyjęło ustawę o opłacie audiowizualnej, wszystko jedno w jakiej wersji, czy niemieckiej, czyli z opłatą audiowizualną, czy fińskiej, która zakłada podatek, nawet gdyby Komisja Europejska zajmowała się długo notyfikacją, to ona już byłaby gotowa pół roku temu albo i dawniej. I to wszystko mówią nadawcy prywatni, że wtedy byłoby to uczciwe rozwiązanie – tłumaczy.
A tak jest... kopanie po kostkach. – Teraz jak ustawodawca próbuje przy pomocy sztuczek ściągnąć pieniądze z rynku, to w odpowiedzi napotyka różne sztuczki. W tej ustawie jest kilka miejsc, gdzie można utrudniać życie w drugą stronę – przekonuje Braun.
– Wysyłanie tych milionów wezwań... Już był wcześniej problem, jak były tysiące – dodaje.
Inna kwestia? Polacy za granicą. – Mnóstwo ludzi ma wykupiony abonament satelitarny w Polsce, ale faktycznie wywiozło dekodery za granicę. Tego oczywiście nikt nie liczy, ale według rynkowych ocen to kilkaset tysięcy. Oni działają sprzecznie z prawem, bo dostęp do telewizji jest związany z terytorium, ale jak ktoś wywiezie dekoder i zrobi sobie antenę np. w Wielkiej Brytanii, to polski operator nie jest zainteresowany utrudnianiem mu życia, bo płaci, a zagranicą mają większe kłopoty niż ściganie polskich abonentów – kontynuuje Braun.
Słowem praktycznych problemów z ustawą nie brakuje. Diabeł tkwi w szczegółach – które mogą pogrążyć ewentualne wpływy z "przymusowego" abonamentu.
To dopiero początek
Pytam więc Brauna, czy przedstawiona oferta dla seniorów jest sprytna i można spodziewać się kolejnych propozycji tego typu. – Tak. Ta oferta jest całkowicie zgodna z prawem – podkreśla mój rozmówca. A ponieważ sposobów na utrudnienie życia tym, którzy będą zainteresowani egzekwowaniem nowej ustawy abonamentowej (o ile oczywiście wejdzie ona w życie), nie brakuje, należy się spodziewać, że kolejne takie propozycje to naprawdę kwestia czasu.
Tym bardziej, że polscy klienci abonamentu po prostu płacić nie chcą.
W trakcie prac nad tekstem kontaktowałem się z biurem prasowym KRRiT. Po rozmowie telefonicznej poproszono mnie o przesłanie mejla z pytaniami. Odpowiedzi na razie nie otrzymałem.
Poczta nie ma systemu informatycznego, żeby przetwarzać te dane (o abonentach – red.). Dopóki nie ma go, to ustawa mówi, że zobowiązani operatorzy mogą przesyłać informacje w wersji elektronicznej lub papierowej. Gdyby np. operator, który ma milion abonentów, spakował dużą paczkę z milionem kartek i wysłał pocztą, to oni zakopią się w tym. Tym bardziej, że każde nazwisko wymaga weryfikacji w bazie danych osób, które są już zarejestrowane. Czyli każdą kartkę trzeba przeczytać i zweryfikować z inną bazą danych. To jest nie do zrobienia.