Niektórzy już rozważają zrezygnowanie z usług operatorów telewizji kablowej, żeby tylko uniknąć płacenia "haraczu za telewizję reżimową". Tymczasem sprawa nie jest taka prosta, bo żeby w ogóle nie płacić abonamentu RTV, należałoby jeszcze wyrzucić stare radio z sypialni i wymontować odbiornik z samochodu. To wynika z projektu nowej ustawy, która ma uratować finanse TVP.
Chyba nikt już nie udaje, że chodzi o jakąś misję. Jacek Kurski od miesięcy narzeka, że w TVP jest coraz mniej pieniędzy i publiczna telewizja jest na skraju bankructwa, choć ten fakt zdaje się nie przeszkadzać mu w przyznawaniu wysokich nagród współpracownikom. Trochę lepsza sytuacja panuje w Polskim Radiu, ale i tam przydałoby się wpompować duże pieniądze.
CEK sojusznikiem w walce o wpływy
Pomysły się mnożą, pisaliśmy już w naTemat o tym, jak planowane jest ściąganie opłaty abonamentowej od posiadaczy telewizji kablowej. Ale to nie wszystko. Od teraz spokojni nie mogą być nawet kierowcy, którzy w swoich samochodach posiadają fabryczne odbiorniki. Tak, oni też będą musieli zapłacić.
W dzisiejszych czasach kupno samochodu bez zainstalowanego fabrycznego radia graniczy z cudem. Nawet jeśli ktoś nie lubi słuchać czegokolwiek poza szumem (rykiem) silnika, to i tak będzie miał w samochodzie radio, czy mu się to podoba, czy nie. I będzie musiał za nie zapłacić – na podobnej zasadzie – czy chce, czy nie chce.
Przed podatkiem ciężko będzie uciec, bo Poczta Polska, która ma w myśl projekty ustawy ściągać należny abonament ma dostać dostęp do bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów. Dzięki temu w łatwy sposób pracownicy Poczty będą mogli sprawdzić, kto płaci abonament, a reszcie kierowców wysłać wezwania do zapłaty. Kto nie chce płacić, będzie musiał udowodnić urzędnikom, że w pojeździe radia nie ma i nie będzie.
Ustawodawca wychodzi bowiem z założenia, że wystarczy możliwość korzystania z radioodbiornika, żeby zaistniała konieczność opłacenia comiesięcznego podatku. Niewiele, zaledwie 7 zł miesięcznie, czyli równowartość niecałych dwóch litrów benzyny. Kwota jednak gra na wyobraźnię, gdy pomnoży się ją przez ilość samochodów wyjeżdżających na polskie drogi.
Jak ocenia Samar, w Polsce jest ponad 21 mln aut osobowych. W skali roku tylko z tytułu opłaty abonamentowej trafiłoby zatem do budżetu około 1,7 mld złotych. Oczywiście kwota będzie pewnie niższa, bo w wielu gospodarstwach domowych są po dwa, czasem trzy samochody, a opłata ma być jedna. Ale i połowa robi wrażenie.
Kto płaci abonament radiowo-telewizyjny?
1. Osoby fizyczne w tym samym gospodarstwie domowym lub w samochodzie stanowiącym ich własność, niezależnie od liczby używanych odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych, wnoszą
jedną opłatę abonamentową.
2. Firmy uiszczają opłatę abonamentową za każdy używany odbiornik radiofoniczny i telewizyjny,
z odbiornikami radiofonicznymi w samochodach służbowych włącznie.
Abonament trzeba będzie zapłacić nie tylko w pojazdach prywatnych. Ciekawie rzecz wygląda w przypadku samochodów służbowych. Tu ustawodawca nakłada na właściciela firmy obowiązek zapłacenia podatku od każdego odbiornika. Jeśli ma flotę 100 pojazdów, to do miesięcznych kosztów prowadzenia firmy będzie musiał doliczyć 700 zł odprowadzanych co miesiąc do budżetu tytułem abonamentu. Albo wydłubać radia z firmowych samochodów. Jeśli pracownik dostał od pracodawcy służbowe auto do wyłącznego użytku i zainstaluje radio na własną rękę, wówczas w świetle przepisów to pracownik musi płacić abonament za swoje radio.
Ruchu jeszcze nie ma
– Zdarzają się takie sytuacje – twierdzi Jan Witczak, właściciel zakładu zajmującego się montażem odbiorników radiowych w samochodach. – Przyjechał kiedyś klient prowadzący jakąś małą firmę. Kupił 9 małych samochodów dostawczych bez odbiorników i natychmiast przyjechał z nimi do mnie. Mówił, że skoro pracownicy chcieli radia, to niech sobie za nie płacą – komentuje przepisy pan Witczak. Na razie jednak nie obserwował jakiegoś dużego zainteresowania wymontowywaniem radioodbiorników z samochodów.
Te same przepisy, co przedsiębiorców, dotyczą dilerów samochodowych. Oczywiście nikt (na razie) nie mówi o tym, że będą musieli zapłacić abonament za samochody stojące na placu, gdzie czekają na swojego szczęśliwego nabywcę. Ale przecież większość dilerów ma jakieś samochody testowe i prezentacyjne. One też mają na pokładzie radia i w myśl przepisów trzeba będzie za te odbiorniki zapłacić. Identyczna sytuacja jest z autami zastępczymi, które oferowane są klientom gdy ich samochód trafia na dłużej do warsztatu. Jest radio – trzeba płacić.
Podatku nie unikną też użytkownicy samochodów wziętych w leasing. Tu obowiązek płacenia abonamentu spoczywa na leasingobiorcy, choć można w umowie zawrzeć paragraf, przenoszący ten obowiązek na leasingodawcę. W praktyce jednak raczej nie spotyka się takich umów.
Zero litości, abolicji się nie przewiduje Jacek Kurski w liście do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego napisał, że "znacząca poprawa poboru opłat abonamentowych mogłaby nastąpić przynajmniej przez ułatwienie identyfikacji odbiorników radiowych w samochodach". Właśnie temu ma służyć podpięcie Poczty Polskiej do systemu Centralnej Ewidencji Pojazdów, bo sam pomysł abonamentu od samochodowego radioodbiornika nie jest nowy, te przepisy działają od lat, tyle że mało kto się nimi przejmował. Prezes TVP nie zgadza się przy tam na żadną abolicję, więc nie wiadomo, czy obok nałożonych 7 zł miesięcznie nie trzeba będzie jeszcze zapłacić kary za dotychczasową możliwość używania radia.
Jeśli tak się stanie, to już w najbliższych miesiącach można się spodziewać dwóch rzeczy. Albo publiczne media dostaną potężny zastrzyk gotówki, albo na serwisach aukcyjnych pojawi się duża liczba używanych samochodowych odbiorników radiowych. I tylko nie wiadomo, co z posiadaczami telefonów. Na razie ustawodawcy jakby zapomnieli, że większość smartfonów daje możliwość słuchania radia.