Martin Schulz nie raz już krytykował Polskę. Czy teraz na tej krytyce będzie opierał swoją kampanię wyborczą?
Martin Schulz nie raz już krytykował Polskę. Czy teraz na tej krytyce będzie opierał swoją kampanię wyborczą? Fot. Shutterstock

Spełnia się sen polityków PiS, którzy mówili w trakcie kampanii o tym, żeby Polska i polska dyplomacja muszą wstać z kolan. Wygląda na to, że żadne ważniejsze wybory w Europie nie mogę się odbyć bez debaty na temat Polski. Teraz Polska będzie na ustach niemieckich polityków. Tylko czy o takie wstawanie z kolan nam chodziło?

REKLAMA
Zaczęło się niewinnie, od referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. W trakcie kampanii prowadzonej przez przeciwników UE wielokrotnie podkreślano, że złej sytuacji na rynku pracy winni są przybysze z nowych krajów Unii, w tym Polacy.
Sprawa Polski była też podnoszona w trakcje wyborów prezydenckich, a ostatnio także parlamentarnych we Francji. Kandydat na prezydenta Emmanuel Macron przekonywał, że nie można tolerować łamania praw i zasad demokratycznych w państwach unijnych, że nie można zgadzać się na to, żeby jakiś kraj wspólnoty nie wypełniał zobowiązań zawartych w umowach między państwami UE. Publicznie opowiadał się za twardą polityką wobec Polski, co politycy PiS ignorowali tłumacząc, że to tylko taka retoryka na potrzeby kampanii wyborczej.
W podobne tony zaczął właśnie uderzać Martin Schulz, szef SPD i kandydat na kanclerza Niemiec. Przestrzega on swoich rodaków przed "nowymi problemami Europy", czyli nieliberalnymi demokracjami w Polsce i na Węgrzech. Nie jest to zresztą pierwszy atak Schulza na Polskę, jeszcze niedawno stawiał nasz kraj na równi z Turcją twierdząc, że media są maltretowane, opozycji rzuca się kłody pod nogi albo ją uciska, kultura i sztuka są ograniczane. – To są zjawiska, przed którymi musimy się bronić – apelował szef SPD.