Szacuje się, że na świecie co 9 sekund ktoś umiera na AIDS. Choroba dotyka wszystkich – bez względu na wiek, płeć czy status społeczny. AIDS to jednak nie wyrok – udowodnili to artyści, którzy swoim życiem poświadczyli, że seropozytywność nie równa się rezygnacji z siebie.
Trudno się do niej przyznać. Jeszcze trudniej o niej mówić na forum publicznym. Dla niektórych AIDS to wciąż temat tabu, mimo że od pierwszych dyskusji minęło już ponad 20 lat. Ale na szczęście nie dla wszystkich. Także nie dla wszystkich gwiazd – wielu znanych i lubianych otwarcie mówiło o swojej chorobie, zupełnie się jej nie wstydząc. I choć z nią przegrali, to odeszli z klasą, pokazując wszystkim, że nie musi być przeszkodą w robieniu tego, co się kocha.
Wczoraj na całym świecie obchodzono Międzynarodowy Dzień Testów HIV. Z tą chorobą nie ma żartów – profilaktyka jest niezbędna, bo jak podkreślają eksperci, większość ludzi zarażonych HIV, w końcu zapada na AIDS.
Chicago było jednym z siedmiu miast, w których wczoraj każdy bezpłatnie mógł skorzystać z badań na obecność wirusa HIV. Badanie trwało jedynie 20 min. 20 minut, które dla niektórych mogły okazać się przełomem w życiu.
Królowa Freddie
Ponad 20 lat temu, 24 listopada 1991 roku, w wyniku przegranej walki z AIDS, umarł Freddie Mercury, lider zespołu Queen. Jego nazwisko zna każdy, jego piosenki
śpiewa do dzisiaj wielu. Jeden z największych wokalistów muzyki rozrywkowej umarł nagle. Dla wielu było to szokiem.
Frieddie Mercury w krótkim czasie stał się gwiazdą światowego formatu. Miał niesamowite warunki wokalne, wdzięk i własny styl. Styl, który nie wszyscy rozumieli, a i tak szanowali. Szybko stał się ikoną popkultury, choć – jak sam często podkreślał – na co dzień był nieśmiały. Na scenie natomiast zmieniał swoje oblicze, zrzucał maskę i stawał się artystą, który podbijał serca ludzi na świecie. – To było połączenie osobowości artystycznej, która ma sobą coś do wyrażenia, ze znakomitymi umiejętnościami, co w świecie muzycznego show-biznesu jest czymś bezcennym – mówił Robert Sankowski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Mister Psychoza
Choć w 1957 roku Anthony Perkins został nominowany do Oskara za drugoplanową rolę w filmie "Przyjacielska perswazja", to jego twarz zaczęła być rozpoznawalna dopiero po roli Normana Batesa w "Psychozie". Był to początek wielkiej kariery. Zagrał w jeszcze w takich produkcjach jak "Proces", "Paragraf 22" czy "Morderstwo w Orient Ekspresie". Z AIDS zmagał się przez kilka lat, ale choroba nie przeszkadzała mu w kolejnych rolach. Przegrał z nią w 1992 roku, a niewiele później upamiętniono jego osobę w Hollywoodzkiej Alei Sław.
Baletmistrz i hedonista
Życie wielkiego rosyjskiego tancerza i choreografa Rudolfa Nurejewa przypomina niesamowitą powieść. Był uwielbianą przez publiczność gwiazdą, nie ukrywał swojego seksoholizmu i miłości do alkoholu. Uwielbiał luksus, miał mnóstwo kochanków, ale – jak często podkreślał – nigdy do końca nie czuł się spełniony. Żył krótko, bo zaledwie 54 lata.
Już jako student trafił do szkoły baletowej. Szybko udało mu się pokazać z jak najlepszej strony. Prawdziwą sławę zrobił na Zachodzie, odcinając się od sowieckiego ustroju. Nurejew był jednym z pierwszych we Francji, który zmagał się z AIDS. Nie chciał podjąć kuracji i nie zamierzał zmieniać swojego stylu życia. Pracował dalej, coraz bardziej naznaczony przez chorobę. Nie poddawał się. Zmarł w 1993 roku.
220 cm talentu
Kevin Peter Hall nie był przeciętnym amerykańskim aktorem. Wyróżniał się m.in jednak dzięki wybitnemu wzrostowi (220 centymetrów), który pomógł mu w zdobyciu kilku dobrych ról w filmach. Hall wcielił się w postać Predatora w filmie o takim samym tytule. Stał się on prawdziwym hitem, ciepło przyjętym także przez krytyków. Zagrał również w serialu "Harry i Hendersonowie", gdzie wcielił się w postać… małpoluda. Zwracano uwagę na jego talent, który nigdy do końca nie został wykorzystany. Zaraził się wirusem HIV podczas transfuzji krwi. Zmarł w 1991 roku w trakcie kręcenia kolejnego odcinka serialu.
Smecz
Arthur Ashe był czarnoskórym gwiazdorem tenisa. Amerykanin z powodzeniem rywalizował w rozgrywkach singlowych oraz turniejach deblowych. Niejednokrotnie triumfował podczas różnych zawodów sportowych. Po zakończeniu kariery zmagał się z chorobą. Podobnie jak Kevin Hall, zakaził się HIV podczas transfuzji krwi. Na początku lat 90. Ashe przyznał się do choroby i zaangażował się w akcje, które miały na celu zwrócenie uwagi na problem AIDS. Niestety przegrał walkę o życie w 1993 roku, choć do dziś jego nazwisko zna każdy, kto choć trochę interesuje się tenisem.
Z AIDS można żyć. W zgodzie. Nie poddawać się i iść dalej, nie ukrywając się i otwarcie przyznając do choroby tak, by zachęcić innych chorych do walki, a zdrowych do regularnych badań. Udowodnili to artyści, którzy, pomimo choroby, robili to, co kochali.
To było połączenie osobowości artystycznej, która ma sobą coś do wyrażenia, ze znakomitymi umiejętnościami, co w świecie muzycznego show-biznesu jest czymś bezcennym.