![Oficjalna edukacja seksualna w polskich szkołach nie przewiduje nawet wyczerpującego informowania o metodach antykoncepcji.](https://m.natemat.pl/01b230214ad1ba0a894d218326bca637,1680,0,0,0.jpg)
Kilka lat temu amerykańska telewizja emitowała serial „Masters of Sex” opowiadający o pionierach seksuologii amerykańskiej – Virginii Johnson i Williamie Mastersie. O polskich seksuologach wiemy niewiele, kojarzymy przede wszystkim postać Wisłockiej, nie bez zasługi filmu „Sztuka kochania”. Jednak z Pani książki wyłania się obraz rodzimej seksuologii jako dziedziny przez lata rozwijającej się niezwykle prężnie, w pewnym sensie znacznie wyprzedzającą to, co działo się wówczas w Stanach.
A sama „Sztuka kochania”?
Jednymi z popularniejszych współczesnych polskich książek o tematyce seksualnej stały się publikacje katolickiego księdza, Ksawerego Knotza. Co sądzi Pani o wydawnictwach takich, jak „Seks jest boski, czyli erotyka katolicka” czy „Seks jakiego nie znacie?
„naukowo” uzasadnia wystrzeganie się od tego grzechu. Otóż jego zdaniem kobiety, które nie mają styczności ze spermą partnera bardzo wiele tracą. Pisze, że nasienie znakomicie działa choćby na cerę. I ma na myśli oczywiście wytrysk wewnątrz pochwy.
Cytaty z książki „Wędrując ku dorosłości” pod redakcją Teresy Król zyskały status kultowych. W złym tego słowa znaczeniu. Teksty o „koleżance której trzeba pomóc w geometrii i nie denerwować się, że czegoś nie rozumie” czy dowodzenie, że seks pozamałżeński akceptują tylko najgorsi uczniowie, stały się rodzajem internetowych dowcipów. Mimo to, „Wędrując ku dorosłości” to obecnie jedyny podręcznik do WDŻ dopuszczonego do użycia przez Ministerstwo Edukacji. Jak to jest z tym przedmiotem w polskiej szkole?
W 1993 reportaż Mariusza Szczygła „Onanizm polski”, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” wywołał skandal; liczne repliki w prasie, oburzone listy do redakcji i do samego reportera. Myśli Pani, że dziś byłoby podobnie?