Język w telewizji narodowej jest pełen nienawiści. Dziennikarze używają coraz ostrzejszych określeń, a to powoduje wzrost napięcia między opozycją, a rządem.
Język w telewizji narodowej jest pełen nienawiści. Dziennikarze używają coraz ostrzejszych określeń, a to powoduje wzrost napięcia między opozycją, a rządem. Fot. Maciej Stanik / naTemat
Reklama.
Mowa w telewizjach "dobrej zmiany" jest coraz bardziej nienawistna. Określenia, które padały w relacji z kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej są zdecydowanie niewspółmierne do zachowań uczestników. Dziennikarze łapią się wszelkich środków, by nastawić wrogo społeczeństwo. Nie zawsze zgodnie z etyką dziennikarską.
TVP Info nazwała uczestników „barbarzyńcami” i „bojówkarzami”, a Telewizja Republika zatytułował swoją relację z wydarzenia „UBywatele RP i KODomici poddali się!”
Sam brat szefa TVP Jacka Kurskiego - Jarosław, potępia to jakich słów używa się w telewizji. Jak już pisaliśmy w naTemat - obaj stoją po przeciwnych stronach barykady. Jarosław Kurski jest pierwszym zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Jarosław Kurski
zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”

"Wyznaję zasadę niekomentowania tego, co poczynają inne media. Jednak media narodowe i Telewizję Republika przestałem uważać za media w służbie obywateli. Są to media służące władzy. Nie wiem nawet, czy określenie „media" jest w tych wypadkach zasadne. Osoby pracujące w tych instytucjach służą partii rządzącej, co samo w sobie wyklucza ich z rodziny niezależnych mediów. Użycie stygmatyzujących słów na antenie telewizji publicznej jest celowym działaniem partyjnej propagandy PiS. Kolejnym etapem będzie dehumanizacja przeciwnika, co nie tylko degraduje debatę publiczną, a wręcz ją niweczy."

Ostatnia miesięcznica smoleńska nie była tak spokojna jak się wydaje. Doszło do kilku starć z policją, część kontrmanifestantów ma być też ukaranych.