Rowery miejskie pojawiają się coraz częściej na ulicach polskich miast. Większość z nas nie wie jednak, jak z nich korzystać. Już samo ich wypożyczenie może sprawiać problem. Czy rowerowa rewolucja znana choćby z Berlina i Paryża dotrze wreszcie nad Wisłę?
Rowery miejskie. Dużo się o nich słyszy, a w zasadzie mało się o nich wie. Że są one coraz częściej w polskich miastach to nie nowość. Nowością jest natomiast to, jak z nich korzystać. Czy wypożyczenie ich w ogóle nam się opłaca?
Jak to działa?
W czerwcu ubiegłego roku prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz, oficjalnie otworzył wypożyczalnię rowerów miejskich. Z problemami, ale się udało. – System ruszył. Jest prosty, ale musi się nas nauczyć, my jego też – mówił prezydent przy wypożyczaniu roweru.
Niepewność prezydenta w walce z systemem była zrozumiała. Pierwszy raz zawsze podobnież jest najtrudniejszy. Później idzie jak z płatka, bo obsługa automatu nie jest wcale trudna.
Pierwszym krokiem jest zalogowanie się na stronie operatora, żeby wnieść przelewem tzw. opłatę inicjalną, która wynosi 10 zł. W niektórych miastach innym sposobem jest skorzystanie z karty płatniczej bezpośrednio w wypożyczalni. Ci, którzy chcieliby zapłacić SMS-em, mogą czuć się rozczarowani, bo taka opcja nie jest na razie możliwa. Jak powiedział prezes firmy Nextbike Polska, Tomasz Wojtkiewicz, takie rozwiązanie jest jak na razie zbyt kosztowne.
Drugi krok też nie powinien sprawiać trudności. Trzeba udać się do terminalu stacji, wpisać swój numer komórkowy, podać PIN oraz numer roweru, który chcemy wypożyczyć, wpisujemy kod odbezpieczający rower i…jazda. Możemy ruszać w drogę.
Ceny dla każdego – dla małego i dużego
Pierwsze 20 minut miejskiego podróżowania rowerem jest bezpłatne. To cieszy, bo jeśli rower jest nam potrzebny na kilkanaście minut to niemal za darmo możemy z niego skorzystać. Za godzinę najczęściej zapłacimy 2 zł, za każdą kolejną – 4 zł. Najczęściej, bo na przykład w Warszawie, w przeciwieństwie do Wrocławia czy Opola, stawki mają wyglądać nieco inaczej. Pierwsza godzina ma kosztować złotówkę, za drugą trzeba będzie zapłacić już 3 zł. Im dłużej rower będzie nam towarzyszył, tym więcej za niego zapłacimy. Za kolejną trzecią godzinę jazdy pojazdem dwukołowym trzeba będzie zapłacić 4 zł. Rower maksymalnie można będzie wypożyczyć na 12 godzin.
Rowerowa rewolucja
Od 1 sierpnia na mieszkańców Warszawy czeka przełom. Przełom rowerowy rzecz jasna. Właśnie od sierpnia warszawiacy będą mogli korzystać z systemu 66 wypożyczalni rowerów miejskich. 11 z nich już działa w dzielnicy Bemowo, kolejne 55
stacji Verturilo (ogólnomiejskiego systemu wypożyczalń rowerów w stolicy) powstanie w centrum oraz na Ursynowie i Bielanach. Na mieszkańców czeka 1120 rowerów, wyposażonych w koszyki. Jazda nimi ma być prosta, przyjemna i komfortowa.
Kraków, Wrocław, Poznań, Opole i.... Warszawa
Warszawa nie jest pierwszym miastem w Polsce, gdzie można jeździć rowerami miejskimi. Złośliwi podkreślają, że jest wręcz ostatnim, które zdecydowało się wprowadzić ten system na obszarze całego miasta. Jednym z pierwszych był Wrocław. I choć już od pierwszych dni jednoślady cieszyły się ogromną popularnością, dziś wrocławianie piszą na forach o słabej kondycji rowerów. Zepsute przerzutki czy uszkodzone hamulce są w nich normą. Problem zaczęli dostrzegać również urzędnicy, którzy już dwukrotnie wystosowali karę do operatora pojazdów za brak odpowiedniej troski o rowery. – Musiałem cztery razy zmieniać rower, aż trafiłem na sprawy – żalił się gazecie.pl Przemysław, jeden z mieszkańców Wrocławia.
Skandale i skandaliki
W Poznaniu pierwsze miejskie wypożyczalnie rowerów otwarto już w kwietniu. Jednak już na początku nie obyło się bez wpadki. Kilkanaście minut po starcie niektóre stacje po prostu przestały działać. – Udało się to naprawić – mówił dwa dni później Łukasz Wasiuta, reprezentujący firmę Nextbike.
Nie obyło się też tam bez małego skandalu. Wystarczyło kilka dni funkcjonowania Poznańskiego Roweru Miejskiego, aby skradziono pierwszy z jednośladów. Wcześniej Wrocław także zmagał się z plagą niezwróconych rowerów. Dzisiaj działa tam wszystko nieco bardziej sprawnie.
W Europie też tak jeźdzą
Do takich sytuacji nie dochodzi w innych europejskich miastach. Jednym z nich jest Berlin, gdzie mieszkańcy niemieckiej stolicy mają do dyspozycji 1250 miejskich rowerów, umieszczonych w 80 samoobsługowych stacjach. Tam za nie trzeba zapłacić nieco więcej niż w Polsce. Cena zależy od wybranej taryfy. Zaczyna się od 8 centów za minutę, a to niemal 5 euro za godzinę jazdy pojazdem. Warto podkreślić, że cały dzień kosztuje nie więcej, jak 15 euro.
Innym przykładem może być Paryż, który już 5 lat temu zainaugurował działanie systemu Velib'z 10 tysiącami jednośladów. Obecnie jest ich już 2 razy więcej.
W 2010 roku także w Londyn zaczął działać system rowerów publicznych Barclays Bicycle Hire. Sześć tysięcy rowerów z 400 stacji ruszyło na londyńskie drogi.
Czyżby rozpoczynała się nowa moda na jazdę miejskim rowerem? – Rower miejski nie zastąpi dróg rowerowych, kontrapasów, uspokojenia ruchu, pasów rowerowych, czy stojaków. Może być tylko ich uzupełnieniem – napisał Rafał Muszczynko z Zielonego Mazowsza na portalu polskanarowery.sport.pl.
Być może. W każdym razie nie wiem jak wy, ale ja już z niecierpliwością czekam na stacje w centrum Warszawy. Szykuje się niezła jazda!