Policyjne statystyki znowu poszybowały w górę. W długą majówkę polska drogówka zatrzymała ponad cztery i pół tysiąca nietrzeźwych kierujących. Ale czy statystyki na pewno nie kłamią?
Odrobinę tak. Policja w swoich danych o nietrzeźwych użytkownikach dróg nie ma bowiem w zwyczaju rozdzielać tych nierozsądnych ludzi pod żadnym względem. W jednej grupie winowajców znajdują się zatem nie tylko ci, którzy tylko odrobinę przekroczyli dopuszczalną w naszym kraju normę i nie potrafiący utrzymać się na nogach, ale także jednakowo traktuje się kierowców aut i... rowerzystów. Kontrowersyjne zasady rozliczania efektywności pracy polskich policjantów, oparte w zasadzie tylko na czystych statystykach zatrzymań, wręcz zachęcają więc stróżów prawa, by na wyniki zapracować łatwym kosztem. Wbrew pozorom, trudniej złapać pijanego kierowcę samochodu, niż nierozsądnego rowerzystę, który postanowił wrócić z pubu na swoim jednośladzie.
Nie wierzycie? W samym środku kończącego się właśnie długiego weekendu dowodów na taką bezsensowną politykę pracy naszej drogówki postanowili dostarczyć krakowscy funkcjonariusze. W środę 2 maja policyjną łapankę urządzili więc przed kładką Bernatka, którą tysiące krakowskich rowerzystów podróżują co dnia z Kazimierza na Podgórze. Efekt kilkugodzinnej obławy na pijanych kierujących był znowu statystycznie wyśmienity i zarazem niezwykle zatrważający. Gdyby nie kilku świadków tej spektakularnej akcji, prasa z pewnością dostałaby od krakowskiej policji kolejne statystyki i donosiła, że zatrzymano dwunastu miłośników "jazdy na podwójnym gazie". Tymczasem tych, którzy mieli w swoim pojeździe jakikolwiek gaz udało się złapać niestety tylko dwóch. I to chyba przypadkiem. Ponieważ pozostałych dziesięciu przestępców to po prostu rowerzyści.
Stróże prawa mogli jednak ze spokojnym sercem przedstawić swoim szefom dowody na wysoką efektywność. Ponieważ statystyki są skonstruowane tak, że nikt nie będzie zastanawiał się, dlaczego ponad 80 proc.zatrzymanych to kierujący rowerem, którzy - czego policjanci by nie powiedzieli - nie są w stanie wyrządzić tak wielkich szkód na drodze, jak nietrzeźwy kierowca samochodu. Ci krakowscy funkcjonariusze będą mogli się jednak chwalić tym, że w kilka godzin zatrzymali aż siedmiu przestępców. Bo tylu rowerzystów miało w chwili zatrzymania we krwi powyżej 0,5 promila alkoholu. W związku z tym będą odpowiadali za przestępstwo, a nie wykroczenie. I być może skończą za kratami, ponieważ w praktyce taki jest standard orzekania przez sądy w sprawach przeciw pijanym rowerzystom.
zginęło w 2011 roku w wypadkach spowodowanych przez pijanych rowerzystów
256
Ofiar
straciło życie przez pijanych kierowców aut
W Krakowie świadkiem hurtowego nabijania policyjnych statystyk był dyrektor tamtejszego Teatru Nowego Piotr Sieklucki, który opisał ten przypadek dziennikarzom krakowskiej "Gazety Wyborczej". Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to nie odosobniony przypadek. A w takim kontekście wszystkie dane napływające od policji należy więc traktować ze sporym dystansem. Ponieważ polska drogówka po prostu sprytnie zapomina wydzielić rowerzystów spośród pozostałych uczestników ruchu drogowego tylko w jednym przypadku, pijanych kierujących właśnie. Z oficjalnych statystyk za ubiegły rok dowiemy się zatem jaki procent drogowych morderców stanowili nietrzeźwi rowerzyści, ale nie mamy już szans dowiedzieć jaki odsetek stanowili wśród wyłapanych pijanych. A to, co wiemy skłania do zastanowienia się, czy warto marnować czas na łapanki w których tylko 20 proc. stanowią nietrzeźwi kierowcy, skoro to oni byli w ubiegłym roku sprawcami śmierci na drodze aż 265 osób. Gdy tymczasem wypadków śmiertelnych z udziałem pijanych rowerzystów było zaledwie 12.
2,5 tys. zł
kosztuje miesięcznie pobyt pijanego rowerzysty w zakładzie karnym
W tej chwili w zakładach karnych wyrok za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu odsiaduje jednak około cztery i pół tysiąca Polaków, a kolejne trzydzieści tysięcy czeka z wyrokiem na zwolnienie się miejsca w zakładzie karnym. Utrzymanie jednego takiego nieroztropnego rowerzysty kosztuje podatników około 2,5 tys. zł miesięcznie. Dlatego ten łatwy sposób na podreperowanie policyjnych, a później prokuratorskich statystyk wkrótce ma zniknąć.
Przed miesiącem przedstawienie zmian w prawie zmieniających wymiar odpowiedzialności nietrzeźwych rowerzystów zapowiedział prokurator generalny Andrzej Seremet. Wręcz natychmiast poparł je również szef MSW Jacek Cichocki. - Koszt karania w ten sposób rowerzystów za tego rodzaju wykroczenia, czy wielokrotne wykroczenia jest bardzo duży dla podatników, natomiast liczba wypadków się nie zmniejszyła na drogach - stwierdził szef polskich służb. Wcześniej minister sprawiedliwości Jarosław Gowin ocenił, że dane o ilości więźniów-rowerzystów obrazują " że w obowiązującym kodeksie wiele przepisów jest zadziwiających".