Walec legislacyjny rządzących jedzie z pełna prędkością, a "reforma" sądów nie zwalnia tempa. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro próbuje za wszelką cenę ją uzasadnić i posługuje się przykładami z Europy Zachodniej. Pomija jednak niewygodne fakty.
Ministerstwo posługuje się pewna tabelką, która pokazuje, w jaki sposób i przez kogo powoływani są sędziowie w innych krajach Unii Europejskiej. I tak, Zbigniew Ziobro twierdzi, że w Niemczech sędziów federalnych mianuje i odwołuje prezydent, a sędziów landowych – landowy minister sprawiedliwości, w Hiszpanii przez parlament czy w Danii król na wniosek ministra sprawiedliwości. Jednak zapomina o drobnych szczegółach.
W przypadku Niemiec o tym, że w wyborze uczestniczą specjalnie do tego powoływane komisje składające się z sędziów, w Hiszpanii 20 członków rady jest wyłanianych z 36 kandydatów wskazanych przez sędziów, a w Danii to sędziowie wskazują grono, z których zostanie wyłoniona Krajowa Rada Sądownictwa.
A tabelka, którą posługuje się minister Zbigniew Ziobro, i która krąży w internecie, wygląda tak.
Próbuje się też zwiększyć przewlekłość postępowań przed polskimi sądami i tym uzasadnić proponowane zmiany. Ostatnio wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, stwierdził, że "polscy przedsiębiorcy czekają na rozstrzygnięcia cztery lata". Jednak jak pokazują statystyki, w Polsce w sprawach administracyjnych postępowania toczą się przed Naczelnym Sądem Administracyjnym 13-14 miesięcy (przed wojewódzkim od 3 do 4 miesięcy). To po Estonii najlepszy wynik w Unii Europejskiej. Ogólnie polski wymiar sprawiedliwości w przewlekłości postępowań plasuje się w środku europejskiej stawki. Wszystkie statystyki pochodzą z... Ministerstwa Sprawiedliwości. To pokazuje, że albo wiceminister statystyk nie zna, albo świadomie je przeinacza.
Przypomnijmy, że dwie ustawy, o ustroju sądów powszechnych i o KRS-ie, zostały już uchwalone. Projekt trzeciej, dotyczącej Sądu Najwyższego, jest już w Sejmie.