
Podczas gdy Sejm oblegają ludzie, którzy nie zgadzają się na upartyjnienie sądów, zdominowana przez PiS komisja ustawodawcza poparła referendum szkolne, zaproponowane głosami 910 tys. rodziców i innych obywateli. Wyznaczyła już nawet datę: 17 września. Czy to znaczy, że jeśli Polki i Polacy w referendum powiedzą "NIE", to partia wycofa się ze zmiany programu nauczania i likwidacji gimnazjów?
REKLAMA
O zaskakującej decyzji komisji ustawodawczej poinformował na Twitterze poseł Krzysztof Brejza (PO). "Coś dobrego jednak dzieje się w Sejmie!" - napisał. Jednak internauci studzą jego entuzjazm.
Przede wszystkim wskazują na to, że jest to dopiero decyzja komisji ustawodawczej, która jest co prawda zdominowana przez PiS, ale teraz referendum szkolne musi być zaakceptowane przez Sejm, a to nie jest już takie pewne. Poza tym argumentują, że nawet jeśli PiS odpowie na inicjatywę Polaków i zarządzi referendum w niedzielę 17 września, to przecież zmiana programu nauczania będzie już faktem, więc pytanie społeczeństwa o zdanie będzie miało charakter teoretyczny.
Zdaniem części komentujących to drobne ustępstwo w komisji ma być zasłoną dymną, żeby odwrócić uwagę ludzi protestujących przed Sejmem przeciwko upartyjnieniu sądów. Ci internauci apelują o to, by nie dać się zwieść i pilnować, by partia nie przejęła kontroli nad sądami.
Jeden z internautów przypomniał jednak, że jeśli PiS upartyjni Sąd Najwyższy, to referendum szkolne nie będzie miało znaczenia, bo to właśnie SN za każdym razem stwierdza, czy referendum jest ważne (wiążące), a więc czy decyzja społeczeństwa zostanie zrealizowana.
