Historyk sztuki, kuratorka, kobieta niezależna. Włoszka serbskiego pochodzenia. Od dwóch lat zawodowo związana jest z Polską. Z okazji skończenia drugiego sezonu dyrektorowania, rozmawiamy z Dobrilą Denegri, kuratorką toruńskiego CSW "Znaki czasu", o problemach muzeum, aklimatyzacji w kraju i kryzysie w sztuce.
Jesteś na półmetku. W toruńskim CSW pracujesz już od dwóch lat. Przez ten czas udało ci się zrealizować kilka, bardzo ciekawych projektów. Wszystko idzie zgodnie z planem?
W dużej mierze tak. Rozpoczynając pracę w CSW przygotowałam czteroletni program. Jego głównym założeniem było przybliżenie miejsca, jakim jest Centrum Sztuki Współczesnej, mieszkańcom Torunia. Nie jest to łatwe zadanie. Muzeum powstało zaledwie cztery lata temu. Zupełnie od podstaw. To pierwsze po wojnie muzeum sztuki współczesnej w Polsce, które zostało zbudowane od zera. Z dnia na dzień w słynącym ze starej, gotyckiej architektury mieście powstała bardzo współczesna bryła, która trochę onieśmiela. Dlatego jako główny cel postawiłam sobie przybliżenie zagubionych, czasem przestraszonych, albo nawet wrogo nastawionych mieszkańców do sztuki.
W jaki sposób to robisz?
Program jest bardzo złożony. Z jednej strony raz do roku organizuje duże, przekrojowe wystawy, które mają zapoznać widza z ważnymi nurtami w sztuce współczesnej. Staram się żeby każda z tych dużych wystaw opierała się na jakieś interakcji. Jak chociażby teraz podczas "Teatru życia”, gdzie oprócz klasycznego zwiedzania można też było na żywo uczestniczyć w performensach.
Drugi nurt mojego działania, to wspólne wystawy polskich artystów i zagranicznych kuratorów. W ten sposób ośmielam polskich twórców i daje im szanse nawiązania międzynarodowych kontaktów. Wystawa jest pokazywana zarówno u nas, jak i w mieście kuratora. Osobny aspekt, to wystawy zagranicznych twórców i mniejsze projekty badawcze.
Dużo się dzieje.
Zdecydowanie. Wychodzę z założenia, że sztuka może dotrzeć do każdego. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni sposób. Pracując w CSW zauważyłam, że publiczność bardziej angażuje się w sztukę, która wymaga interakcji. Staram się więc dostarczyć im takich wrażeń. Sztuka najlepiej działa kiedy zaskakuje, działa w nieprzewidywalny sposób. Ludzie wchodzą do muzeum sztuki nowoczesnej od razu z założeniem, że i tak nic nie zrozumieją. Trzeba z tym walczyć, ośmielać ich, zapraszać do eksperymentów.
W marcu wraz z Victorią Vesną zorganizowaliśmy wystawę z okazji światowego dnia wody. Początkowo byłam trochę przerażona. Okazało się jednak, że projekt świetnie się przyjął. Problem wody dotyczy nas wszystkich, niezależnie od tego czy interesujemy się sztuką, czy też nie. Ważne jest też wychodzenie po za mury muzeum. Działanie w przestrzeni, tak jak ma to miejsce w PRZEprojekcie, czyli projekcie, który ma na celu promowanie toruńskich artystów.
Mimo tak dużego zaangażowania wciąż jednak masz problem z publicznością.
Trudno powiedzieć, że to ja mam problem. Myślę, że to ona ma czasem problem z nami. To zabawne, ale zaobserwowałam, że w czwartek, kiedy zwiedzanie jest za darmo mamy najlepszą frekwencje. Może więc problemem są bilety?
Myślisz, że to takie proste?
Oczywiście. Trochę sobie żartuje. Myślę, że to w ogóle nie jest proste. Sztuka nie jest łatwa. Z takimi samymi problemami borykają się moi koledzy we Włoszech, w Serbii i na całym świecie. W dużych miastach może jest łatwiej. Choć na przykład w Rzymie ludzie chętniej oglądają Michała Anioła i innych klasyków, niż sztukę współczesną. Tak po prostu teraz to wygląda i trzeba się z tym pogodzić. W Toruniu jest o tyle łatwiej, że mieszka tu mnóstwo młodych ludzi. To studenckie miasto. Łatwiej jest do nich dotrzeć, bo są głodni kultury. Tak przynajmniej to czuję.
No właśnie. Uczucia. Jesteś Serbką wychowaną we Włoszech, która dwa lata temu trafiła do Polski. Jak to się wszystko łączy?
Świetnie. Teraz jest straszna moda na Polskę. Moi włoscy znajomi zazdroszczą mi tego stanowiska. We Włoszech panuje kryzys. Nie ma pieniędzy na sztukę, nie ma zaangażowania. A u was jest ferment. Cały czas coś się dzieje. Artyści prężnie działają, powstają nowe przestrzenie dla sztuki, jak chociażby MOCAK czy CSW. Jest prawdziwy boom i to mi się podoba.
Coś jeszcze?
Jasne. Bardzo lubię wasz kraj. Może dlatego, że tak jak ja jest zawieszony między wschodem a zachodem. Wbrew pozorom mamy podobną mentalność. Cenię Polaków za zaangażowanie i szacunek jaki mają dla swojej kultury. To zupełnie niebywałe. Ludzie są tu aktywni i bardzo otwarci. Początkowo bałam się trochę przyjazdu tu, okazało się jednak, że to świetne miejsce pełne ciekawych ludzi.
Brzmi pięknie. Nie wierze jednak, że nic cię tu nie drażni.
O tym nie warto rozmawiać. Pewnie, że są drobne rzeczy. Chociażby fakt, że o fotografii mówi się tu głównie w kontekście World Press Photo. Staram się jednak tym nie przejmować, tylko działać. Zorganizowałam więc wystawę przekrojowo opowiadającą o fotografii. W życiu koncentruję się na tym co jest do zrobienia. Szkoda mi czasu na narzekanie.
Narzekanie jest typowo polskie.
Być może. Nie jestem Polką i myślę, że całkiem dobrze się składa. Fajnie być obcą. Nie rozumieć wszystkiego i czasem nie móc się dogadać. Są takie dni, że czuję się tu jak w starym filmie. Coś mówię, wszyscy kiwają głowami, a potem robią coś zupełnie innego. To całkiem zabawne. Trochę tak jakby mnie nie był. A przecież jestem i jeszcze trochę będę.
Dobrila Denegri - historyk sztuki i kuratorka. W ciągu ostatnick kilkunastu lat zrealizowała wiele wystaw, serii warsztatów i wykładów w różnych publicznych i prywatnych instytucjach sztuki we Włoszech, Serbii i innych krajach. W latach 2002 - 2008 była kuratorką w Muzeum Sztuki Współczesnej w Rzymie. Od 2010 roku jest dyrektorem artystycznym toruńskiego CSW "Znaki czasu"