W niedzielnym, przedpołudniowym, programie "Woronicza 17" prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz oskarżył technologicznego giganta o wspieranie Fundacji Otwarty Dialog, która w ostatnim czasie jest na cenzurowanym w mediach publicznych. Nie wie jednak, że takie wsparcie mogą otrzymać...wszystkie organizacje pozarządowe.
Profesor Andrzej Zybertowicz, specjalista od zagrożeń hybrydowych, lewackiego zagrożenia z Zachodu i ciemnych sił z Europy Zachodniej czyhających na nasz kraj tym razem okazał się ekspertem od internetu, manipulacji społeczeństwem i branży marketingowej. W "Woronicza 17" przeprowadził wywód na temat wspierania Fundacji Otwarty Dialog przez Google'a.
Wyraził także potrzebę pilnego sprawdzenia jak i na co wykorzystywane jest rzekome wsparcie fundacji pochodzące ze Wschodu i ze Stanów Zjednoczonych.
Wyraził tez przekonanie, że wolny świat polega na tym, że grupy oligarchiczne posiadają narzędzia technologiczne, które umożliwiają manipulowanie nastrojami społecznymi. Wezwał także rząd do sprawdzenia, czy takie grupy nie zyskały przewagi technologicznej, za pomocą której mogą z łatwością wpływać na społeczeństwo polskie.
Na te bzdury natychmiast zareagowała przedstawicielka amerykańskiego giganta, która zdementowała "rewelacje" prof. Zybertowicza i zgasiła go jednym zdaniem.
Ta pogłębiona analiza, która o mało nie zdemaskowała ogólnoświatowego spisku przeciwko obecnym władzom w Polsce to ciąg dalszy afery astroturfingowej, która wybuchła w czasie masowych protestów Polaków w obronie KRS-u i Sądu Najwyższego. Dzisiejsze wypowiedzi wywołały nie mniejsze kpiny niż oskarżanie popularnych drogerii o wspieranie przewrotu w Polsce.
Rosyjsko-amerykańskie wsparcie dla przeciwników Prawa i Sprawiedliwości i jego przybudówek. Jak to się ma do rewelacyjnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Jak najszybciej trzeba reagować i dzwonić do Donalda Trumpa. Na fali walki z fake newsami powinien pomóc polskiemu rządowi.
Swoją drogą, ciekawe ile prawicowych organizacji pozarządowych korzysta ze wsparcia Google? Czy je też trzeba sprawdzić? A może mikrotargeting i astroturfing wcale nie pojawił się przy okazji ostatnich protestów? A może wybory sprzed dwóch lat były dziełem zagranicznych sił, które finansowały prawicowe NGO-sy? Panie profesorze, to naprawdę cenny trop.
Reklama.
Prof. Andrzej Zybertowicz, fragment programu "Woronicza 17" TVP Info
Na pewno jest to sprawa bezpieczeństwa państwa, także bezpieczeństwa kulturowego. Nie podano informacji, które obok tych ważnych, wydaje się chyba ważniejsza, może nawet w perspektywie chronologii. Otóż ta fundacja otrzymała w ciągu 2 lat usługi od firmy Google, które oszacowano na powyżej 0,5 milion złotych. Google jest posiadaczem ogromnej ilości danych osobowych, prywatnych. Za pomocą takich informacji mona bardzo precyzyjnie targetować grupy i osoby, które próbuje się mobilizować do działań politycznych.
prof. Andrzej Zybertowicz, fragment programu "Woronicza 17" TVP Info
Powiązanie tych dwóch kierunku wpływów – ujawnia się dziwne pieniądze ze Wschodu i wsparcie amerykańskiego podmiotu gospodarczego, związanego ze środowiskami lewicowymi - ta sprawa musi być poddana bardzo głębokiej analizie, czy dane osobowe nie były wykorzystane i przekazane tej fundacji w celu bardziej precyzyjnego targetowania czyli celowania z przekazami do tych środowisk, które są podatne na mobilizację pod kątem pewnych haseł politycznych.