Choć nie znamy jeszcze ostatecznych założeń pisowskiej reformy medialnej, która ma zostać przeprowadzona jesienią, to publiczne zapowiedzi polityków PiS, dają już jakieś pojęcie o planach rządu. Okazuje się, że za dekoncentracją mediów ma pójść ich repolonizacja, która nie ominie także pism lifestylowych i młodzieżowych, choćby słynnego "Bravo”. Twórcy ustawy argumentują bowiem, że pisma dla nastolatków "propagują liberalny światopogląd i miernych idoli".
"Repolonizacja wyniknie z dekoncentracji"
– Efektem dekoncentracji może być repolonizacja. Jeśli mamy koncentrację bardziej na poziomie narodowości kapitału niż na poziomie posiadacza, który jest ponadnarodową organizacją, to skutkiem będzie repolonizacja i takiego efektu właśnie można oczekiwać – stwierdził m.in. Lewandowski.
Tłumaczył, że dekoncentracja i repolonizacja mają różne cele, " chociaż akurat w tym przypadku, w gruncie rzeczy może chodzić o to samo". – Celem dekoncentracji kapitału jest zwiększenie pluralizmu na rynku opinii, a w przypadku Polski, jednym ze skutków będzie repolonizacja – wyjaśnił.
Przygotowujący nową ustawę przyglądają się także rynkowi czasopism lifestylowych i młodzieżowych, bo jak argumentują one także zajmują się kształtowaniem opinii.
"Politpoprawność i liberalizm"
– To jest ten drugi aspekt. Z jednej strony polityczny, a z drugiej strony może być komercyjny. Ale on też może być powiązany politycznie. Np. czasopisma dla młodzieży, które negują wartości wyznawane w naszym kraju i propagują światopogląd właściwy dla środowisk bardzo liberalnych obyczajowo. Z drugiej strony promują bardzo miernych idoli, a zupełnie pomijają polską kulturę – podkreślił Lewandowski.
Pytany, czy mogła być podjęta próba celowego wywołania przemian kulturowych, odparł że "jeżeli spojrzymy na lata 90., kiedy po raz pierwszy pojawiły się takie czasopisma w Polsce, to w krajach Europy Zachodniej, z których w gruncie rzeczy pochodziły, królowała politpoprawność i liberalny światopogląd. Możemy zatem przyjąć, że mogło tak być”.
Z jakich wzorców chciałoby czerpać więc PiS? Zapewne tak jak przy okazji zmian w podstawach programowych dla uczniów, także poprzez media młodzieżowe partia rządząca chciałaby wychowywać "nowych Polaków", poprzez promocję historii, patriotyzmu, tradycyjnych wartości i narzucanie nowych, "wyklętych” bohaterów narodowych.
Lewandowski zdradził także, że był plan, aby nowe przepisy weszły w życie od 1 stycznia 2018 r., ale "rząd przyśpieszył pracę". Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział niedawno w Radiu Maryja , że dekoncentracja mediów zostanie załatwiona, "choć będzie wielki opór".
Prof. Wiesław Godzic, medioznawca, z którym rozmawialiśmy o tych planach, nie wierzy w ich powodzenie.
"Te założenie są śmieszne"
– To nie jest pierwsza propozycja PiS. To są takie humbugi, wrzutki. Nie wierzę w to, żeby PiS zrobiło solidną reformę, dlatego że oni są nieudacznikami jeśli chodzi o media – ocenia w rozmowie z naTemat prof. Godzic. – Dzisiejsze media wymagają partnerstwa, a PiS nie chce mieć partnerów, chce żeby mu się ludzie podporządkowywali. Dlatego te założenia, o których mówią są śmieszne. Kto miałby np. tworzyć kontent dla pism młodzieżowych, czy lifestylowych? – pyta retorycznie Godzic.
Profesor zwraca poza tym uwagę, że PiS "w swoim dziewiętnastowiecznym myśleniu" mówi prawie włącznie o prasie i to tej lokalnej – gdzie niemieckie koncerny mają swoje udziały.
– A przecież prasa upada. Jeśli myśleliby perspektywicznie to mówiliby wyłącznie o social mediach i internecie, a na to zupełnie nie mają pomysłu. Zapewne PiS chciałoby wprowadzić jakiś system zakazów i nakazów, pewnie państwo będzie miało prawo pierwokupu jakichś tytułów, ale wtedy Unia Europejska da nam popalić – przewiduje.