Były wicemarszałek Sejmu i b. poseł PO Stefan Niesiołowski znowu szokuje. W wywiadzie, którego udzielił "Gazecie Wyborczej” rozprawia się m.in. z mitem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Te szpetne pomniki Kaczyńskiego wywiezie się do Kozłówki – wskazuje miejsce, gdzie znajduje się słynna Galeria Sztuki Socrealizmu. Zdaniem Niesiołowskiego, PiS obalić mogą stu- lub dwustutysięczne manifestacje w Warszawie, które nie schodzą z ulicy, domagając się wcześniejszych wyborów.
Niesiołowski przypomina jak w czasach PRL planował wysadzić pomnik Lenina w Poroninie. – Mam nadzieję, że żadna z tych młodych osób nie pójdzie w ślady moich pomysłów wysadzania, bo to by była straszna głupota. Ja uderzałem w symbole – zrzuciłem tablicę Lenina na Rysach, ale aresztowali mnie, zanim wysadziłem muzeum Lenina – bo wtedy to się wydawało jedyną możliwością – opowiada obecny poseł Unii Europejskich Demokratów.
– Wtedy, w 1970, gdybym usłyszał: poczekaj, najpierw obalimy komunizm, a potem zlikwidujemy jego pomniki, tobym się w głowę pukał. 20 lat później to się stało i lekcja z tego płynie taka, że prawidłowa kolejność to najpierw obalić dyktaturę, a potem likwidować jej symbole – dodaje.
A co, według niego, należałoby zrobić z symbolami PiS? – Nie ma potrzeby atakowania symboli PiS, to im by tylko dodało siły. Te szpetne pomniki Lecha Kaczyńskiego wywiezie się do Kozłówki już po pokonaniu PiS. Przemoc to nie jest opcja - podkreśla.
– Ja wiem, że aż kusi, żeby wejść do gmachu przy Nowogrodzkiej i zobaczyć, jak skaczą z okien ci tchórze, ale to byłby wielki błąd i nie wolno tego zrobić. Żadnej okupacji Sejmu, przeganiania Dudy z Pałacu, bo nie tylko nie wiadomo, do czego to mogłoby doprowadzić, ale byłby to polityczny błąd. Dyktatury upadają bez użycia siły - tłumaczy Niesiołowski.