Dla wielu z nas 2 lipca to pierwszy dzień bez Euro 2012. Mało kto jednak wie, że to przede wszystkim Światowy Dzień UFO. I choć najhuczniej jest obchodzony w Stanach Zjednoczonych, to Polacy również swoje przygody z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi mają. O UFO rozmawiamy Arkadiuszem Miazgą, ufologiem.
Światowy Dzień UFO obchodzimy corocznie 2 lipca od 2001 roku. Wybór daty jest nieprzypadkowy, bo to właśnie 2 lipca 1947 roku miała miejsce najbardziej znane spotkanie z UFO. Mowa oczywiście o katastrofie nieopodal Roswell, gdzie kilkadziesiąt lat temu miał rozbić się statek UFO.
Zaczęło się od Roswell
Święto upamiętniające katastrofę w Roswell to nie wymysł żadnych dzieciaków, a jak najbardziej poważne wydarzenie. Jak mówią sami organizatorzy, celem Światowego Dnia UFO jest zwiększenie świadomości ludzi na temat inteligentnych istot, które niewątpliwie istnieją w kosmosie. Wokół UFO powstaje niezliczona ilość teorii spiskowych, m.in. jak ta w sprawie Roswell, gdzie katastrofę niezidentyfikowanego obiektu miały rzekomo tuszować amerykańskie służby. Dlatego Światowy Dzień UFO ma wymóc na rządach państw odtajnienie informacji, które według organizatorów posiadają na ten temat.
Zobacz też: Szwedzcy naukowcy: Na dnie Bałtyku jest statek UFO
– Święto obchodzone jest w szczególnie w Stanach Zjednoczonych, bo w końcu to tam miała miejsce katastrofa. Odbywają się z tej okazji różne imprezy czy festyny, bo w tamtejszej kulturze jest to zakorzenione dużo bardziej niż w naszej. Dużo łatwiej uzyskać na to finansowe wsparcie. W Polsce niestety nie ma tego typu imprez i środowisko ufologów po prostu przechodzi nad tym obojętnie. Raczej skupiamy się na konkretnych zdarzeniach pracując w terenie - mówi w rozmowie z naTemat Arkadiusz Miazga, polski ufolog.
Polska nie odstaje z UFO-przygodami
Jeżeli chodzi o polskie przygody z UFO to mamy ich całkiem sporo. Niektóre z nich wiekiem dorównują prawie tej najsłynniejszej z Roswell. Jedna z najgłośniejszych to historia mieszkańca wsi Emilcin, Jana Wolskiego, który przekonywał, że w maju 1978 roku na swojej drodze spotkał wyjątkowo niskich i zielonkawych osobników, którzy mówili w dziwnym języku. Ci, mieli go później zabrać na swój statek, na którym przeprowadzono serię badań.
– To jedyny przypadek bliskiego spotkania trzeciego stopnia praktycznie nie do podważenia. Wolski był prostym chłopem, wręcz analfabetą, a to co opisywał później psychologom i psychiatrom znacznie wykraczało poza jego możliwości intelektualne. Opisywał takie rzeczy, których po prostu nie mógł wiedzieć - wyjaśnia Arkadiusz Miazga i dodaje, że w miejscu, nad którym miał unosić się statek UFO przez kilkanaście lat nie rosła trawa.
UFO w Polsce to nie oczywiście nie tylko historie sprzed wielu lat. Marzec 2011 rok. Kilkoro osób twierdzi, że w okolicach Krakowa zaobserwowało latający talerz.
Dzień później mieszkanka Krakowa na spacerze usłyszała "wibrujący dźwięk" i zobaczyła "sunący po niebie pierścień z białego światła". Kilkoro innych świadków informowało o "latających talerzach".
99 procent ma racjonalne wyjaśnienie
Tylko w zeszłym roku zanotowano sto zgłoszeń o niezidentyfikowanych obiektach latających. – Ciężko dokładnie potwierdzić liczbę wszystkich zgłoszeń. Dawniej dość sprawnie działały amatorskie organizacje ufologiczne. Wychodziło nawet 200-300 zgłoszeń w ciągu roku - mówi nasz rozmówca. Ufolog jednocześnie zaznacza, że taka liczba to często "puste" zgłoszenia. – Najważniejsze, żeby wszystko zweryfikować. Nie każde z nich to UFO. Można powiedzieć, że 99 procent wszystkich da się wyjaśnić racjonalnie, reszta pozostaje bez racjonalnej odpowiedzi - dodaje Arkadiusz Miazga.
Racjonalne wyjaśnienie to nic innego, jak przypadkowa gra świateł, samoloty, satelity, śmigłowce. Niezłego "psikusa" robią też chińskie lampiony, które puszczane w powietrze mogą sprawiać wrażenie latającego obiektu.
Po otrzymaniu zgłoszenia na miejscu przeprowadza się swojego rodzaju wizję lokalną. Rozmawia ze świadkiem i analizuje ewentualne zdjęcia. – To nie jest tak, że wszędzie na siłę szukamy kosmitów. Najpierw zawsze staramy się znaleźć ziemskie wyjaśnienie, a jeżeli to odpada to idziemy na wyższą półkę - słyszymy od Arkadiusza Miazgi.
Nie wszystkie zgłoszenia da się jednak wytłumaczyć przelatującym samolotem. - W kwietniu tego roku mieszkaniec Rzeszowa widział nieregularny obiekt o trójkątnym kształcie, który przeleciał 200-300 metrów nad domem świadka. Nie było tu mowy o pomyłce, to był konkretny obiekt o wielkości ponad 20 metrów. Nie wykluczam, że mogło być to coś wojskowego, ale z nimi nie ma szans na jakąkolwiek współpracę czy chociaż słowo wyjaśnienia - mówi ufolog, który próbował się w tych sprawach kontaktować z wojskiem. Według ufologa, UFO wyjątkowo upodobało sobie właśnie Rzeszów i tereny Podkarpacie.
Kto widuje UFO?
Jak mówi nasz rozmówca, panuje stereotypowe przekonanie, że zgłoszenie o UFO pochodzi od kogoś niewykształconego, w podeszłym wieku lub mało wiarygodnego. – Tak naprawdę zgłąszający to przekrój całego społeczeństwa. Od analfabetów, którzy nie mieli dostępu do radia czy telewizora przez pilotów wojskowych, kontrolerów lotów, fizyków, matematyków czy historyków - wymienia ufolog, który z wieloma z nich rozmawiał osobiście. – Byli zaskoczeni, bo to co zobaczyli nie pasowało do ich dotychczasowego postrzegania rzeczywistości - dodaje.
Środowisko naukowe w sprawie wszystkich UFO-doniesień również jest podzielone. – Starsza generacja fizyków jest tutaj zdecydowanie bardziej konserwatywna i przekonuje, że UFO to wymysł dla dorosłych dzieci. Niemniej jednak młodsze pokolenie już nie neguje takiego istnienia. Sam Steven Hawking powiedział, że UFO to fakt - tłumaczy Miazga.
Pewnie bardzo długo nie dowiemy się, jak jest w rzeczywistości, ale doskonałą konkluzją będzie cytat: trzeba być wielkim ignorantem, by myśleć że jesteśmy sami we wszechświecie.
Dwie kobiety zauważyły „spodek”, którego krawędź otaczały czerwone światła. Przejechały pod nim, ale strach nie pozwolił, by się zatrzymać i obserwować dalszy ciąg wydarzeń. UFO tkwiło tam w całkowitej ciszy. Wszyscy świadkowie twierdzili zgodnie: „To nie mógł być helikopter". CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: StrefaTajemnic.onet.pl
Trzy dni później w okolicach wsi Brzezówka na Podkarpaciu miało miejsce zdarzenie rodem z „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”. Sobotnim wieczorem jadąca w kierunku Ropczyc rodzina zauważyła nad drogą czerwone światła. W miarę zbliżania okazało się, że pochodzą one od wiszącego nad szosą ciemnego „dysku” z widoczną od spodu zielonkawą wypukłością otoczoną przez pierścień czerwonych świateł. Kierowca nie stracił zimnej krwi i zawrócił planując sfotografować obiekt, ale ten zdążył oddalić się nad pobliskie lasy. CZYTAJ WIĘCEJ