
Święto upamiętniające katastrofę w Roswell to nie wymysł żadnych dzieciaków, a jak najbardziej poważne wydarzenie. Jak mówią sami organizatorzy, celem Światowego Dnia UFO jest zwiększenie świadomości ludzi na temat inteligentnych istot, które niewątpliwie istnieją w kosmosie. Wokół UFO powstaje niezliczona ilość teorii spiskowych, m.in. jak ta w sprawie Roswell, gdzie katastrofę niezidentyfikowanego obiektu miały rzekomo tuszować amerykańskie służby. Dlatego Światowy Dzień UFO ma wymóc na rządach państw odtajnienie informacji, które według organizatorów posiadają na ten temat.
Zobacz też: Szwedzcy naukowcy: Na dnie Bałtyku jest statek UFO
Polska nie odstaje z UFO-przygodami
Jeżeli chodzi o polskie przygody z UFO to mamy ich całkiem sporo. Niektóre z nich wiekiem dorównują prawie tej najsłynniejszej z Roswell. Jedna z najgłośniejszych to historia mieszkańca wsi Emilcin, Jana Wolskiego, który przekonywał, że w maju 1978 roku na swojej drodze spotkał wyjątkowo niskich i zielonkawych osobników, którzy mówili w dziwnym języku. Ci, mieli go później zabrać na swój statek, na którym przeprowadzono serię badań.
Dwie kobiety zauważyły „spodek”, którego krawędź otaczały czerwone światła. Przejechały pod nim, ale strach nie pozwolił, by się zatrzymać i obserwować dalszy ciąg wydarzeń. UFO tkwiło tam w całkowitej ciszy. Wszyscy świadkowie twierdzili zgodnie: „To nie mógł być helikopter". CZYTAJ WIĘCEJ
Dzień później mieszkanka Krakowa na spacerze usłyszała "wibrujący dźwięk" i zobaczyła "sunący po niebie pierścień z białego światła". Kilkoro innych świadków informowało o "latających talerzach".
Trzy dni później w okolicach wsi Brzezówka na Podkarpaciu miało miejsce zdarzenie rodem z „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”. Sobotnim wieczorem jadąca w kierunku Ropczyc rodzina zauważyła nad drogą czerwone światła. W miarę zbliżania okazało się, że pochodzą one od wiszącego nad szosą ciemnego „dysku” z widoczną od spodu zielonkawą wypukłością otoczoną przez pierścień czerwonych świateł. Kierowca nie stracił zimnej krwi i zawrócił planując sfotografować obiekt, ale ten zdążył oddalić się nad pobliskie lasy. CZYTAJ WIĘCEJ
99 procent ma racjonalne wyjaśnienie
Tylko w zeszłym roku zanotowano sto zgłoszeń o niezidentyfikowanych obiektach latających. – Ciężko dokładnie potwierdzić liczbę wszystkich zgłoszeń. Dawniej dość sprawnie działały amatorskie organizacje ufologiczne. Wychodziło nawet 200-300 zgłoszeń w ciągu roku - mówi nasz rozmówca. Ufolog jednocześnie zaznacza, że taka liczba to często "puste" zgłoszenia. – Najważniejsze, żeby wszystko zweryfikować. Nie każde z nich to UFO. Można powiedzieć, że 99 procent wszystkich da się wyjaśnić racjonalnie, reszta pozostaje bez racjonalnej odpowiedzi - dodaje Arkadiusz Miazga.
Nie wszystkie zgłoszenia da się jednak wytłumaczyć przelatującym samolotem. - W kwietniu tego roku mieszkaniec Rzeszowa widział nieregularny obiekt o trójkątnym kształcie, który przeleciał 200-300 metrów nad domem świadka. Nie było tu mowy o pomyłce, to był konkretny obiekt o wielkości ponad 20 metrów. Nie wykluczam, że mogło być to coś wojskowego, ale z nimi nie ma szans na jakąkolwiek współpracę czy chociaż słowo wyjaśnienia - mówi ufolog, który próbował się w tych sprawach kontaktować z wojskiem. Według ufologa, UFO wyjątkowo upodobało sobie właśnie Rzeszów i tereny Podkarpacie.
Jak mówi nasz rozmówca, panuje stereotypowe przekonanie, że zgłoszenie o UFO pochodzi od kogoś niewykształconego, w podeszłym wieku lub mało wiarygodnego. – Tak naprawdę zgłąszający to przekrój całego społeczeństwa. Od analfabetów, którzy nie mieli dostępu do radia czy telewizora przez pilotów wojskowych, kontrolerów lotów, fizyków, matematyków czy historyków - wymienia ufolog, który z wieloma z nich rozmawiał osobiście. – Byli zaskoczeni, bo to co zobaczyli nie pasowało do ich dotychczasowego postrzegania rzeczywistości - dodaje.