Kościół zwolnił organistę, który dopuścił się cudzołóstwa. Ten nie dał za wygraną – stwierdził, że nie można być zwolnionym za coś takiego. I chociaż niemieckie sądy przyznały rację pracodawcy – czyli parafii – to Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu opowiedział się za zwolnionym organistą. Bo "prawa ludzkie muszą być nad prawami Kościoła". Ks. Sowa: "Poprawność polityczna Strasburga zaczyna być śmieszna".
Czy można zwolnić pracownika za cudzołóstwo? Teoretycznie nie, ponieważ życie prywatne nie może być przyczyną zwolnienia. Co jednak w sytuacji, gdy to pracownik kościelny? Trybunał w Strasburgu nie widzi różnicy – i wszystkich pracodawców traktuje tak samo. Dodatkowo, zasądził teraz organiście odszkodowanie w postaci 40 tysięcy euro. Tylko czy naprawdę w tym przypadku prawa ludzkie powinny stać nad prawami Kościoła?
Religijny pracodawca jak każdy inny
– Jednym z powodów zwolnienia człowieka może być niespełnianie ogólnie przyjętych norm społecznych i etycznych, i taką decyzję można by podjąć na tej podstawie – mówi nam Dominika Staniewicz, ekspert ds. rynku pracy z Business Centre Club. – Z drugiej strony, teoretycznie pracodawca nie powinien się wtrącać w to, co pracownik robi w życiu prywatnym i po godzinach. Ale kościół to specyficzne miejsce i nie wyobrażam sobie, by pracował tam pedofil czy morderca, a cudzołóstwo jest przecież dla wiernych poważnym grzechem – wskazuje Staniewicz.
Ekspertka przyznaje jednak, że kościół to taki sam pracodawca jak każdy inny i powinien podejmować decyzje zgodne z prawem. Dominika Staniewicz przypomina jednak, że dla kościoła cudzołóstwo to złamanie jednego z podstawowych praw i trudno tutaj ocenić, jak powinno regulować tę kwestię prawo. – Potrzebny byłby sztab ekspertów od prawa i etyki, żeby mogli dojść do konsensusu. Nie można tu wyrokować – uważa Staniewicz. Podobnie reagują inni eksperci od prawa pracy: wskazują na pewien nierozwiązywalny konflikt wartości i prawa stanowionego, którego nie da się rozwiązać bez porozumienia obu stron.
Ksiądz przeciwko Strasburgowi
Jak jednak zauważa ksiądz Kazimierz Sowa, nie może tutaj być mowy o żadnym konflikcie prawa, ani tym bardziej o tym, by kościół w przypadku niemieckiego organisty dopuścił się nadużycia. – Jest taka zasada: zaufania do pracownika. Jeśli pracodawca utraci to zaufanie do swojego pracownika, to może go
zwolnić, podejrzewam, że na tym opierała się decyzja niemieckiego proboszcza – wskazuje ks. Sowa. – Ile razy prywatny pracodawca rezygnuje z usług swojego pracownika tylko dlatego, że stracił do niego zaufanie?
Trudno nie uznać słuszności takiego argumentu, szczególnie, że zatrudniając się w kościele jako osoba biorąca czynny udział w liturgii, możemy spodziewać się od pracodawcy pewnych wymagań moralnych – nawet jeśli nie są one zapisane w kontrakcie i nie mają nic wspólnego z samymi obowiązkami zawodowymi. – Kościół obowiązuje prawo pracy ale pracownik też musi mieć świadomość tego, że praca w takiej instytucji wiąże się z pewnymi konkretnymi zasadami i jeśli je złamie, to może przestać być godny zaufania i w efekcie zostać zwolnionym – zauważa ks. Sowa. – Poprawność polityczna Strasburga zaczyna być śmieszna.
Również profesor ksiądz Andrzej Szostek zaznacza, że nie można tak dosłownie traktować prawa, jak zrobił to Trybunał: – Wiadomo przecież, że większość przepisów można interpretować na różne sposoby. ETPC pozostał przy literze prawa bez zrozumienia kontekstu tego prawa, zastosował je bardzo wąsko.
I ksiądz za Strasburgiem
Z podejściem takim nie zgadza się inny ksiądz, Wojciech Lemański. – W tym konkretnym przypadku przychylałbym się do argumentacji Trybunału. W przypadku, gdy uchybień moralnych dopuszcza się osoba tylko uczestnicząca w liturgii: organista, kościelny, pracownicy cmentarza, nie można jej piętnować za złe zachowanie. A tym bardziej pozbawiać źródła zarobków, szczególnie jeśli jest to jedyne źródło – podkreśla ks. Lemański.
Nasz rozmówca zaznacza, że nigdy nie słyszał, by proboszcz miał prawo do zwolnienia kogoś z parafii z powodu cudzołóstwa. – U mnie w parafii przy ołtarzu posługę pełnił człowiek, który żył w drugim związku i wszyscy o tym wiedzieli i nikomu to nie przeszkadzało. A przecież kapelanom w więzieniach pomagają przy obrządku nierzadko ludzie mający krew na rękach i jakoś nikt tego nie piętnuje – przypomina ksiądz. – A gdyby tak chcieć sprawdzić wszystkich, którzy posługują przy ołtarzu, to wokół ołtarza byłoby pusto. A i pewnie okazałoby się, że niejeden ksiądz stoi za blisko niego.
Ks. Lemański przyznaje jednak, że nie można tutaj stosować żadnych ogólnych reguł, a każdy przypadek należałoby traktować indywidualnie.
Prawa ludzie, a prawa Boże
Czy to jednak oznacza, że prawa ludzkie faktycznie stoją nad prawami kościoła? Co do
tego księża wątpliwości już nie mają. – Prawo Boże i kościelne dla wiernych jest na pierwszym miejscu – stwierdza ksiądz Wojciech Lemański. I przywołuje inny przykład: księża, według zasad kościoła, powinni zrezygnować z pracy w wieku 75 lat, chociaż w świetle polskiego prawa, mogą to zrobić już w wieku lat 65. I jeśli jakiś ksiądz zdecyduje się na emeryturę już po ukończeniu 65 lat, to Kościół nie może go zatrzymać – ale wiadomym jest, że sam duchowny powinien kierować się zasadami wiary.
Ksiądz Lemański podkreśla, że prawo stanowione daje najczęściej ludziom dodatkowe uprawnienia, a wierni – kierując się swoją wiarą – po prostu z nich rezygnują. A przepisów, które nakazują lub zabraniają katolikom czegoś wbrew ich wierze, nie ma. – Tak samo jak nikt nie może, na szczęście, nakazać ludziom chodzić do Kościoła – przekonuje Lemański.
Jeśli jednak założyć, że Kościół działał zgodnie z prawem, to nie można też prowadzić rozważań o wyższości prawa stanowionego nad kościelnym. – To w ogóle fałszywie postawiona sprawa, bo Kościół działa zgodnie z zasadami prawa i nie ma tu żadnego konfliktu. W tym przypadku rozdzielanie prawa ludzkiego i kościelnego to próba swoistego fałszowania rzeczywistości – ocenia ksiądz Kazimierz Sowa.
Nieelastyczny Trybunał?
Mimo wszystko, według Trybunału niemiecki proboszcz, który wyrzucił organistę, nie działał zgodnie z prawem. Chociaż trudno nie zauważyć, że to decyzja bardzo ideologiczna – szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że niemieckie sądy zgodziły się z proboszczem. Nawet eksperci pracy – choć raczej anonimowo i ostrożnie – przyznają, że nie można prawa stosować w oderwaniu od panujących realiów.
Dość dobitnie myśl tę wyraża profesor ks. Andrzej Szostek: – Prawo stanowione to wyraz jakiejś sprawiedliwości i nie należy go lekceważyć. Ale trzeba też pamiętać o korzeniach tego prawa, rozumieć je, a nie tylko stosować jako suche, niepodlegające interpretacji przepisy.
Z drugiej strony, ksiądz Lemański przypomina: każdy może popełnić błąd, tylko czy to powód, by Kościół go definitywnie odrzucał – również jako pracownika? Dylemat ten ma, w zamyśle, rozwiązywać Trybunał w Strasburgu. Tylko jak ma to robić, skoro nawet księża różnie zapatrują się na tę sprawę?