
Reklama.
Poseł zamieścił na Twitterze kilka zdjęć swojej partnerki, którą czule nazywa Agą. Rocznik 1972, ale jak zauważa Tarczyński – "w formie".
Widać szczupłą sylwetkę kobiety w kostiumie kąpielowym, w basenie, przy basenie i na promenadzie. Zapewne wielu facetów mogłoby pozazdrościć, ale są i tacy, którzy wypominają posłowi wcześniejszy post. Bo przecież Tarczyński mógł się udać na pogrzeb, gdyby sprawy na miejscu potoczyły się źle.
A zaczęło się od małego kłamstewka. Gdy wyszło na jaw, że bilety lotnicze do Miami, których zdjęcie opublikował poseł na Twitterze, to zwykły fejk i w rzeczywistości Tarczyńscy lecą na wschód, a nie za ocean, parlamentarzysta tłumaczył się, że do Baku leci na krótko, w związku z umierającą matką przyjaciela.
Co jednak ciekawe, Tarczyński sam przyznał, że fotografie wykonał tam, gdzie poleciał do umierającej osoby. A zaczęło się od wymiany tweetów. Dziennikarka Polsat News Beata Cholewińska zapytała go, gdzie się znajduje. Tarczyński odparł, że w Baku. "Prześlę intrygujące zdjęcia" – stwierdził. I jak widać, słowa dotrzymał.
Teraz tę niezręczność wypominają mu niechętni internauci, komentując to tak, że nie przystoi robić takich fotografii, kiedy wcześniej pisał o umierającej matce przyjaciela.