Aby dobrze pracować trzeba dobrze wypocząć. Po dłuuuugim roku na chwilę odrywam się aby naładować baterie do codziennej walki – napisał dziś na Twitterze poseł Dominik Tarczyński, opatrując wpis tagiem #Miami i zdjęciem napełnionego kieliszka oraz paszportu z wsuniętymi biletami. I podczas gdy część internautów zaczęła mu gratulować wypoczynku w słonecznym, amerykańskim mieście, inni odkryli, że tak naprawdę polityk PiS leci w zupełnie inne miejsce.
Komizm sytuacji ma charakter szkatułkowy. Po pierwsze marszałek Brudziński (PiS) kilka dni temu zachęcał do wakacyjnego patriotyzmu – tankowania i "kawkowania" na polskich stacjach, bo - jak mówi - to co polskie jest najlepsze. Tweety pisał w amerykańskim serwisie społecznościowym z wnętrza samochodu szwedzkiej marki Volvo, co natychmiast wytknęli mu internauci, po czym Brudziński nazwał Polaków "polaczkami" (potem wyjaśniał, że miał na myśli tylko te osoby, które odpowiedziały w niekulturalny sposób).
Dziś okazało się, że do urlopowych rad polityka nie stosuje się nawet jego poseł, Dominik Tarczyński (Kielce), który zamierza wypocząć poza Polską.
Pan poseł zamieścił tag #Miami sugerując, że będzie wypoczywał w USA. Niektórzy użytkownicy Twittera zaczęli mu nawet wklejać zdjęcia lokalnych krajobrazów.
Ale potem, dzięki dociekliwym internautom, którzy sprawdzili numer jego rezerwacji widoczny na zdjęciu, wyszedł na jaw kolejny fakt – otóż wbrew tagowi, który poseł PiS umieścił w swoim tweecie, celem jego podróży nie jest wcale amerykańskie Miami, lecz... Baku w Azerbejżdżanie. Wygląda na to, że poseł, który chce surowo karać media - ale nie polityków - za fake newsy, powiedział publicznie nieprawdę na swój temat. Dziś dodatkowo podał dalej zmyślony tweet o posłance innej partii, z czego później się wycofał.
Internauci nie przepuścili okazji, by wytknąć posłowi, którego partia krytykuje zachodnich sąsiadów zarówno za historię, jak i współczesną politykę, że leci niemiecką Lufthansą. "Zamknąć gęby pozerzy" - napisał na Twitterze poseł Tarczyński dodając, że leci do przyjaciół, którym umiera matka.
Według informacji dostępnych na stronie Lufthansy (nie wklejamy screena, by szanować prywatność posła RP) pan Dominik Tarczyński wraca do Polski z Azerbejdżanu już 9 sierpnia. Raczej nie zdąży w międzyczasie wpaść do Miami, chyba że jak po ogień. Miałby bardzo mało czasu, by ładować akumulatory w towarzystwie przyjaciół i ich umierającej matki.
Redakcja naTemat dzwoniła do posła Tarczyńskiego z prośbą o komentarz. Niestety nie odbierał telefonu, co jest całkiem zrozumiałe biorąc pod uwagę, że obecnie siedzi w samolocie z Frankfurtu (tam miał międzylądowanie) do Baku. Na pokładzie należy przełączyć urządzenia elektroniczne w tryb offline.