Po szumnych zapowiedziach minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zrezygnował ze sztandarowego projektu deregulacji zawodu taksówkarza. Zdaniem dr Wojciecha Jabłońskiego, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, przestraszył się nie tylko strajków taksówkarzy, ale także Hanny Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej.
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin porzucił pomysł deregulacji zawodu taksówkarza. Licencje zostają, bo - jak napisano w uzasadnieniu ustawy deregulacyjnej - "ich likwidacja, biorąc pod uwagę bezpieczeństwo potencjalnych usługobiorców, wydaje się nazbyt ryzykowna". Jedyna zmiana przewiduje, że decyzje o egzaminach dla taksówkarzy podejmować będą samorządy. Jeśli np. rada gminy nie wprowadzi egzaminu, licencja będzie należała się każdemu, kto spełni wymagania formalne.
Co sprawiło, że Jarosław Gowin ugiął się pod presją taksówkarzy i porzucił misję deregulacji? A może to nie presja taksówkarzy, a przełożonych z Platformy Obywatelskiej ostudziła jego zapał?
Doradzili "wybitni samorządowcy"
Najpierw warto jednak przypomnieć, co minister Gowin mówił o deregulacji zawodu taksówkarza zanim dostrzegł konieczność zadbania o "bezpieczeństwo potencjalnych usługobiorców". Tak wypowiadał się w kwietniu: – Im mniej zawodów regulowanych, tym większa jakość usług. (…) Będę deregulował tak długo, jak długo będę ministrem. Mam świadomość, od początku mówiłem, że będą duże protesty, ale ważny jest interes Polaków, a nie takiej czy innej grupy zawodowej.
A tak mówi dziś, odpowiadając na pytanie, co skłoniło go do zmiany stanowiska: – Sformułowałem ten kompromis nie pod naciskiem taksówkarzy, ale pod wpływem samorządowców i to bardzo wybitnych, prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz i Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia, którzy zasugerowali mi, że nie wszystko musi regulować rząd, niektóre decyzje mogą pozostać w rękach samorządów.
Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodnicząca PO, nie od dziś jest przeciwniczką deregulacji zawodu taksówkarza. Kilka miesięcy temu mówiła, że nie zgadza się z Gowinem i będzie go przekonywała do swoich racji. I zrobiła to bardzo skutecznie. – Minister Gowin nie zrobił tego za jej radą, ale wręcz z jej polecenia. Wydaje się, że na decyzji zaważyła hierarchia w Platformie, a nie na linii rząd i samorząd. To świadczy o tym, że Hanna Gronkiewicz-Waltz obrasta w polityczne piórka – mówi w rozmowie z naTemat dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Co myślą o tym posłowie PO? Zapytaliśmy Michała Jarosa, przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. wolnego rynku. - Myślę, że to pytanie trzeba zadać pani prezydent i panu ministrowi. Opierając się na dotychczasowej znajomości z Jarosławem Gowinem wiem jedno - trudno zarzucić mu oportunistyczne podejście do pracy w parlamencie. Pamiętajmy, że rynki nie lubią rewolucji, nie możemy bezmyślnie machać paragrafami - stwierdził.
Siła protestu, słabość ministra
Swoje zrobili także taksówkarze. Po długich miesiącach protestów i negocjacji udowodnili, że grupy zawodowe występujące przeciwko zmianom uderzających w ich interesy, potrafią być bardzo skuteczne. W maju, w proteście przeciwko deregulacji, zablokowali stolicę. Opłaciło się.
Dr Wojciech Jabłoński jest jednak zdania, że to nie taksówkarze są tak mocni, a raczej Jarosław Gowin jest tak słaby. – Deregulacja zawodu taksówkarza nie spowodowałaby praktycznie żadnych strat dla interesów rządu. Obojętnie czym by zagrozili taksówkarze, ta groźba nie spowodowałaby niebezpieczeństw. Jedyne wyjaśnienie to takie, że Gowin jest po prostu słaby – stwierdza.
To nie pierwszy raz kiedy, zdaniem Jabłońskiego, rządzący okazują słabość i kapitulują przed grupą zawodową. – Przypomnijmy sobie chociażby, jak górnicy wytupali sobie emerytury – dodaje.
Minister Gowin nie zrobił tego za jej radę, ale wręcz z jej polecenia. Wydaje się, że na decyzji zaważyła hierarchia w Platformie, a nie na linii rząd i samorząd. To świadczy o tym, że Hanna Gronkiewicz-Waltz obrasta w polityczne piórka.
Andrzej Rozenek
rzecznik prasowy Ruchu Palikota
Ten pomysł na deregulację to dobry krok w dobrym kierunku. Licencje obowiązują przecież we wszystkich większych miastach Unii Europejskiej, a tam gdzie ich nie ma są problemy. Co przesądziło: protesty czy Gronkiewicz-Waltz? Jedno i drugie. Protesty były bardzo gwałtowne i słuszne, a stanowisko Hanny Gronkiewicz-Waltz ma znaczenie, bo ona jako praktyk może pochwalić się dużym doświadczeniem.