Brusy - tu po nawałnicy jest problem jest m.in. z liniami energetycznymi.
Brusy - tu po nawałnicy jest problem jest m.in. z liniami energetycznymi. Fot. Screen/Facebook/OSP Kaliska

Brusy to jedna z gmin najbardziej poszkodowanych przez nawałnicę. Wciąż tysiące ludzi nie ma prądu, nawałnica pozrywała dachy, skosiła drzewa w parku w centrum miasta, zniszczone są gospodarstwa rolne. – Radzimy sobie, otrzymujemy pomoc. Ale gdyby przyjechał sprzęt wojskowy, na pewno poszłoby to szybciej – mówi na Temat burmistrz Brus Witold Ossowski.

REKLAMA
Panie Burmistrzu, jak wygląda dziś sytuacja w Brusach?
Właśnie dociera do nas kilkanaście zastępów państwowej Straży Pożarnej. Do tego działa kilkanaście zastępów strażaków ochotników. Mamy 5 wysięgników strażackich. Działają firmy i osoby prywatne, które posiadają sprzęt typu koparki.
Na terenach lasów państwowych działają harvestery, które przede wszystkim przecinają miejsca, gdzie muszą być odbudowane linie energetyczne. Na szczęście w mieście Brusy udało nam się uzyskać zasilanie energetyczne. Ale cały czas około 8 tysięcy osób nie ma zasilania energetycznego na obszarach wiejskich. To problem również dla rolników i przedsiębiorców.
A jest wojsko?
U nas wojska nie ma. Z informacji, które posiadam, jest na terenie Rytla.
Przydałaby się pomoc żołnierzy?
Zawsze przydałby się sprzęt ciężki, który pomagałby usunąć powalone drzewa w lasach i na drogach. Gdyby to był sprzęt wojskowy, na pewno poszłoby to szybciej. A tak radzimy sobie, ale własnym sprzętem idzie wolniej. Wyciągaliśmy na przykład drzewa z rzeki i jeziora, bo dochodziło do tego, że stan wody się podwyższał, co było niebezpieczne. Ale w jakimś stopniu wczoraj sobie z tym poradziliśmy. Z pomocą strażaków i naszych firm związanych z działalnością leśną.
Największy problem mieliśmy z łączami, w sobotę nie mieliśmy połączeń telefonicznych i komórkowych, ale posiadając zgrany sztab kryzysowy, też sobie poradziliśmy. Uważam, że wszystko idzie sprawnie.
Czy gmina dostała już pieniądze, o których mówi rząd?
Wczoraj taka była decyzja wojewody, ale nie wiem, czy te pieniądze wpłynęły już na rachunek. Na razie inwentaryzujemy wszystkie gospodarstwa. Na chwilę obecną mamy około tysiąca zgłoszeń w gospodarstwach domowych, a pomoc 6 tys. ma dotyczyć zniszczeń budynków mieszkalnych. Musimy rzetelnie sprawdzić, komu ona przysługuje. Będziemy potrzebować 2-3 dni, żeby to dokładnie zweryfikować.
Mówi się głównie o miejscowości Rytel odciętej od świata. Jakie straty są w Brusach?
W Rytlu są problemy z Brdą i rozumiem, że tam bardziej jest wojsko potrzebne. U nas teren jest bardziej płaski, dlatego własnymi sprzętami sobie radzimy. Idzie wolniej, ale dajemy radę.
Mamy dużo strat w gospodarstwach domowych czy rolniczych. Około 10 budynków jest całkowicie nie do zamieszkania. W sumie, na dzień dzisiejszy, 20 rodzin nie ma dachu nad głową. Wczoraj wieczorem zaapelowaliśmy przez radio o kontener, w ciągu godziny dostaliśmy dwa.
Jest bardzo dużo gospodarstw rolniczych, gdzie kompletnie nie ma stodół. Albo zostały zmiecione pokrycia dachowe z budynków inwentarskich. Tu nawałnica przechodziła przez lasy i zabudowy, stąd skala zniszczenia budynków jest u nas duża. Najgorzej jest tam, gdzie nie ma prądu. Jest dużo gospodarstw mlecznych, są krowy do dojenia, a nie wszyscy mają agregaty. Jak najszybciej chcemy podłączyć prąd.
Stąd tylu strażaków, by jak najszybciej udrożnić miejsca, gdzie linie energetyczne mają być ustawiane.
Apelowaliście Państwo o przyczepy kempingowe. Co jeszcze jest potrzebne?
Przyczepy kempingowe już są. Udało się. Przede wszystkim potrzebne są środki finansowe na odbudowę budynków. Dużo gospodarstw ma uszkodzony sprzęt rolniczy. Potrzeba pilarek, łańcuchów, oliwy. Sprzęt się zużywa, a pilarze tną non stop.
Jak ocenia Pan działania rządu?
Zbyt szybko na wyciąganie pochopnych, negatywnych wniosków. Nie można powiedzieć, że tej pomocy zupełnie nie było, bo ona dopiero będzie następować. Żeby mieszkańcy otrzymali pomoc finansową, trzeba najpierw wszystko ocenić, zinwentaryzować. My cały czas mamy kontakt telefoniczny z wojewodą pomorskim Dariuszem Drelichem. Są pytania, czego potrzebujemy. Świetnie działają strażacy. Mamy też wsparcie ze strony kolegów, samorządowców, którzy podsyłają nam wsparcie w postaci straży pożarnej, czy wysięgników. Burmistrz z gminy partnerskiej z Ożarowa Mazowieckiego zadeklarował, że wysyła do nas pilarki i plandeki.
Jest też dużo wolontariuszy, mieszkańców, którzy sami przychodzą ze swoim sprzętem, z piłami, ze swoim paliwem. Pomoc sąsiedzka jest ogromna. W naszej remizie ksiądz zaapelował dziś o pomoc w wyżywieniu 200 strażaków. Firmy gastronomiczne też same przywożą żywność. Naprawdę odczuwamy ogromne zainteresowanie.