Apeluję do pań i panów z "totalnej opozycji", żeby nie lansowali się na tej krzywdzie – powiedział Mariusz Błaszczak, który wysłuchał dzisiaj meldunków szefów służb w związku z katastrofalną sytuacją w województwie kujawsko-pomorskim. Szefowi MSWiA nawet przez myśl nie przeszło, że być może rząd działa zbyt powoli.
Błaszczak nie zakończył swojej wypowiedzi w tym miejscu. Po chwili bowiem zaapelował do opozycji, aby ta nie prowadziła "kampanii w sytuacji, w której jest prowadzona akcja ratunkowa".
A wszystko dlatego, że – jak zauważył minister – "wczoraj w sieci pojawiły się ataki ze strony totalnej opozycji". Szef MSWiA wydaje się zupełnie niezrażony tym, że na zniszczone tereny pojechał dopiero dzisiaj, kilka dni po niszczących nawałnicach. Zresztą podobnie jak premier.
O jakim ataku minister Błaszczak mówił? Być może o posłach opozycji, którzy zwracali uwagę na niewygodne dla PiS fakty. Tomasz Siemoniak z PO zauważył, że przez osiem lat rządów Donalda Tuska premier nigdy nie potrzebował 4 dni, żeby pojawić się na terenie poszkodowanym przez klęski żywiołowe.
Joanna Kluzik-Rostkowska zauważyła z kolei, że MON próbowało wysłać pomoc do gminy, która… nie istnieje.
Grzegorz Schetyna zauważył ponadto, że – o czym pisaliśmy w naTemat – dla władz ważniejsza była dzisiejsza defilada, niż pomoc ludziom.