Prof. Andrzej Przyłębski żali się, że niemieccy dziennikarze piszą o Polsce w skandaliczny sposób. Twierdzi, że tamtejsi korespondenci przytaczają argumenty opozycji, przez co obraz Polski w Niemczech jest „fałszywy i jednostronny”.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Przyłębski powiedział w wywiadzie dla PAP, którego niemiecką wersję zamieściła polska ambasada w Niemczech, że niemieckiej kampanii medialnej nie będzie tolerował. Chce szczegółowo monitorować niemieckie gazety oraz informować redaktorów naczelnych o niekompetencji ich korespondentów.
Dostało się Florianowi Hasselowi z "Süddeutsche Zeitung”, który zdaniem polskiego ambasadora jest przodownikiem w pisaniu nieprawdy. Przyłębski zarzucił mu między innymi, że obraził jego żonę Julię Przyłębską, która potem została przewodniczącą Trybunału Konstytucyjnego. Następnym krokiem ambasadora będzie współpraca z Redutą Dobrego Imienia, z której inicjatywy złożono już pozwy przeciwko telewizji BBC i gazecie El Pais. Teraz ten sam los ma czekać niemieckie gazety.
Pisaliśmy ostatnio w naTemat o innych kontrowersyjnych wypowiedziach Przyłębskiego. Połączył opozycję z rozbiorami Polski. Podczas wykładu, którego udzielił w Niemczech, zdemonizował partie opozycyjne, a Polskę pod rządami PiS przedstawił jako kraj płynący mlekiem i miodem.
Wcześniej Przyłębski padł ofiarą pisowskiej wojny na teczki. W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej jest bowiem strona poświęcona dawnemu Tajnemu Współpracownikowi PRL-owskich służb specjalnych. TW Wolfgang to Andrzej Przyłębski. Z danych IPN może wynikać, że raczej nie ma tu mowy o zbieżności nazwisk. Sprawę masowo komentowali użytkownicy Twittera, zwracając uwagę na to że gra teczkami obraca się przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.