Błaszczak, Waszczykowski, Szyszko, Zalewska, Macierewicz... – czy w rządzie Beaty Szydło jest choć jeden minister, z którego nie śmiałoby się pół Polski albo choć nie wytykało palcami z okazji pomysłów "dobrej zmiany?". Na pierwszy rzut oka wybija się tylko jeden. Tak bardzo, że wciąż nie wszyscy kojarzą go z nazwiska. Tylko dziś na hasło "minister sportu" usłyszałam dwa razy: "A jak nazywa się minister sportu?". A zatem Witold Bańka. Czy miałby szansę zostać najbardziej pozytywnym ministrem w tym rządzie? A może nie różni się od innych?
Szukaliśmy takiego ministra w gronie członków gabinetu premier Szydło i padło na niego. Bo faktycznie, za Bańką nie ciągnie się żaden skandal (chyba, że "Orliki"), nie bardzo jest o nim głośno, jest mało znany, twarz nie często pojawia się w mediach. Robi wrażenie, że on – były sportowiec – robi w sporcie swoje, a ostatnie sukcesy polskich sportowców tylko podniosły rangę jego ministerstwa (choć po ostatniej porażce siatkarzy pojawiły się prześmiewcze komentarze, że teraz będzie musiał się tłumaczyć na Nowogrodzkiej).
Chciał dekomunizacji w sporcie
Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że były sportowiec nie stał się wytrawnym politykiem. Minister Bańka nieźle potrafi wbić szpilę. Pamiętacie, jak mówił o Schetynie w kontekście "drugiej młodości, trzecich zębów?". To on również chciał dekomunizacji i dezubekizacji związków sportowych, twierdził, że funkcjonariusze aparatu represji, nie powinni tymi związkami zarządzać, chciał, by składali oświadczenia lustracyjne.
Ale po kolei. Ogółowi polskich obywateli Witold Bańka kojarzy się zupełnie inaczej. Niektórzy nawet zwracają uwagę, że choć tak się stara i tyle robi, to PiS zupełnie go nie eksponuje, a powinno. Bo on po prostu pozytywnie się wyróżnia.
Na przykład organizowanej w lipcu w Polsce imprezy World Games nie pokazała TVP. "Żal ze zabrakło TVP na świecie sportu polskiego w 2017 roku we Wrocławiu. Dziękujemy za Pana obecność podczas otwarcia. Proszę przekazać pozdrowienia Panu Prezydentowi i Pani Premier, reprezentujących wszystkich Polaków, w imieniu 111 reprezentacji państw całego świata" – taki wpis pojawił się pod tymi zdjęciami.
Wsparcie za wsparciem
Witold Bańka, najmłodszy minister w rządzie (lat 33), wielu jawi się niczym zbawca polskiego sportu. Co i rusz słychać, że jego resort coś dofinansowuje. Prawie 300 szkół otrzyma w tym roku 245 mln złotych wsparcia na rozwój infrastruktury sportowej – to ostatnie informacje. A to tylko czubek góry lodowej. Dotacje dostało już ponad 700 obiektów sportowych w Polsce a także ponad 150 szkół. - Powstaną nowe lub zostaną wyremontowane m.in. sale gimnastyczne, hale sportowe, boiska czy urządzenia lekkoatletyczne – bieżnie, rzutnie, skocznie - mówił podczas niedawnej konferencji prasowej.
Może robić wrażenie? Na wielu robi, w sieci wokół niego euforia. "Jest pan najlepszym ministrem sportu od dekad", "super minister", "Oby tak dalej", "Sport dostał sportowego ,'kopa'" – takie zbiera opinie. – Przyjeżdża i zachęca do ubiegania się o dotacje ministerstwa. Nasz klub też już dostał dofinansowanie, szkoła też chyba ma dostać jakieś pieniądze na zajęcia pozaszkolne dla dzieci – to pierwsza informacja, którą słyszę na hasło "Witold Bańka" od jednego z mieszkańców gminy Bojszowy, w której od niedawna mieszka minister. Więcej o nim powiedzieć za bardzo nie potrafi.
"Ręce mi opadły"
Bo właśnie z tym minister kojarzy się przede wszystkim. Ale jest i drugie dno, które nieco ten obraz psuje. Opozycja twierdzi, że to bardziej PR-owe działanie, że w tych dotacjach nie ma nic nowego, bo były już wcześniej i nic się tu nie zmieniło. Mówi nam o tym wprost dwukrotny mistrz olimpijski w wioślarstwie (2000 i 2004 r.), dziś poseł PO, Tomasz Kucharski, który zasiada w sejmowej Komisji Kultury, Sportu i Turystyki. On ma wiele zastrzeżeń. A także żal, że nie reagował przy ustawie o prawie wodnych, że nie wykazał się stanowczością przy reformie edukacji, która odbije się także na szkołach sportowych i liczbie lekcji WF.
Ogromny niesmak wzbudziła zwłaszcza sprawa dezubekizacji. – Ręce mi opadły, żeby w sporcie szukać byłych współpracowników SB. Osób, które mogły mieć coś na sumieniu, dawno już w sporcie nie ma – mówi naTemat.
Ale wróćmy do dotacji. – Bardzo złą rzecz, którą pan minister zrobił, to centralizacja środków. Wcześniej o dotacje ministerialne można się było starać przez urząd marszałkowski. Środki trafiały wtedy do gmin, które naprawdę ich potrzebowały. W tej chwili pan minister całą pulę, we wszystkich województwach, scentralizował. I tak to dziś wygląda, że środki te nie rozchodzą się równomiernie po Polsce – tłumaczy Tomasz Kucharski.
"Chcemy promować śląską markę"
Trudno, na przykład, nie mieć wrażenia, że minister szczególnie zaangażowany jest na Śląsku, czyli w swoich rodzinnych stronach. Sam osobiście się chwalił, ile środków jego resort skierował właśnie do tego województwa na rozwój sportu dzieci i młodzieży. Jak wynika z jego wyliczeń – 10 razy więcej niż w 2015 roku. "Za rządów PO-PSL w 2015 roku była to kwota 806 230 zł, natomiast w 2017 roku to aż 8 325 170 zł" – podsumował. Jakby Śląsk miał wyrastać na sportową stolicę Polski.
W ubiegłym roku Ministerstwo Sportu i Turystyki przekazało tam blisko 80 mln zł, z których wybudowano, zmodernizowano lub przebudowano 135 obiektów obiektów sportowych – stadionów, hal, siłowni, pływalni, torów wrotkarskich i kortów tenisowych – a minister Bańka zapowiada kolejne środki. Stwierdził też, że Stadion Śląski, który za chwilę będzie otwarty, powinien stać się narodowym stadionem lekkoatletycznym. – Chcemy promować śląską markę turystyczną – powiedział niedawno.
Czyżby polityka w tle?
Nie wszystkie miasta mają takie szczęście. Na przykład poseł PO Jacek Protas ubiegał się o dofinansowanie z ministerstwa dla modernizacji stadionu w Olsztynie i dostał odpowiedź odmową. – Dobry minister sportu powinien widzieć cały kraj i widzieć miejsca, gdzie infrastruktura sportowa jest na niższym poziomie. Olsztyn jest jednym z takich ośrodków. Uważam, że pan minister powinien zrobić wszystko, żeby w jednym z miast regionu taki obiekt powstał – mówi naTemat.
Poseł z wykształcenia jest trenerem, absolwentem AWF, i wie o czym mówi. Twierdzi, że rozwiązań systemowych i nowych pomysłów na poprawę infrastruktury nie widać. I niewiele da się zmienić bez współpracy z samorządami. - Najgorsze co może być, to ręczne sterowanie dotacjami. Kiedyś o podziale środków decydowały samorządy województw, teraz jest to scentralizowane - mówi.
Taką samą decyzję też usłyszała Łódź. "Ministerstwo sportu kolejny raz odmawia dofinansowania budowy małej hali sportowej w Łodzi" - grzmiały lokalne media w czerwcu. Projekt wykreślono wtedy z celów strategicznych ministerstwa. A w Katowicach, z pomocą 2,5 mln zł, taka hala powstaje.
Czysta polityka? Możemy tylko spekulować. Tomasz Kucharski zwraca uwagę na taki przykład. Poprzednie władze mówiły o potrzebie budowie toru do łyżwiarstwa szybkiego. Miał być budowany w Warszawie na Stegnach, potem pojawiły się wątpliwości, że może za drogi. – Ruszyły konsultacje z gronem zawodników, proszono ich, by wskazali miejsca, które byłyby dla nich najlepsze do treningów. Warszawę wymienili na pierwszym miejscu. I proszę sobie wyobrazić, że za obecnego ministra ten tor powstaje w Tomaszowie Mazowieckim, prawdopodobnie już na jesieni będzie oddany – mówi poseł, olimpijczyk.
Antysportowe władze w stolicy
Dlaczego nie w Warszawie? – Wszyscy o to pytaliśmy. Odpowiedziano nam, że Spała jest przecież 12 kilometrów stamtąd, więc zawodnicy będą dojeżdżać. Dla nas, sportowców zabrzmiało kuriozalnie. Rozumiem, że jak są mistrzostwa świata czy Europy można dojeżdżać, ale nie trenować tam na codzień – mówi.
Minister Bańka potrafił już jednak pokazać, jak ceni władze w Warszawie. – Obecne władze Warszawy są najbardziej antysportowymi władzami w historii stolicy. Nie leży im na sercu dobro sportu – to jego słowa.
Dlatego, choć bardzo chcieliśmy, trudno jednoznacznie ocenić działania ministra sportu. – Oczywiście, nie ciągną się za nim żadne afery i chwała mu za to. Nie będę go biczował, bo być może pod tym względem faktycznie się wyróżnia – śmieje się inny z posłów opozycji. Zastrzega nawet, że akurat Bańki krytykował nie będzie, ale chwalić póki co też jeszcze nie ma za co. I tak to pozostawmy. Wśród sportowców na pewno jest mocno widoczny.