Nic się nie stało – tak można streścić odpowiedź rządu PiS na zalecenia Komisji Europejskiej ws. praworządności w Polsce. Przyczyną zainteresowania Europy są cztery ustawy partii rządzącej o sądownictwie.
Polska znalazła się pod lupą z powodu ustawy o Sądzie Najwyższym i nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa (obie zawetował prezydent Andrzej Duda), nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych, oraz ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa.
Komisja Europejska ostrzegła rząd PiS, że te ustawy osłabiają trójpodział władzy poprzez podważenie zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej. To były także obawy społeczeństwa, które w lipcu masowo protestowało przeciw ustawom rządu, w efekcie czego prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy o SN i KRS.
Rząd PiS nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. W swoim oświadczeniu MSZ słowem nie wspomina o protestach społecznych, które przetoczyły się przez całą Polskę przeciwko upartyjnieniu wymiaru sprawiedliwości.
"W odpowiedzi na Zalecenie strona polska podkreśliła, że podejmowane działania legislacyjne, których nadrzędnym celem jest reforma systemu wymiaru sprawiedliwości są zgodne ze standardami europejskimi i odpowiadają narastającym od lat oczekiwaniom społecznym w tym zakresie, dlatego bezpodstawnie budzą wątpliwości Komisji" – czytamy w komunikacie rzecznika prasowego MSZ.
Jeśli Komisja Europejska uzna, że rząd PiS łamie unijne prawo, może nałożyć sankcje na Polskę. Teraz z odpowiedzią gabinetu Beaty Szydło zapoznają się unijni urzędnicy.