
Reklama.
Piractwo nie zniknęło ani z końcem bazarowych straganów na Stadionie Dziesięciolecia, ani wraz z uruchomieniem platform, na których można oglądać filmy czy seriale. Proceder ma się u nas całkiem dobrze. Tak dobrze, że w zestawieniu portalu Mashable wylądowaliśmy pod tym względem zaraz przy Kenii, czemu poświęcono cały, dedykowany tekst. Wydawałoby się, że oprócz coraz częstszych wycieczek safari przybywających z Polski, wiele nas z tym krajem nie łączy. A jednak.
Co prawda, Kenijczycy są jeszcze na etapie nagrywania "piratów" na płyty DVD i sprzedawania ich na straganach, a my korzystamy z bardziej wyrafinowanych sposobów (Chomikuj, torrenty i inne serwisy), ale zasada jest ta sama.
Autorzy artykułu zauważają pewną absurdalną prawidłowość. Otóż w Polsce, gdzie są normalnie dostępne platformy typu Netflix, Showmax czy HBO GO, zaskakującą popularnością cieszą się strony z pirackimi produkcjami. Najciekawszy w tym jest jednak fakt, że nawet na tych pirackich stronach polscy internauci decydują się... płacić za konta premium. Tak, dobrze czytacie. Nie przeszkadza nam płacenie za treści w internecie. Ba, nawet to robimy, ale płacąc... piratom. O rocznych stratach w skali państwa w wysokości ponad 700 mln złotych nie wspominając.
Z jednej strony trudno mieć i opłacać abonament w każdej internetowej platformie, szczególnie gdy oglądamy tylko jedną konkretną serię np. "Grę o Tron" (dystrybutor, który wprowadzi możliwość opłacenia dostępu tylko do wybranych przez klienta treści w sensownej cenie, wygra wszystko), ale z drugiej płacenie za piraty jest po prostu irracjonalne. Podpowiadamy - w sieci można znaleźć wiele osób, które z chęcią podzielą się kosztami abonamentu np. do Netflixa. Koszty takie same jak w przypadku "piratów", a sumienie czyste.
Zawsze powinniśmy cieszyć się z tego, że zagranicą mówi się o naszym kraju. Jednak w tym przypadku lepiej, żeby takich wzmianek nie było. A z Kenią handlujmy traktorami. I jeździjmy tam na wakacje.
źródło: Mashable.com