"Błagam, pomóżcie. Jestem wykończona ze strachu" – ten mail od naszej czytelniczki jest poruszający. Kobieta wpadła w sidła oszusta, przekazała mu swoje dane, adres, telefon, teraz drży, co będzie dalej. Za późno zorientowała się, z kim ma do czynienia. Ale nie na tyle, by nie zacząć działać. Zawiadomiła policję. W ostatnich tygodniach dostałam wiele podobnych listów. Kobiety, ale też mężczyzna, godzą się opowiedzieć swoje historie, by inni nie dali się nabrać. Jedna z pań przesyła swoją korespondencję dosłownie sprzed kilku dni.
"Wykorzystajcie tę informację. Może w ten sposób uda się ustrzec trochę kobiet marzących o księciu zza wielkiej wody z górą szmalu. Nie wspomnę już o wielkiej miłości... Sen się skończył i oby dochody na koncie nie zostały naruszone" – napisała pani Elżbieta. W reakcji na nasz tekst sprzed pół roku o oszustwach "na amerykańskiego żołnierza" pisaliśmy o tym tutaj. To niezwykłe, że nadal ktoś w tej sprawie pisze. Że wciąż znajdują się osoby, które natrafiają na takich oszustów. Albo raczej – to oni ich znajdują. Dlatego ciągle i do znudzenia, trzeba to nagłaśniać. Bo potem nie ma już odwrotu.
"Zrobił się arogancki, miał pretensje"
Pani Agnieszka napisała w momencie, gdy miała niemal nóż na gardle. Była przerażona. Syn pokazał jej ten artykuł sprzed tylu miesięcy, wtedy się odezwała. "Prawdopodobnie jestem ofiarą takiego oszusta. Pisaliśmy maile przez 3 tygodnie. Były miłe słówka, pisał, że mnie kocha itd. Wysyłał fotografie, mieliśmy wziąć ślub. Jest bardzo bogaty, pracuje na platformie wiertniczej. W sierpniu miał przyjechać do Polski" – tak zaczęła swoją opowieść.
Przed przyjazdem miał przesłać swoje dokumenty potrzebne do ślubu oraz biżuterię, które ona zgodziła się odebrać w jego imieniu od firmy kurierskiej. Przekazała swoje dane i wtedy okazało się, że z tą firmą jest coś nie tak, że jej adres jest dziwny.
"Gdy mu napisałam, że nie będę za niego płacić, to mnie zignorował. Zrobił się arogancki. Miał pretensje. Pisał, że tę firmę kurierską zamykają i muszę do niej jak najszybciej napisać, bo inaczej on straci swoje rzeczy. Firma napisała, że mam wpłacić 750 euro". Pani Agnieszka przeraziła się, bo przekazała dwoje dane. "Błagam, pomóżcie" – rozpaczliwie prosiła o pomoc.
Przypomnijmy, oszustwo najczęściej polega na tym, że ktoś próbuje oczarować kobietę (najczęściej), a potem przesłać coś do Polski, ale nagle pojawiają się problemy na granicy, przesyłka zostaje zatrzymana i trzeba np. opłacić cło albo podatek. Wtedy oszust prosi Polkę, by zrobiła to za niego. "Rekordzistki" omamione deklaracjami miłości wpłaciły po kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale padają też takie kwoty, jak 200 tys. zł.
Przerażające jest to, że o takich przypadkach pisze się coraz częściej, a kobiety wciąż dają się nabierać. Co chwila słychać o podobnych historiach.
"Dał do zrozumienia, że kasy ma pod dostatkiem"
Pani Elżbieta od kilku dni korespondowała z osobą, która przedstawiła się jako "obywatel USA, lekarz chirurg, pracujący w Syrii". Wdowiec, którego żona zmarła przy porodzie, teoretycznie samotnie wychowujący syna, bo w tym momencie jego historia zaczyna się gmatwać. On jest w Syrii tylko do października, potem chciał przyjechać do Polski otworzyć prywatny szpital i pomagać biednym. Syn "z powodu jego pracy i wuja gangstera" został wywieziony do Anglii i bardzo za nim tęskni.
"Dał do zrozumienia że kasy ma pod dostatkiem i tylko szuka wybranki, która pomoże mu w nowym kraju się odnaleźć. Prosił o podanie e-mail bo łatwiej mu będzie się ze mną skontaktować" – twierdzi pani Elżbieta, która pisała z nim w sumie przez tydzień. Potem pojawił się znany scenariusz. Co ważne, korespondencja odbywa się w języku polskim. Albo łamanym polskim, jakby za pomocą Google Translatora, ale o tym za chwilę.
Najpierw nasz inny bohater, pan Michał. Jego zaczepiła na Facebooku amerykańska żołnierka – wdowa z 12-letnim synem. On zaciekawił się, skąd zna polski: "Na moje pytania, czemu pisze po polsku, nie dostawałem żadnej odpowiedzi. A na pytanie, dlaczego strona na Facebooku jest stroną polską, a nie amerykańską (kobieta pochodziła z Texasu – red.), nie odpowiadała wcale. A jeśli zadawałem zbyt dużo pytań, to na wszystko odpowiadała, że obowiązuje ją tajemnica wojskowa".
Żołnierka napisała też, że może go odwiedzić w Polsce. Ale on najpierw musi napisać do jej dowództwa taką prośbę, ona prześle mu adres. Gdy napisał, że ma rodzinę, jej konto na FB natychmiast zniknęło.
"Nie przyjmuję już na FB ludzi podejrzanych"
Próbkę języka polskiego w wykonaniu amerykańskiego żołnierza przesłała nam pani Elżbieta. To fragment korespondencji, która – jak pisze – pojawiła się po tygodniu oczarowywania jej. Znalazła się tu bajka o "ogromnej ilości pieniędzy znalezionej w Iraku".
Fragment korespondencji
dr Johnson: Kochany nie jestem w dobrym nastroju od wczoraj ze względu na e-mail otrzymuję od firmy ubezpieczeniowej, gdzie zdeponowałem moją rodzinną paczkę jestem bardzo zmartwiony
Ja : cóż się stało
dr Johnson: drogi, mam ci coś do powiedzenia, ale zanim ci powiem. chcę, żebyś obiecała mi, że nigdy nikomu nie mówimy
Ja: Ok słucham
Dr Johnson: W 2013 roku byłem dowodzący US 3rd Dywizja Piechoty w Bagdadzie w Iraku. Podczas naszych wypraw 23 i 26 kwietnia 2013 r. W Bagdadzie ....... kiedy tam pracujemy, natrafiliśmy na ogromną ilość pieniędzy w pojemnikach, odkryliśmy pieniądze. Ja i pięciu innych lekarzy ukrywam część pieniędzy, którą odkryliśmy i zwróciliśmy resztę do centralnego dowodzenia USA, wierzę, że należy do tych terrorystów, których używają do kupowania amatorów, więc zdeponowałem własną część pieniędzy w Firma ubezpieczeniowa w Wielkiej Brytanii, więc wczoraj dostałem wiadomość od firmy ubezpieczeniowej, że powinienem przyjść i zażądać mojego pudła ponieważ przeniosą się z Wielkiej Brytanii do miejsca, gdzie nie wiem teraz i teraz jestem w obozie w syria , nie mogę odebrać pudełka.
jestem bardzo zmartwiony, bo firma powiedziała mi, że muszę przyjść przed 12 września, ponieważ jest to termin, w którym zjednoczone królestwo dał im opuszczać kraj, dlatego błagają wszystkich, których obyczajów ogólnokrajowych przyjść i skapiec tam przed upływem terminu, ponieważ nie jesteśmy narażeni na jakiekolwiek straty. Firma twierdzi, że jeśli jakiś zwyczaj nie chce zawijać jego pudełka, rządu Zjednoczonego Królestwa zajmujemy pudełko.
(pisownia oryginalna)
Elżbieta nie dała się omotać. Michał zakończył znajomość. Agnieszka ostatecznie zgłosiła próbę wyłudzenia na policję. Mężczyzna straszył ją w mailach, przestała odpisywać. "Przeżyłam tyle strachu, ale dobrze, że nie wpłaciłam tych pieniędzy. Nie przyjmuję już na Facebooku ludzi podejrzanych" – to nauczka, którą z tego wyciągnęła.
Jest sukces. Ale dosłownie za chwilę kolejny mail. Anna: "Moja przyjaciółka jest zdesperowana, nie wie, co dalej zrobić. Wariuje ze strachu, bo mają jej adres zamieszkania". Paczka, którą miał jej przesłać żołnierz, została niby zatrzymana i ona musi opłacić podatek. Usłyszała kwotę kilkunasty tysięcy złotych. Zapaliła jej się czerwona lampka. Nie wpłaciła. Tylko teraz boi się, co dalej".